Kraków: Eksmisja na bruk?! Nie na naszej warcie!

Od Redakcji: Stałym elementem ponurej patologii polskiego kapitalizmu stały się „eksmisje na bruk”, najczęściej przeprowadzane na osobach starszych, samotnych i schorowanych, poprzedzone wieloma miesiącami wyszukanego nękania mającego nakłonić taką osobę do samodzielnego opuszczenia mieszkania – zazwyczaj zamieszkiwanego przez kilkadziesiąt lat, stanowiącego jedyny majątek, ostatnie bezpieczne miejsce a czasami dosłownie cały świat. Dziś w Krakowie udało się skutecznie zablokować taki proceder. Eksmitowaną miała być 74-letnia Maria Wiącek, córka oficera Legionów Piłsudskiego, Wojska Polskiego, Armii Krajowej i WiN-u… Przedstawiamy relację i nagranie autorstwa naszego redakcyjnego kolegi obecnego na miejscu.

O eksmisji zaplanowanej na 10:00 w poniedziałek dowiaduję się przypadkiem w niedzielę po południu, za późno by organizować większą akcję sprzeciwu. Na miejscu stawiam się sam krótko po dziewiątej. Krowoderska 56 na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się spośród innych krakowskich kamienic. Uwagę przykuwa jeden detal: wszystkie okna i parapety na parterze i pierwszym piętrze wymieniono na nowe, pomijając tylko jedno okno na parterze po prawej stronie. To mieszkanie numer jeden, należące do pani Marii Wiącek, w którym za godzinę ma się zjawić komornik w asyście policjantów. Akurat ktoś wchodzi do bramy, szybko podchodzę, przedstawiam się i wyjaśniam, że chcę pomóc w blokadzie eksmisji. Trafiam w dziesiątkę: to jeden ze znajomych pani Marii, których w mieszkaniu zjawiło się już kilku. Sąsiedzi, członkowie organizacji kombatanckich i niepodległościowych, jest nawet ktoś, kto – tak jak ja – dowiedział się o sprawie przypadkiem. Mieszkanie jest bardzo skromne, ale nad wyraz schludne i czyste. Jego właścicielka schorowana, przykuta do łóżka. Gdy tylko zaczyna opowiadać o sprawie, płacze. Wspólnie ją uspokajamy; będzie dobrze. Szybko wyjaśniam zebranym, jak skutecznie nie dopuścić do eksmisji. Z przedstawionych dokumentów naprędce poznaję historię rodziny i kulisy sprawy. Maria Wiącek urodziła się w 1941 roku. Jej ojcem był sławny Mieczysław „Sztylet” Wiącek z Tarnobrzegu, oficer Legionów Piłsudskiego, Wojska Polskiego, Armii Krajowej i WiN-u, który brał udział w słynnej akcji rozbicia zarządzanego przez Ukraińców hitlerowskiego więzienia w Mielcu w 1943 roku. Zginął 15 czerwca 1946 roku w Przedleszczanach zabity przez Urząd Bezpieczeństwa. Jego córka mieszka przy ul. Krowoderskiej 56/1 w Krakowie już siedemdziesiąt lat. O mieszkanie pozwała ją Gmina Kraków, pisma sądowe nie docierały do rąk pozwanej, sąd wydał wyrok zaocznie: eksmisja bez prawa do lokalu socjalnego i zapłata kosztów sądowych. Od tamtej pory straszą eksmisją, odcięli ogrzewanie i gaz, zamurowali otwory wentylacyjne.

Punktualnie o 10:00 dzwonek do drzwi. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami ustawiamy się w korytarzu, szczelnie blokując przejście. Otwieram drzwi. Pani komornik w asyście patrolu Policji macha legitymacją i niebezpiecznie skraca dystans, ale w ostatniej chwili wyhamowuje. Spokojnie wyjaśniam sytuację: pani Maria jest chora i kategorycznie nie życzy sobie gości… Poza tymi już zaproszonymi. Zostaję wylegitymowany, po zarzuceniu mi braku umocowania do „reprezentowania strony” z głębi mieszkania szybko trafia w moje ręce pełnomocnictwo podpisane przez panią Marię. Na klatce schodowej zamieszanie, sąsiedzi włączają się w akcję sprzeciwu wobec eksmisji. Ktoś zaczyna tyradę na temat żydowskiego, antypolskiego rasizmu. Policjanci robią się coraz bardziej opryskliwi. Pytam panią komornik, jakie widzi wyjście z patowej sytuacji zanim nastąpi eskalacja. Tłumaczę, że stan zdrowia pani Marii zdecydowanie nie pozwala na takie działania wobec niej. Po krótkiej naradzie z policjantami komornik decyduje się na wezwanie lekarza. Przed karetką pojawia się jednak jeszcze jeden patrol prewencji. Ze strony funkcjonariuszy padają kuriozalne stwierdzenia i pozaprawne groźby. W końcu podjeżdża karetka. Lekarka, ratownik medyczny i pielęgniarka zostają przepuszczone w głąb mieszkania. Od progu mówią, że nie mają uprawnień do podjęcia decyzji co do ewentualnego przymusowego transportu lokatorki. Jednak nawet pobieżne badanie pani Marii odsuwa wszelkie wątpliwości: ona naprawdę jest schorowana i przestraszona. Przymusowe przewiezienie do szpitala nie wchodzi w grę. Komorniczej ekipie pozostaje ostatnia deska ratunku – namówienie „problematycznej” lokatorki do zgody na transport medyczny i wywiezienie w nieznane. Pani Maria oczywiście nie chce o tym słyszeć, umacniam ją w tej decyzji. Przez łzy krzyczy do komornik, że chce tylko spokoju. Wreszcie odpuszczają. Pozostaje sporządzenie i podpisanie protokołów z niewykonanej eksmisji. Na końcu powiadomienie: na czynności komornicze przysługuje odwołanie do Sądu Rejonowego. Przed bramą kamienicy niespodzianka – szefowa spółdzielni mieszkaniowej na wieść o niepowodzeniu eksmisji traci nerwy, protokoły każe podpisywać swojej młodszej koleżance bez zapoznania się z nimi. Dziś się udało, ale tak łatwo nie odpuszczą. Trzeba się organizować i blokować dalej!

Michał Prokopowicz

DSC_0263

6 komentarzy

Leave a Reply