Gilad Atzmon: Żydowska lewica i jej „solidarność” z Palestyną

W swoim wystąpieniu mówiłeś o infiltracji i niszczeniu od środka ruchu solidarności z Palestyną przez żydowską lewicę. Jaki jest jej ostateczny cel?

Kilka lat temu Philip Weiss, redaktor naczelny żydowskiego propalestyńskiego serwisu Mondoweiss przyznał wprost w rozmowie ze mną, że w jego opinii działalność propalestyńska służy na dłuższą metę “własnym interesom Żydów.”

Tworzy ona (fałszywy) obraz żydowskiego pluralizmu politycznego. Sugeruje, że nie wszyscy Żydzi są „źli”, że nawet polityka żydowska może być etyczna i uniwersalna.

Żydowskim liberałom nie podoba się, że ujawniam ich podstęp w tej sprawie. Poświęcili sporo czasu na próby uciszenia mnie i mają ku temu powody – przedstawiłem przekonujące argumenty sugerujące, że żydowska solidarność z Palestyną nie jest rozwiązaniem, ale rdzeniem problemu.

Lewica żydowska jest o wiele bardziej problematyczna i niebezpieczna od radykalnych prawicowych syjonistów. Można powiedzieć, że syjonizm jest celebracją żydowskiego „symptomu.” Tak zwani antysyjoniści chcą odmówić nam wszystkim dostępu do tego symptomu.

Jeśli władzę żydowską określimy, jako władzę umożliwiającą tłumienie dyskusji na temat władzy żydowskiej, Mondoweiss, Żydowski Głos Dla Pokoju, Democracy Now, Noam Chomsky i inni dzień i noc realizują to zadanie.

W prostacki sposób zakreślają granice dyskursu stosując poprawność polityczną. Mondoweiss posunęło się nawet do zakazania krytyki Izraela w kontekście żydowskości. Ta próba przejęcia dyskursu przez pewien czas się udawała. Jednak dziś już nie działa, i cieszę się, że mogłem się trochę do tego przyczynić.

Tak jak inny komentatorzy i myśliciele wskazywałem na kontrolowaną opozycję, której jedynym celem jest realizowanie „własnego interesu Żydów” jak nieroztropnie lub odważnie przyznał Weiss w 2011 r.

W jaki sposób ruch solidarności z Palestyną jest wpisywany w żydowskie interesy i żydowski dyskurs?

O ile w przeszłości sprawę palestyńską na gruncie etycznym, politycznym i prawnym określało prawo Palestyńczyków do powrotu, rosnąca dominacja liberalnych Żydów w ruchu przesłoniła to fundamentalne zagadnienie. Zatonęło pod tsunami zwodniczej terminologii mającej robić dobre wrażenie na części diaspory żydowskiej i tym co zostało z izraelskiej lewicy. Wszystko to odbyło się kosztem Palestyńczyków.

Prawo do powrotu wpisywało sprawę palestyńską w kontekst historyczny, polityczny, prawny i moralny. Nowa terminologia – „koniec okupacji”, „kolonializm”, ”apartheid” a nawet bojkot i sankcje legitymizują państwo żydowskie w granicach sprzed 1967 r. Całkowicie odrzucają sprawy uchodźców, Gazy i diaspory palestyńskiej.

Zamiast tego, kierują uwagę wyłącznie na sprawy istotne dla Zachodniego Brzegu. Czemu? Bo Zachodni Brzeg jest przedmiotem wewnętrznej debaty Żydów. O ile większość Żydów na świecie uznaje Zachodni Brzeg za integralną część wielkiej Erec Jisrael, paru liberalnych Żydów z Manhattanu głosi, że Tel Awiw jest prawdziwym spełnieniem projektu syjonistycznego. Konsekwencje są tragiczne. Z powodu rosnącej dominacji Żydów w ruchu solidarności z Palestyną, cały ruch zredukowano do dysputy w ramach społeczności żydowskiej. To być może tłumaczy, dlaczego ruch solidarności jak dotąd nie osiągnął nic dla Palestyny. Powstał po to, by ponieść klęskę i zrealizował ten cel.

Krótko mówiąc, ruch solidarności z Palestyną jest teraz ruchem żydowskim mającym na celu solidarność z Żydami. Byłoby to zabawne, gdyby nie wiązało się z tragedią innych ludzi.


W jaki sposób ruch solidarności z Palestyną w ostatnich latach został wpisany w szerszy ruch “sprawiedliwości społecznej” (praw imigrantów, LGBT, feminizmu)?

Włączenie solidarności z Palestyną w szerszy ruch mogłoby być dużym i pożądanym krokiem naprzód. Jednak, czy rozbijanie społeczeństwa według sektorów polityki tożsamości jest dobre? Z pewnością nie .

Przez ostatnie 60 lat klasa pracująca była nieustannie wyzyskiwana. Ludzie, których nazywano klasą pracującą, to dziś klasa bezrobotna, sytuacja wielu z nich jest bardzo zła. Dlaczego?

W odróżnieniu od (istniejącej w wyobraźni) “starej dobrej robotniczej lewicy”, która obiecywała zjednoczenie nas wszystkich przeciwko kapitałowi i Imperium, neomarksiści i entuzjaści jesziwy frankfurckiej poświęcili sporo wysiłku na rozbicie spójności klas pracujących i szerzej całych społeczeństw zachodnich.

Zamiast łączyć ludzi, co było ideałem starej lewicy, dzielą nas na plemienne sektory. Przekształcono nas w mozaikę wielu podobnych Żydom plemiennych grupek określanych w dużej mierze przez biologię (kolor, płeć, preferencje seksualne, rasę itd.). Nie zaskakuje jednak, że żydowscy handlarze tożsamością są najlepsi w byciu Żydami. Żydzi realizują plemienne strategie przetrwania (politykę tożsamości i etnocentryzm) od 3000 lat. Ta forma polityki plemiennej jest raczej nowa dla innych grup, co tłumaczy, dlaczego polityka tożsamości zawiodła tych, którzy byli na tyle głupi by zacząć jej realizację.

Mamy dziś do czynienia z mnogością marginalnych i pozbawionych skuteczności kampanii tożsamościowych sparaliżowanych przez poczucie bycia ofiarą. Feministki są prześladowane przez patriarchat, czarni przez białych, geje przez homofobów, muzułmanie przez islamofobów, a teraz Palestyńczycy przez syjonistów. Tworzona jest dychotomia wyobrażonego i ulotnego „prześladowcy” i konkretnej i świadomej „ofiary”.

Wynika z tego problem: ci, którzy pogrążają się w narracji ofiary kończą sparaliżowani. Uczą się obwiniać innych i usprawiedliwiać siebie. Ofiary nigdy nie patrzą w lustro, nie biorą odpowiedzialności za swój los.

Od dłuższego czasu widzimy, jak paru Palestyńczyków na Zachodzie i żydowskich liberałów rozprzestrzenia płytką i zwodnicza terminologię, która odsuwa narrację od Palestyny i jej oporu: kolonializm, apartheid, bojkot i sankcje – wszystko oprócz budowania rakiet i zbrojnego oporu. Służy to w oczywisty sposób państwu żydowskiemu. Zamiast walki palestyńskich bojowników o wolność, konflikt zredukowano do pozbawionej znaczenia dyskusji między dwoma żydowskimi stanowiskami.

Chociaż część Palestyńczyków na Zachodzie i organizacji pozarządowych dołączyła do tego niszczycielskiego i dobrze dofinansowanego projektu żydowskich liberałów, Hamas nie wpadł w tę pułapkę. Izraelska piechota w Gazie przeszła ubiegłego lata przez maszynkę do mięsa. Napotkała gwałtowny palestyński opór. Kiedy Chomsky i Dershowitz debatowali nad kwestiami „przyszłości Palestyny”, młodzi Palestyńczycy szykowali się do boju. Gdy Open Society syjonistycznego liberała Sorosa finansowało trasę LGBT na rzecz bojkotu po Ameryce, inżynierowie Hamasu kopali tunele i budowali rakiety. Jestem przekonany, że przywódcy ruchu oporu w Gazie zrozumieli, że walka o „palestyńską politykę queer” nie jest drogą wiodącą do wyzwolenia Palestyny.

Źródło: gilad.co.uk
Rozmawiał John Friend
Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl

Gilad-Atzmon-007

Leave a Reply