Adam Danek: Zamiast tomizmu

   Współcześnie w kręgu nie-modernistycznej (albo umiarkowanie modernistycznej) myśli katolickiej dominuje bezwzględnie teologia i filozofia tomistyczna. Tomizm uchodzi wręcz za stanowisko w łonie katolicyzmu pozbawione alternatyw – przynajmniej wśród katolickich intelektualistów o zachowawczych, jak na standardy epoki, inklinacjach (pomijamy tu fanaberie katolickich intelektualistów o inklinacjach liberalnych lub innych lewicowych, starających się na siłę „chrzcić” rozmaite herezje polityczne nowożytności). Jego zwolennicy do wszystkich pozostałych szkół i nurtów w teologii oraz filozofii, nawet stojących na gruncie ortodoksji, odnoszą się z mniej lub bardziej skrywaną pogardą.

   Niniejszy szkic nie stanowi próby refutacji tomizmu ani jego zdeprecjonowania. Piszący te słowa nie czuje się przeciwnikiem teologii ani filozofii tomistycznej. Z jednej wszelako strony, nie ma ona na gruncie katolickim wyłączności i nie należy traktować jej tak, jakby miała. Wbrew spotykanemu gdzieniegdzie mniemaniu, tomizm nie jest „oficjalną filozofią Kościoła”, nie posiadał też takowego statusu nigdy w przeszłości, ponieważ Kościół nie miał i nadal nie ma żadnej „oficjalnej filozofii”. W obrębie katolicyzmu dopuszczalne są różne stanowiska filozoficzne, o ile pozostają w granicach wytyczonych przez nieomylne Magisterium.

   Z drugiej strony, nie ma powodów, by ukrywać, iż teologia i filozofia tomistyczna wykazuje określone słabości. Tomizm faktycznie dokonał przełomu w chrześcijańskim postrzeganiu świata, jak lubią podkreślać niektórzy jego adherenci – z reguły pomijając pewne aspekty owego przełomu. Teologia i filozofia tomistyczna zracjonalizowała katolicki obraz wszechświata – wszechświata, który nigdy nie może zostać do końca poznany i pojęty przez ludzki intelekt. Zracjonalizowała również poniekąd stosunek człowieka do Stwórcy. Ponadto, tomizm, jako bodaj pierwszy nurt filozoficzny w chrześcijaństwie, w centrum swego zainteresowania postawił nie duszę człowieka, ale jego naturę – przez co skoncentrował uwagę chrześcijanina na horyzoncie życia ziemskiego (m.in. po raz pierwszy tak obszernie rozważał znaczenie dóbr doczesnych). Otwarte pozostaje pytanie, w jakim stopniu teologia i filozofia tomistyczna – poprzez swój racjonalizm, zainteresowanie naturą i światem doczesnym – przyczyniła się do skierowania rozwoju myśli zachodniej na tor, jaki w późniejszych wiekach doprowadził (drogą radykalizacji niektórych zawartych w niej tendencji, albo raczej ich zalążków) do powstania nowożytnej odmiany racjonalizmu, ze wszelkimi jej konsekwencjami. Z całą pewnością natomiast, jako ufundowany intelektualnie na arystotelizmie – filozofii umiarkowania, tomizm jest filozofią, która uczy, jak pozostać w zgodzie z zasadami wiary, a jednocześnie wygodnie urządzić się na tym świecie. W pewnym sensie ma on więc charakter „mieszczański”, choć oczywiście nie w znaczeniu, jakie nadawali temu terminowi marksiści. Doskonale wyraził to amerykański reakcjonista Richard Malcolm Weaver (1910-1963) w książce „Idee mają konsekwencje” (1948): „Droga dla komfortu i mierności została przygotowana wówczas, gdy wieki średnie porzuciły etykę Platona dla etyki Arystotelesa. Doktryna tego drugiego o roztropności skłoniła go do oświadczenia w ››Polityce‹‹, że państwo najlepiej rządzone jest przez klasę średnią. Życie cnotliwe polegało – według niego – na unikaniu skrajności, na wybraniu środkowej drogi pomiędzy sprzecznościami uznanymi za szkodliwe. Doktryna taka pozostawia na boku możliwość istnienia jakichś cnót, które nie stają się zgubne poprzez swój wzrost, ignoruje fakt, że cnoty takie, jak odwaga i wielkoduszność mogą być naśladowane aż do końca, w którym człowiek się unicestwia. Naturalnie, idea samounicestwienia jest nieobecna w każdej filozofii, która daje receptę na świetną światową karierę. Na przeciwnym biegunie stoi pogląd Platona – wyrażony rzecz jasna również przez chrześcijaństwo – o konieczności naśladowania cnót, aż do stopnia, gdy światowe konsekwencje tego staną się nieważne. Arystoteles pozostanie kimś w rodzaju naturalnego historyka cnót, obserwującego i zapisującego je, tak jak obserwował techniki dramatu, ale nie myślącego o ideale duchowym. Życie zadomowione na tym świecie, unikające bolesnych doświadczeń ze skrajnościami, także tymi dotyczącymi cnót – oto co proponował dla swego syna Nicomachusa. Można oczekiwać, że teoria ta okaże się nadzwyczaj stosowna w późniejszych czasach – dla renesansowego szlachcica, a potem dla mieszczanina. W tomizmie, tak ściśle opartym na Arystotelesie, nawet Kościół katolicki odwrócił się od ascezy i rygorystycznej moralności Ojców Kościoła, aby zaakceptować pewien stopień pragmatycznej przychylności dla świata. Różnica ta skłoniła kogoś do spostrzeżenia, że Platon zbudował katedry Anglii, natomiast Arystoteles rezydencje panów.” * Poprzez podkreślanie roli umiarkowania, tomizm nie sprzyja ascezie, zaś poprzez bardziej „przyziemne” (bądź, jak kto woli, „trzeźwe”) ukierunkowanie władz duchowych chrześcijanina nie sprzyja doświadczeniu mistycznemu** – dwóm elementom życia religijnego o fundamentalnym znaczeniu.

   Czy jednak w uniwersum myśli katolickiej istnieje alternatywa dla tomizmu? W opinii jego zwolenników – nie. W naszej ocenie – tak: wspomniana przez Weavera myśl Ojców Kościoła. Jest ona starsza i pierwotniejsza od tomizmu. Jest również od niego bardziej konserwatywna, ponieważ wyrasta z najbardziej konserwatywnego nurtu w dziejach filozofii – z tradycji platońskiej, która tkwi mocno u podstaw filozofii tradycjonalistycznej w jej wszelkich odmianach. Neoplatonizm uwidacznia się zwłaszcza w pismach takich spośród owego czcigodnego grona nauczycieli, jak Klemens Aleksandryjski (ok. 150 – ok. 215), św. Ambroży z Mediolanu (ok. 339-397) oraz trzej Ojcowie Kapadoccyśw. Bazyli Wielki (ok. 329-379), św. Grzegorz z Nazjanzu (ok. 329-391) i św. Grzegorz z Nyssy (ok. 335-395); ich linię intelektualną kontynuował jeden z najwybitniejszych umysłów w historii chrześcijaństwa: mistyk znany jako Pseudo-Dionizy Areopagita (V/VI wiek).

   Teologiczna i filozoficzna myśl Ojców obraca się wokół pojęcia Tradycji jako źródła nauczania Kościoła. Pojęcie to wypracował św. Ireneusz z Lyonu (130/140 – ok. 200), natomiast inni Ojcowie, wśród nich św. Ambroży, rozwinęli po nim naukę o nieskażonym przechowywaniu depozytu Tradycji oraz chronieniu go przed niepowołanymi. Między innymi z tego powodu, choć przecież nie tylko, teologia i filozofia Ojców, jako wspólny korzeń Wschodu i Zachodu, może stać się płaszczyzną duchowego zrozumienia i zbliżenia pomiędzy Kościołem katolickim a Cerkwią prawosławną oraz innymi odłączonymi Kościołami wschodnimi, zachowującymi sukcesję apostolską. Takiego duchowego pomostu pomiędzy chrześcijańskim Okcydentem a Orientem nie przerzuci zaś tomizm, postrzegany na mistycznie i kontemplacyjnie nastawionym Wschodzie jako nazbyt racjonalistyczny.

   Warto wreszcie zauważyć, iż myśl Ojców Kościoła zna również właściwą drogę dla tych, którzy rodzą się w każdym pokoleniu chrześcijan, a którzy szukają głębszego duchowego doświadczenia, niż bogobojne zwykłe życie i konsensus z tym światem, w zupełności wystarczające większości wiernych. Drogą tą, jak wskazuje wybitny znawca zagadnienia O. dr hab. Aleksander Posacki SJ (ur. 1957), jest duchowość wtajemniczenia: prawowierny ezoteryzm chrześcijański. W kręgu Ojców reprezentowali go Klemens Aleksandryjski, św. Cyryl Jerozolimski (ok. 315-386), św. Grzegorz z Nyssy, św. Ambroży z Mediolanu czy św. Cyryl Aleksandryjski (378-444).

   Teologia i filozofia Ojców Kościoła, w naszym przekonaniu, góruje nad tomizmem z uwagi na „fundament platoński Ojców wschodnich, neoplatonizm i drogę mistyczno-ekstatyczną”, by przywołać napisane przed ponad czterema dekadami słowa narodowego mesjanisty Jerzego Brauna (1901-1975). Wszystko to stanowi prawowite dziedzictwo Kościoła, Jego skarbiec, z którego katolicy powinni swobodnie czerpać, miast poddawać się hegemonii jednego nurtu filozoficznego. Myśl Ojców niesie w sobie treść bardziej tradycjonalistyczną, niż myśl kościelna w jakiejkolwiek innej epoce. Być może tłumaczy to jej małą popularność w dzisiejszej dobie, kiedy kręgi kurialne nagminnie przypodchlebiają się „duchowi czasu”, a Tradycja częściej budzi w nich strach, aniżeli umiłowanie. Podobnego dyskomfortu nie przysparza im oczywiście tomizm, w swej unowocześnionej wersji wykorzystywany wręcz (np. przez jego wybitnego współczesnego przedstawiciela, O. prof. Mieczysława Krąpca OP) jako katolicka podbudowa demokracji bądź doktryny „praw człowieka”.

* Przeł. Barbara Bubula.

** Pomimo, iż sam św. Tomasz z Akwinu u schyłku życia stał się mistykiem.

Adam Danek

Jeden komentarz

Leave a Reply