Zmierzch dronów czy zwykły wypadek? Wokół przejęcia RQ-170.

Niedawne wydarzenia na Bliskim Wschodzie, kiedy to bezpilotowy samolot RQ-170 „Sentinel” USAF [1] w dobrym stanie dostał się w ręce irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, odbiły się szerokim echem w militarnym światku. Rozpaliły one umysły zarówno szeregu analityków jak i zwyczajnych fascynatów wojskowości, rozpoczynając interesującą dyskusję na temat zarówno samego przechwycenia pojazdu bezzałogowego jak i teoretycznych słabych stron latających dronów (odgrywających przecież coraz większą rolę w nowoczesnych armiach) czy też systemów nawigacji i łączności satelitarnej w ogóle. Tekst niniejszy stanowi pewną próbę krótkiego zebrania i podsumowania co ciekawszych głosów, które padły w tej dyskusji.

Jedna z hipotez dotycząca przechwycenia tejże maszyny głosi, iż do incydentu doszło w wyniku ataku elektronicznego, który doprowadził do przejęcia kontroli nad jej systemami sterującymi. R. Peters w swoim artykule „Zmierzch dronów…” [2] formułując tę koncepcję, podejrzewa, że swoją rolę odegrała tu siła trzecia (spoza Iranu i USA) w postaci Chin lub Rosji. Emerytowany podpułkownik armii USA twierdzi, że wykorzystano czułe punkty sił zbrojnych atlantyckiego supermocarstwa, takie jak nadmierne oparcie systemów dowodzenia na nawigacji oraz komunikacji satelitarnej. W połączeniu z brakiem żywego ośrodka decyzyjnego na pokładzie w postaci pilota zaowocowało to pełnym sukcesem – pozyskaniem samolotu w dobrym stanie, wraz z powłoką pochłaniającą fale radarowe oraz zestawem czujników rozpoznania elektronicznego. Autor, może nazbyt śmiało, nazywa to wydarzenie największą klęską amerykańskiego rozpoznania powietrznego jaka miała miejsce od roku 1960, kiedy to szpiegowski U-2 został zestrzelony nad Związkiem Sowieckim, a jego pilot -Gary Powell- dostał się do niewoli. Zarazem rozważa on ewentualny wpływ wypadków z pogranicza afgańsko-irańskiego na zmiany we współczesnej sztuce wojennej. Jeśli bowiem przeciwnik może stosunkowo łatwo uzyskać kontrolę nad bezzałogowymi pojazdami latającymi wykorzystując ich łącza komunikacyjne, to jedynym w zasadzie rozwiązaniem byłoby wcześniejsze programowanie dronów w celu wykonania ataku lub rozpoznania nad danym obszarem. Ceną byłoby jednak ograniczenie własnej kontroli nad nimi i pozbawienie się elastyczności, wraz z kluczową możliwością odwołania nakazanego ataku już po starcie pojazdów. Ponadto, nie da się wykluczyć, iż za pomocą podobnych środków strona przeciwna mogłaby w poważnym stopniu sparaliżować amerykańskie systemy komunikacji zarówno na szczeblu taktycznym jak i strategicznym, z wszelkimi tego konsekwencjami dla prowadzenia działań wojennych. Koncepcja ta, jakkolwiek zgrabnie przedstawiona, ma jednak zasadniczą wadę: złamanie kodów wojskowych, wraz ze wszelkimi systemami zabezpieczeń jest rzeczą bardzo trudną, a w czasie rzeczywistym (tj. obejmującym trwanie misji pojazdu) praktycznie niewykonalną.

Inną, mniej kontrowersyjną, możliwością jest to, że RQ 170 zdobyty został w wyniku zakłócenia sygnału GPS przez co system nawigacyjny stracił orientację co do położenia maszyny, która zwyczajnie nie wróciła do bazy i samodzielnie wylądowała na terenie Iranu. Istotna jest tu wypowiedź irańskiego specjalisty w dziedzinie elektroniki, twierdzącego, iż maszynę przechwycono właśnie w ten sposób, wraz z jednoczesnym podaniem fałszywych koordynatów, które maszyna przyjęła za prawdziwe [3]. I to nie pozostaje jednak bez wątpliwości. Głównym powodem krytyki jest fakt, iż w systemie nawigacyjnym znajduje się jeszcze układ inercjalny naprowadzania bezwładnościowego, który teoretycznie powinien wystarczyć by doprowadzić samolot nad miejsce startu. Pewnych poszlak dostarczać mogą materiały opublikowane przez Iran, przedstawiające zdobyczną maszynę. Otóż miał on wylądować nietknięty, tymczasem cały dół maszyny z podwoziem na oficjalnym materiale filmowym został zakryty. Ponadto, dopatrzono się również innych, niewielkich uszkodzeń – zatem zdobycie maszyna miało raczej bardziej „złożony” przebieg. W świetle tego wiarygodna wydaje się koncepcja, wedle której maszyna po utracie sygnału GPS krążyłaby zdezorientowana nad terytorium Iranu aż do momentu wyczerpania zapasów paliwa. Wówczas posiadany spadochron zagwarantowałby jej w miarę bezpieczne lądowanie, nie wykluczając jednak możliwych uszkodzeń. Teoria o zakłóceniu sygnału satelity geostacjonarnego, gdyby okazała się prawdziwa, miałaby implikacje bardziej znaczące od opisywanej uprzednio. Jeśli bowiem da się stosunkowo łatwo omamić te systemy, to wrażliwe na takie działanie są także układy nawigacyjne samolotów załogowych oraz pojazdów lądowych. Co więcej, w tej sytuacji naprowadzanie znacznego procentu pocisków rakietowych, bomb lotniczych czy amunicji artyleryjskiej (opartych właśnie na tandemie GPS + układ inercjalny) traci na wartości lub staje się w ogóle bezużyteczne (biorąc pod uwagę możliwość przekazania fałszywych koordynatów). Potencjał militarny Stanów Zjednoczonych oraz innych nowoczesnych armii doznałby wtedy wyraźnego uszczerbku. Natomiast zarysowane w pierwszym scenariuszu, przejęcie bezpośredniej kontroli nad samolotem zawsze pozostaje rzeczą trudną, niemożliwą do zastosowania masowego podczas ataku na pełną skalę a jedynie podczas starannie zaplanowanej i przeprowadzonej, długotrwałej operacji.

Pojawiają się głosy, że do irańskiego sukcesu w poważnym stopniu przyczyniły się zaniedbania samych Amerykanów. W 2009 roku okazało się, że iraccy partyzanci byli zdolni przechwytywać strumienie wideo przesyłane (niezabezpieczonymi kanałami i bez szyfrowania) przez samoloty bezzałogowe Predator. Lekceważenie przeciwnika wraz ze zbytnim zawierzeniem swojej przewadze technologicznej doprowadziło także do słynnej już utraty F-117 nad Serbią 27 marca 1999 roku. Istnieje relacja według której RQ 170 miał przez kilka dni leżeć na pustyni niezauważony, a znaleziony został dopiero przez pasterzy [4]. Teren został wówczas szybko zabezpieczony przez irańską Gwardię Rewolucyjną, która przejęła maszynę i skutecznie uniemożliwiła dostęp doń cywilom, zapobiegając rozprzestrzenieniu się informacji. Za stratę bezzałogowca może więc odpowiedzialność ponosić również ewentualna usterka, błąd systemów elektronicznych itp. Samolot dostałby się więc w irańskie ręce niejako dzięki życzliwemu uśmiechowi losu, bez specjalnego wysiłku ze strony zdobywców, którzy nie byli nawet świadomi jego obecności na własnym terenie.

Na chwilę obecną ciężko jest stwierdzić, co faktycznie przyczyniło się do przechwycenia amerykańskiego drona: celowe działanie Irańczyków, przypadek czy też błędy i ignorancja samego użytkownika. Niewykluczone, że doszło do nałożenia się na siebie wszystkich tych elementów. Maszyna stała się już jednak obiektem rozgrywki politycznej wraz z wyraźnymi działaniami propagandowymi z obu stron, z których jedna bagatelizującej sprawę, a druga podkreśla własne zdolności obronne. Wobec skąpości dostępnych wiadomości a także akcji dezinformacyjnej, na prawdziwie głęboką analizę tych wydarzeń, zgodną z rzeczywistością, przyjdzie jeszcze poczekać, być może bardzo długo. Konsekwencje mogą być rozmaite i być może właśnie dzięki skutkom tego wydarzenia dowiemy się części prawdy.


Dla Xportalu opracował W.D.

[1]USAF skrót od United States Air Force – Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych.

[2] http://www.armchairgeneral.com/ralph-peters-twilight-of-the-drones-recent-loss-of-rq-170-in-iran-a-possible-game-changer.htm

[3] http://news.yahoo.com/exclusive-iran-hijacked-us-drone-says-iranian-engineer-164100415.html

[4] http://theaviationist.com/category/captured-stealth-drone/

2 komentarze

Leave a Reply