Alain de Benoist: „Nie używamy technologii, jesteśmy przez nią wykorzystywani”

W przeszłości kontrowersji politycznych dostarczały telewizyjne debaty i depesze agencji prasowych. Dziś ich źródłem jest Twitter, najważniejsza stała się natychmiastowość. Wydaje się, że skróceniu uległ czas jaki poświęcamy na refleksję.

Wszystkie wymiary czasowe są obecnie podporządkowane teraźniejszości. Ten „prezentyzm” jest jednym z duchowych problemów naszych czasów. Twitter to jeden z wielu przykładów. Znaczenie, jakie przypisujemy pojawiającym się tam treściom to rodzaj metafizyki na krótką metę. Jeden z wielu objawów upadku. Dlatego nie korzystam z Twittera, nie mam konta na Facebooku, nie używam smartfonów, tabletów, iPadów, iPodów ani żadnych innych cyfrowych gadżetów dla drobnomieszczaństwa. Prawdę mówiąc, nie mam nawet telefonu komórkowego, ponieważ nie do zniesienia jest dla mnie myśl o byciu stale dostępnym. Stała dostępność to jeden z elementów totalitarnej „doskonałej przejrzystości”. Zjawiska, któremu winniśmy się przeciwstawiać.

Czy uważa się Pan za technofoba?

Nie jestem technofobem. Ale bardzo martwi mnie sposób w jaki technologia przekształca naszą współczesność. Uważam, że technika nie jest neutralna i kieruje się swoją własną logiką. To nie my oglądamy telewizję, lecz telewizja nas. Nie my używamy technologii, lecz jesteśmy przez nią wykorzystywani. Oczywiście mogłoby być gorzej, jeśli pomyślimy o kodach kreskowych i chipach umieszczanych pod skórą, pełnym stopieniu elektroniki z żywymi ludźmi. W dzisiejszym świecie nie możemy nie myśleć o technice. Jego pierwsze prawo mogłoby brzmieć „wszystko co jest technicznie możliwe, zostanie zrealizowane”. Jak pisał Heidegger, „Możemy normalnie używać urządzeń technicznych, lecz jednocześnie powinniśmy budować wobec nich poczucie dystansu. Kiedy mówimy „tak” nieuniknionemu użyciu technologii, jednocześnie powinniśmy mówić „nie”, aby nie dopuścić do pochwycenia a następnie wykrzywienia, rozmycia i wreszcie uczynienia pustą naszej istoty.” W relacjach z techniką na szali leży nasza tożsamość jako ludzi.

Z pewnością wiele aspektów wpływu internetu można poddać krytyce, ale niewątpliwie umożliwił on zwykłym obywatelom uczestnictwo w debacie publicznej. W 2007 nie miał Pan nic przeciwko „demokracji uczestniczącej” postulowanej przez Segolene Royal w czasie kampanii prezydenckiej. Jakie są Pana refleksje na temat zmian powodowanych przez internet?

Tak jak wszystkie formy demokracji, demokracja uczestnicząca wymaga istnienia przestrzeni publicznej, w której realizują się obywatele, tj. przestrzeni radykalnie oddzielonej od przestrzeni prywatnej. Internet dostarcza alternatywnych źródeł informacji, ale jest przede wszystkim narzędziem umożliwiającym totalny nadzór. Nie ma on nic wspólnego z postulatami demokracji. Jean Baudrilliard już dwadzieścia lat temu pisał, że żyjemy w czasach symulakrów. Turyści zwiedzający jaskinie w Lascaux oglądają dziś kopie. W tej chwili jeden z paryskich teatrów wystawia „wirtualną” operę, gdzie rolę główną gra syntetyczny obraz, hologram. Drukarki 3D są w stanie wyprodukować repliki dzieł sztuki niemal nie do odróżnienia od oryginałów. Jutro może się zacząć produkcja ludzkich narządów. W 1935 r. Walter Benjamin napisał znakomity tekst „Sztuka w dobie reprodukcji technicznej.” Dziś znajdujemy się na innym etapie, ponieważ powielanie jest już czymś więcej niż tworzeniem kopii. Sama koncepcja kopii została zatarta. Żyjemy w świecie wirtualnych treści płynących z ekranów. Ani prawdziwym, ani nieprawdziwym, nawet nie surrealistycznym. Nawet nie zauważamy, jak ten świat zaczyna stopniowo zastępować nam rzeczywistość. W dalszej perspektywie, na horyzoncie majaczy wizja świata ukazana w filmie „Matrix”.

Na łamach „Eléments”, które obchodzą w tym roku czterdziestolecie istnienia, często zwraca Pan uwagę na utratę więzi społecznych. Czy uważa Pan, że sieci społecznościowe mogą w jakiś sposób naprawić tę sytuację?

Takie nadzieje uznaję za śmieszne. Sieci społecznościowe są społecznościowe tylko z nazwy. Oferują nam symulakry interakcji społecznych. Poprzez Facebook łączymy się ze „znajomymi”, których nigdy nie widzieliśmy, odwiedzamy kraje, w których nigdy nie postawimy stopy. Używamy tej technologii do zaspokojenia niedojrzałego narcyzmu poprzez czczą gadaninę i zalewanie sieci nieistotnymi informacjami. Rozpad więzi społecznych jest owocem samotności, anonimowości tłumu, zniknięcia organicznych relacji społecznych. Jest spowodowany tym, że coraz mniej się ze sobą kontaktujemy. Prawdziwe relacje społeczne wymagają doświadczenia bezpośredniego, a nie poprzez ekrany. Jedynym celem Facebooka jest dostarczanie policji informacji o nas na skalę, o jakiej  nie mogłyby nawet pomarzyć totalitarne systemy z przeszłości. Narzekanie na rosnącą kontrolę przy jednoczesnym przyczynianiu się do jej wzmacniania jest szczytem naiwności.

Źródło: VoxNR

Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl

6a0147e4419f47970b017d405a9c15970c-320wi

3 komentarze

Leave a Reply