Anatol Listowski: Ku rewolucyjnemu konserwatyzmowi

Od Redakcji: Kontynuując przybliżanie Czytelnikom polskich tradycji rewolucyjnego konserwatyzmu, publikujemy jeden z głosów w dyskusji na temat stosunku konserwatyzmu do rewolucji jako metody działania politycznego, drukowanej na łamach zachowawczego dziennika „Czas” w 1933 r. Udział wzięli w niej dwaj młodzi uczeni, związani wówczas ze środowiskiem konserwatystów krakowskich: Konstanty Grzybowski (1901-1970) i Anatol Listowski (1904-1987). Mimo upływu czasu publikowane poniżej uwagi Listowskiego okazują się jak najbardziej aktualne, gdy odnieść je do szeroko pojętej prawicy w Polsce współczesnej. Również dzisiaj środowiska konserwatywne, aby jakoś usprawiedliwić swą i teoretyczną, i praktyczną nieporadność wobec rozgrywających się wokół wydarzeń, chętnie sięgają po fałszywy argument, jakoby postawa rewolucyjna była z definicji obca konserwatyzmowi, a zarezerwowana dla lewicy. A tak – jak zobaczymy – nie było i nie jest. (A.D.)

Rozważania niniejsze nie mogą i nie chcą nawet doprowadzić do jakichś ostatecznych rezultatów – odwrotnie, notuję je raczej w postaci znaku zapytania.

Stoi się tu na gruncie sokratycznym. Okazji do „zaczepiania” ludzi tym nieśmiertelnym sokratesowym pytaniem „co pan właściwie myśli, gdy pan mówi, że…” byłoby wiele. Na tym miejscu chciałbym zadać tego rodzaju pytanie tylko raz, i nie gwoli zaczepki, albowiem nie dla zabawy i nie dla rzeczy błahej.

Chodzi mi tu o rzecz konkretną, a mianowicie czy myślenie kategoriami ewolucyjnymi, będące tak częstym zjawiskiem w dyscyplinach społeczno-ekonomicznych, jest na tyle uzasadnione teoretycznie, że można je, jak to się czyni, uważać za oczywiste. Stawiam to pytanie, specjalnie kierując je w stronę naszych warstw zachowawczych.

Jeżeli zauważyć, że jedno z popularnych przeciwstawień prawicy i lewicy łączy się u nas właśnie z myśleniem ewolucyjnym i rewolucyjnym, przy czym to drugie jest niemalże wyłącznym monopolem lewicy, to tym samym sądzę, iż nie podnoszę tutaj sprawy ani nadmiernie błahej, ani też ważnej jedynie niejako z teoretycznego punktu widzenia.

Myślenie ewolucyjne korzeniami swymi tkwi w naukach przyrodniczych, ściślej mówiąc w pewnych syntezach przyrodniczych dominujących w II połowie XIX oraz w pierwszym dziesiątku lat XX w[ieku] i z nich w pierwszym rzędzie czerpało swe uzasadnienie. Ewolucja miała odbywać się w przyrodzie w sposób ciągły – graficznie wyrażałaby się linią ciągłą harmonijnie wznoszącą się. Natura non facit saltus.* Przez swą prostotę i harmonijność, jak i dzięki temu, iż wierzono w prawdziwość zupełną tej teorii, starano [się] nadać jej znaczenie uniwersalne – co było rzeczą o tyle jeszcze wygodną, iż teoria sama dawała w swych kategoriach myślowych bezpieczeństwo i chroniła od niespodzianek. Wówczas było wszystko w porządku – dzisiaj nie bardzo.

Wydarzyło się bowiem to, co już częstokroć wydarzało się w dziejach przy innych okazjach. Podczas gdy teoria ewolucyjna w swej pierwotnej postaci na gruncie przyrodoznawstwa weszła w okres krytyczny, jeśli nie łagodnego zmierzchu, to właśnie na terenie na terenie społeczno-politycznym wciąż bujnie krzewi się wiara w jej płodną pierwotną postać.

Pojęcie ewolucji na terenie przyrodoznawstwa uległo, że się tak wyrażę, ewolucji. Rozwój – sądzimy dziś – nie odbywa się w sposób ciągły, lecz nieciągły, skokowo – nie w drodze stopniowych zmian, lecz właśnie susami, nagle. Linia ewolucyjna to nie harmonijnie wznosząca się linia ciągła – lecz to zygzaki przerywane – a najprawdopodobniej przy tym nie jedna, lecz kilka linii zygzakowato przebiegających – rozwój odbywa się nie jednopłaszczyznowo, ale na wielu płaszczyznach jednocześnie, a przy tym najprawdopodobniej wieloplanowo, a nawet wielokierunkowo. Innymi słowy, ewolucja odbywa się nie ewolucyjnie, lecz, wyrażając się obrazowo, ale przy tym dostatecznie ściśle – rewolucyjnie.

Jest to rzeczywistość, z którą należy się liczyć, tym samym jednak niejako podstawy „ideowe” myślenia ewolucyjnego przewartościowują się. Można tego faktu nie brać pod uwagę, ale wtedy należy sobie zdawać sprawę, że popełnia się błąd większy od tego, jaki popełniałoby się, twierdząc inaczej. Rzeczywistość społeczna przebiega również wielokierunkowo i wieloplanowo, czego choćby wyrazem jest fakt, iż kierunek tego rozwoju właściwie nie da się na pewno przewidzieć, a po drugie, iż częstokroć uderza nas swoją nielogicznością (naturalnie jest to nielogiczność pozorna). Naginanie rzeczywistości społecznej (we wnioskowaniu o jej przebiegu i w wypowiadaniu sądów o niej) do kryteriów jednopłaszczyznowego, harmonijnego światopoglądu ewolucyjnego miało swoje usprawiedliwienie wówczas, gdy wierzono w słuszność tych kryteriów – dzisiaj można postawić pytanie, czy nie jest to ujęciem fałszywym.

* * *

Elementy prawicowe u nas myślały (i myślą) na ogół ewolucyjnie. To zaś jest może powodem kilku zjawisk ujemnie się kształtujących na linii rozwojowej myśli zachowawczej w Polsce:

1) Wyłączna lokalizacja rewolucyjnego myślenia na lewicy przyciąga ku niej, ze względu na silne zaakcentowanie w myśleniu rewolucyjnym momentu ryzyka, cały szereg natur bardziej impulsywnych, o większej energii działania, o silnie zaakcentowanym pierwiastku woli.

2) Myśl zachowawcza w Polsce, aczkolwiek może się poszczycić całym szeregiem pierwszorzędnych umysłów, ale w sumie odznaczała się jakby brakiem silniejszego kośćca, brakiem silniejszej postawy życiowej, grzeszyła ona zdecydowanie pewną bojaźliwością, może i oportunizmem, i brakiem odwagi do bardziej zdecydowanych posunięć, a stąd i małą prężnością. W wyniku [tego] na naszym gruncie idee prawicowe nie odstraszając zbytnio – nie pociągały również, szczególnie młodych.

Jednej z przyczyn tego faktu szukać by może się dało właśnie w myśleniu ewolucyjnym. Dla ewolucjonizmu myślowego świat i życie są czymś, co jest już określone deterministycznie – nie istnieją zasadniczo ani tajemnice, które nie dałyby się zbadać, ani niespodzianki, które wcześniej czy później przestaną być niespodziankami, gdyż będzie je można przewidywać. Z tego punktu widzenia rewolucje społeczne nie mogą być traktowane inaczej [niż] jako zboczenia z drogi normalnego rozwoju. Możliwie, że świat tak zbudowany byłby może bardziej harmonijny, na pewno wygodniejszy i spokojniejszy. Można żałować, że jest inaczej; ale skoro jest inaczej, to już na to się nie poradzi. Niestety nie możemy ograniczać się do poznawania, świat i życie jest tym, co wytwarza się wciąż i przez nas samych, a wytwarzanie to tworzenie – a tworzenie opiera się w pierwszym rzędzie na pierwiastku woli. Myśl ewolucyjna nie podkreślała pierwiastka woli w budowaniu świata i życia – wydawało się to zbytecznym. Nie dominował i ów pierwiastek w kryteriach myślenia konserwatywnego u nas, dominował natomiast w myśleniu rewolucyjnym, tam istniał i rozwijał się „mit bohaterski”.

Jest zasadniczym złudzeniem, że postawa zachowawcza, powiedzmy wyraźniej: reakcyjna, złączona jest ślubem nierozerwalnym z myśleniem ewolucyjnym (mamy już w Europie przykłady, że tak nie jest). Zachowawca (nieszczęśliwie to właściwie dobrany termin, zanadto przypomina bierne zachowywanie, konserwowanie) może myśleć rewolucyjnie i pozostać zachowawcą – chodzi tylko o to, aby myślał kategoriami jakościowymi, a nie ilościowymi, a toć to wszystko nie to samo. Ryzykuję więc pytanie, czy nie byłoby dobrze przestawić zwrotnicę na inny tor i uaktywnić w sobie rzeczywisty, aktywny kompleks „woli”, kompleks rewolucyjny. Taktycznie zyska się na prężności. Myślowo będzie się bliższym rzeczywistego układu stosunków na świecie i w życiu.

Anatol Listowski

* Łac. „natura nie czyni skoków” [przypis Redakcji Portalu].


Źródło:
Anatol Listowski, Ewolucyjnie, czy rewolucyjnie, [w:] Konstanty Grzybowski, Anatol Listowski, Dwa głosy o konserwatyzmie i rewolucji, Kraków 1933. (Pisownię uwspółcześniono.)

Opracował Adam Danek

4 komentarze

Leave a Reply