Adam Danek: Kultura polska wobec Zachodu

   Kwestia przynależności Polski do kręgu kulturowego zwanego Zachodem wzbudza emocje, ilekroć jest dyskutowana. Dzieje się tak, ponieważ impuls do dyskusji daje zazwyczaj zakwestionowanie owej przynależności przez opiniotwórcze podmioty z Europy Zachodniej, często w połączeniu z przypisaniem Polski do świata Wschodu, postrzeganego przez wspomniane podmioty pejoratywnie, w kategoriach niższości cywilizacyjnej. Bogactwo wartościowych spostrzeżeń do rodzimych sporów o (geokulturową?) przynależność Polski może wnieść wydana względnie niedawno książka pod tytułem „Swoistość polskiej kultury i jej stosunek do Zachodu”. Stanowi ona solidnie opracowany wybór pism Stanisława Kutrzeby (1876-1946), znakomitego historyka ustroju i badacza kultury Polski, krytycznego kontynuatora krakowskiej szkoły historycznej. Składające się na nią artykuły i eseje uczonego, w oryginale publikowane w latach 1911-1939, rzucają światło na wzajemne relacje Polski i całego Zachodu w sposób nierównie głębszy – i jakże przez to odmienny – od tego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, zwłaszcza ostatnimi laty.

   Już w XVII wieku w państwach Europy Zachodniej, takich jak Niemcy, Francja i Anglia, rozwijać się zaczęła publicystyczna moda na przedstawianie Polski jako krainy niecywilizowanej i silnie zorientalizowanej (co uważano zresztą za synonimy). U podstaw tego zjawiska legły nader prozaiczne przyczyny: egzotyczne opowieści miały wówczas wzięcie, zwyczajnie dobrze się sprzedawały, podobnie jak w XIX i XX wieku literatura podróżnicza. Dlatego też opisy Polski sporządzane przez udających się do niej podróżnych angielskich, francuskich bądź niemieckich, a ukazujące jej mieszkańców jako wschodnich barbarzyńców, były odpowiedni podbarwiane i, jak dowodzili później historycy, bardziej niż na rzeczywistych obserwacjach opierały się na zmyśleniach lub fantastycznych plotkach. Dziełami polemicznymi wobec nierzetelnych, oszczerczych relacji odpowiadali ich autorom protagoniści literatury staropolskiej, jak na przykład ks. Szymon Starowolski (1588-1656) i Łukasz Opaliński (1612-1662). Tendencja do kreowania Rzeczypospolitej na „dziki Wschód” Europy wzmogła się znacznie z nadejście epoki Oświecenia z jej bezwzględną pogardą dla wszystkiego, co sama uznała za archaiczne. Domniemany orientalizm Polski okazał się ważką kwestią w czasach stanisławowskich, ponieważ posłużył mocarstwom zaborczym za jedno z uzasadnień rozbiorów Rzeczypospolitej. Propaganda febroniańskich Prus i terezjańsko-józefińskiej Austrii przedstawiała akcję rozbiorową jako misję cywilizatorską, jako motywowane humanizmem i troską o ludzkość niesienie światła zachodniej kultury nieoświeconym ludom Wschodu (dla króla Prus rozbiory uzasadniał w ten sposób m.in. Wolter). Co ciekawe, identyczny ton przybrała podówczas propaganda trzeciego z zaborców – Rosji. Może się to wydać zaskakujące, bo o ile o miejsce Polski w podziale Wschód-Zachód na upartego można by się jeszcze spierać, o tyle nikt nie kwestionowałby przynależności Rosji do Wschodu. Inaczej jednak miały się sprawy w XVIII wieku, po okresie brutalnie realizowanego okcydentalizmu Piotra I. Tamta Rosja, kierowana przez klasę polityczną mówiącą po francusku i niemiecku, administrowana przez czynowników we frakach i upudrowanych perukach czuła się już częścią Zachodu oraz lubiła to akcentować. Kraj rządzony przez anachroniczny stan rycerski we wschodnich kontuszach, żupanach i szerokich pasach jawił się ówczesnym rosyjskim elitom jako „Chiny europejskie” – według określenia przywódcy krakowskich stańczyków Józefa Szujskiego (1835-1883). Trzej zaborcy wkraczali zatem do Polski nie tylko jako zwykli najeźdźcy bezwzględnie egzekwujący swoją rację stanu, ale we własnym mniemaniu również jako zachodni Kulturträgerzy, przychodzący, aby ucywilizować zacofany Wschód.

   Badania profesora Kutrzeby nad „cywilizacją polską jako typem historycznym” skutecznie rozwiewają orientalną legendę Polski. Krakowski uczony wyróżnia w obrębie kultury elementy materialne oraz duchowe, przy czym o charakterze danej kultury nie decydują one w sposób równorzędny. Uwagę laika skupiają na sobie przede wszystkim materialne przejawy kultury, które można obejrzeć i dotknąć, lecz myliłby się ten, kto przynależność jakiegokolwiek ludu chciałby oceniać wyłącznie na ich podstawie. Naród może perfekcyjnie przyswoić sobie elementy materialne cywilizacji zupełnie sobie obcej, a mimo to jego kulturowa specyfika i odrębność pozostanie nietknięta. „Może Azjata wziąć na siebie europejski strój od stóp do głowy, może swój zarost na europejski wzór ułożyć, może przejąć wszystkie zdobycze fizyki i chemii, czy techniki przemysłowej, handlowej lub górniczej, może swoje wojsko na europejski ład zorganizować, w europejską broń je uzbroić, nawet komendy wyrazy z Europy przejąć – a przecież Azjata pozostanie w całej swej istocie, gdy duch jego inny, bo inna religia, inny światopogląd, inna etyka.” (s. 87). Najlepszego przykładu dostarcza tu Japonia po rewolucji Meiji – przyjąwszy zewnętrzne formy zapożyczone od cywilizacji Zachodu, nie przestała być przecież przez to integralną częścią Wschodu. „Wszakże nikt nie powie, że kultura japońska jest europejska, choć Japonia tak znaczną część kultury materialnej przejęła w ciągu bardzo krótkiego czasu z Europy, gdy otwarła dostęp do siebie dla tych wpływów. Spotyka się tam dziś wszakże wszystkie zdobycze techniki europejskiej czy amerykańskiej. A jednak cywilizacja ta, jak była niegdyś, tak jest do dziś zgoła obcą cywilizacji starego świata, bo dusza narodu japońskiego nie została przez nią tknięta, dalej jest tak inną, że w ogóle jej Europejczyk właściwie nie rozumie; ogląda ją ze wszystkich stron, opisuje – z zewnątrz jednak tylko, do jej wnętrza dotrzeć nie może, bo go nie potrafi odczuć.” (s. 3). O charakterze danej kultury przesądzają tedy w ostateczności jej elementy duchowe. W kulturze polskiej dają się zaobserwować pewne wpływy Wschodu, lecz ograniczają się one wyłącznie do sfery materialnej i nawet w jej granicach mają nader niewielki zasięg. Wschodnie elementy materialne na ziemiach polskich wiązały się zresztą na ogół z obecnością na nich żywiołów obcych – jak na przykład w budownictwie okazy sakralnej architektury bizantyjskiej czy żydowskiej. Natomiast duchowość i kultura wysoka zawsze miały w Polsce fundament jednoznacznie zachodni, łaciński. „Jeśli wziąć pod uwagę dwa wielkie odłamy kultury: duchowej i materialnej, toć dla nikogo, kto jasno patrzy, nie może ulegać wątpliwości, że przejęcie choćby częściowe duchowej kultury obcej, poddanie się jej przemożnemu naciskowi choćby tylko w pewnej mierze, zwłaszcza gdy chodzi o religię i ściśle z religią związane światopogląd i charakter, bez porównania więcej znaczy, niż przejęcie bez zmian żadnych, nawet żywcem, całej kultury materialnej.” (s. 87). Do Polski zaś religia, która stała się rdzeniem jej cywilizacyjnej tożsamości, przybyła z Zachodu, z katolickiego Rzymu. Ze swej strony dodajmy, iż Polska ma powody, aby uważać swa pozycję za w pewien sposób uprzywilejowaną. Należąca w pełni do kultury zachodniej, a obcująca od wieków z kulturą Orientu, może wciąż, jak to się działo w przeszłości, odegrać w relacjach między Wschodem a Zachodem rolę szczególnie doniosłą. Przypomnijmy przy tej okazji sformułowaną przez Eugeniusza Romera (1871-1954) geopolityczną teorię Polski jako pomostu pomiędzy oboma światami, predestynowanej do tego, by rozwijać się dzięki ich obustronnej komunikacji i handlowi.

   Obok rzekomej przynależności Polski do Wschodu upowszechnił się na jej temat inny stereotyp, przeciwstawny do pierwszego, a często spotykany i współcześnie. Chodzi o tezę o młodszości cywilizacyjnej, zgodnie z którą Polska co prawda zalicza się do cywilizacji zachodniej, ale cywilizacja owa została jej przyniesiona przez starsze państwa Zachodu, w związku z czym kulturę polską wypada postrzegać jako wtórną wobec tamtych państw, zależną i – w domyśle – niższą czy gorszą od nich. Pisma Kutrzeby stanowią wyśmienite remedium na kompleksy tego rodzaju. W jego ujęciu poszczególne kultury narodowe w obrębie cywilizacji zachodniej składają się z tych samych zasadniczych elementów – i w tym sensie są równoprawne – lecz w przypadku każdej z nich elementy te musiały się dostosować do innych warunków lokalnych, co wpłynęło też na ich wzajemne relacje. „Różne zaś ustosunkowanie choćby tych samych pojęć wyda zaś w rezultacie – owoc odmienny, inną kulturę.” (s. 88). Kulturowa odrębność i swoistość narodów europejskich wyrasta właśnie z tego zróżnicowanego rozłożenia akcentów. Nie ma podstaw, by kulturę polską uważać za wtórną wobec Zachodu jako całości bardziej niż hiszpańską albo niemiecką. Kutrzeba pisze: „Mniej może wyrobienia myślowego w tej naszej kulturze, wydoskonalenia twardej woli, więcej uczuć i temperamentu; lecz jeśli młodszą tę kulturę można nazwać jako w stosunku do innych zachodnich opóźnioną nieco, jako nie tak pogłębioną pracą wytężającą ducha, to można ją także z dumą młodszą nazwać, iż w niej zdrowia moralnego, żywotności, siły, rozmachu, chęci do życia, szlachetnego ideału, więcej chyba, niż zwykle u tych innych, starszych kultur, doszukać się można.” (s. 116). Rekomendując wszystkim lekturę wyboru dzieł krakowskiego uczonego, dedykujemy jego powyższe słowa tym, którzy Polskę pomawiają o zaściankowość, a po cywilizację wysyłają ją na kolanach do Berlina, Brukseli bądź Paryża – dając dowód żałosnego prowincjonalizmu i niewolniczego poczucia niższości.

                                                                          Adam Danek

Stanisław Kutrzeba, Swoistość polskiej kultury i jej stosunek do Zachodu. Wybór pism, red. Stanisław Grodziski, Jacek Kloczkowski, Bogdan Szlachta, wyd. Ośrodek Myśli Politycznej – Księgarnia Akademicka, Kraków 2006, ss. [XXII] 366.

melancholia-1894

5 komentarzy

Leave a Reply