Dziś wielu europejskich polityków i dziennikarzy głównego nurtu roni krokodyle łzy nad starożytną syryjską Palmyrą, która znalazła się pod kontrolą terrorystów. Wyrażają zaniepokojenie, że uzbrojenie bojownicy „Państwa Islamskiego” zniszczą Palmyrę i mieszczące się w niej ruiny wielkiego miasta, które niegdyś było ważnym punktem na mapie świata. Nie byłby to pierwszy przypadek niszczenia dziedzictwa kulturowego przez „Państwo Islamskie”.
Emocje te cechuje jednak głęboka hipokryzja, gdyż wielu spośród tych, którzy teraz są tak zatroskani, w rzeczywistości byli ideologicznymi promotorami “Państwa Islamskiego” i innych grup terrorystycznych aktywnych w Syrii i Iraku. Popierając tzw. syryjską rewolucję, dawali im wsparcie.
Dziś “Państwo Islamskie” wykonuje po prostu swoją pracę – niszczy cywilizację, dezintegruje państwa, zabija każdego, kto reprezentuje „ład” w najbrutalniejszy możliwy sposób. Rozbija Syrię, geopolityczną przeszkodę na drodze do celów Waszyngtonu i Brukseli.
W samym wzorze nie ma nic nowego.
W Kosowie albańscy ekstremiści nie ograniczali się do atakowania Serbów. Atakowali i niszczyli serbskie cerkwie i cmentarze. Nie chcieli jedynie pozbyć się ludności serbskiej, dążyli do usunięcia historycznej obecności Serbów. Kosowscy Albańczycy profanowali serbskie groby „dekorując” je martwymi zwierzętami.
W południowym Kaukazie, ormiańskie kościoły i klasztory stały się celem sił azerskich podczas wojny o Górski Karabach. Ormiańska katedra w Szuszi została przez Azerów zdewastowana i zamieniona na magazyn broni.
Nie jest przypadkiem, że ten barbarzyński i skierowany przeciwko kulturze sposób prowadzenia wojny, był realizowany przez „ochotników” (takich jak dżihadyści z Czeczenii i Afganistanu) zarówno na Kaukazie, jak i w byłej Jugosławii.
Niszczenie dziedzictwa kulturowego, historycznego, religijnego i narodowego jest skuteczną metodą tworzenia faktów dokonanych na polu walki geopolitycznej. Celem tych „środków prowadzenia wojny” jest odcięcie wrogiej ludności od jej historycznych, kulturowych i religijnych więzi wspólnotowych i tożsamości.
To właśnie jest kluczową koncepcją ideologiczną ponowoczesnego i liberalnego Zachodu. To samo realizowane jest w Europie – oczywiście za pomocą innych środków, soft power. Tu nasze elity polityczne i kulturalne zaprzeczają istnieniu i znaczeniu wspólnotowych tożsamości. Na uniwersytetach fantazjują o intelektualnych hologramach w rodzaju „tożsamości hybrydowych” itp. Walczą z religią, „dekonstruują” rodzinę. Stworzyli cały gatunek literacki, który neguje istnienie „męskiego” i „żeńskiego”. Zamieniają kościoły na sklepy i apartamentowce. Czczą “jednostkę”, która posiada “wolność” działania w ramach “społeczeństwa otwartego”, co w rzeczywistości oznacza globalny “wolny rynek”.
Rosyjski filozof i geopolityk Aleksandr Dugin opisał ten proces, jako sposób rozprzestrzeniania nowoczesnego „idiotyzmu”. W starożytnej grece, termin idiōtēs oznaczał obywatela nieposiadającego umiejętności zawodowych. Idiōtēs byli też ci Ateńczycy, którzy odmawiali udziału w życiu publicznym – ludzi pozbawionych więzi wspólnotowych.
“Państwo Islamskie” jest dziś buldożerem użytym w wojnie przeciwko więziom wspólnotowym na Bliskim Wschodzie. W tym rozumieniu stanowi ono zbrojne ramię zachodniego liberalizmu.
2 komentarze