Michał Mazur: Aleppo wyzwolone, medialna propaganda zwyciężona

W światowych mediach głównego nurtu aż roi się od doniesień nt. sukcesów syryjskiego wojska i sojuszników w Aleppo. Większość z nich została jednak zmanipulowana w rażący sposób, by naginać fakty do popieranej przez establishment tezy – że upadek zbrojnych band islamistów oznacza tragedię dla ludności miasta, zaś dla Europy kolejnych uchodźców. W rzeczywistości jednak jest inaczej: dzięki mediom społecznościowym wiadomo, że zdecydowana większość mieszkańców miasta cieszy się z sukcesów sił rządowych, a tłumy świętują na ulicach miasta:

Według oficjalnych informacji, ostatnie ogniska oporu terrorystów zajmują już tylko około 2 procent powierzchni miasta.

Radość panuje także w kurdyjskiej dzielnicy Szeik Maksud – rozbicie większości dżihadystów oznacza, że znacząco spadła ilość rakiet i pocisków wystrzeliwanych przezeń na wszystkie tereny miejskie (także te pod kontrolą YPG, nie tylko rządu). Kurdowie na początku grudnia brali też udział w wyzwalaniu terytoriów sąsiadujących z zamieszkiwaną przez siebie dzielnicą.

Do Aleppo przybyli przedstawiciele państwowych mediów syryjskich, rosyjskich i irańskich (poniżej zamieszczamy nagranie wykonane przez zespół irańskiej Press TV):

[często powtarzający się okrzyk „Allah hajir dżeisz” oznacza mniej więcej tyle, co „Boże ochraniaj Armię”]

Co ciekawe, na miejscu jest także dwoje aktywistów z Wielkiej Brytanii, również potwierdzających powyższe obserwacje: Vanessa Beeley oraz pastor Andrew Ashdown. Przyjechali oni do miasta kilka dni temu. Nie jest to ich pierwsza wizyta w Syrii (i Aleppo) – odwiedzali oni Syrię regularnie jeszcze na wiele lat przed wybuchem wojny, toteż tym większym szokiem (i jednocześnie impulsem do większego zaangażowania) był dla nich upadek jednego z najbardziej nieskłóconych religijnie społeczeństw Bliskiego Wschodu. Nie jest to również ich pierwsza podróż po wybuchu wojny: na przestrzeni ostatnich lat mieli oni wielokrotnie możliwość rozmów ze zwykłymi Syryjczykami, a także z przedstawicielami syryjskich władz. Informacje uzyskane od jednych i drugich były ze sobą wzajemnie spójne, jednak najczęściej było tak, że obraz wyłaniający się z tych dociekań okazywał się zupełnie inny, niż prezentowany w mediach głównego nurtu.

Nie inaczej jest obecnie, toteż na potrzeby polskiego Czytelnika pozwoliliśmy sobie zaprezentować i przetłumaczyć na polski co bardziej interesujące fragmenty ich relacji – tym bardziej, że sporo w nich aspektów opisywanych wcześniej także na łamach Xportalu. Wśród nich pojawia się także wątek grupy White Helmets (pol. Białe Hełmy), finansowanej przez establishment zachodni i wielkich spekulantów (Soros), a podszywającej się pod Obronę Cywilną Syrii. Według mediów głównego nurtu mieli oni działać aktywnie na rzecz ratowania cywilów, szczególnie w Aleppo (między innymi, to oni znaleźli się na sławnym zdjęciu przedstawiającym „cudem uratowanego” Omrana siedzącego w karetce). Jednak jak stwierdziła wczoraj Vanessa Beeley, mieszkańcy dzielnic kontrolowanych wcześniej przez „rebeliantów”, zapytywani o Białe Hełmy najczęściej nie wiedzą nawet, o kogo chodzi (podobne relacje, pojedyncze jednak, pojawiały się już wcześniej):

Oszustwo White Helmets

Podczas wizyty w Hanano [dzielnica wschodniego Aleppo, niedawno wyzwolona] rozmawiałam z wieloma cywilami, którzy zostali wyzwoleni od terrorystów popieranych przez państwa NATO i Zatoki Perskiej. Wszystkich ich pytałam, czy słyszeli o White Helmets. Wszyscy sprawiali wrażenie zaskoczonych takim pytaniem, większość odpowiadała, że nie. 

Nieliczni odpowiadali, że słyszeli o pracownikach, którzy nazywali siebie „obroną cywilną” i współpracowali z terrorystami. Zapytałam, czy pomagali także cywilom, tylko jeden mężczyzna powiedział, że czasami pomagali jemu i jego rodzinie. 

Zapytałam także pracowników syryjskiego Czerwonego Półksiężyca [arabski odpowiednik Czerwonego Krzyża, w Syrii działający zarówno na terytoriach rządowych jak i tzw. rebelianckich], którzy nieśli pomoc w Hanano. Twierdzili, że nigdy nie napotkali Białych Hełmów przez cały okres od kiedy pracowali w Hanano, odkąd te tereny zostały najechane i zajęte [przez terrorystów] w 2012 roku.

Powiedziano mi także, że żaden z pracowników White Helmets nie poddał się amnestii [na którą w Aleppo zdecydowało się około 2 tys. bojowników różnych frakcji – nie licząc osób popierających ich czynnie, choć nie będących stricte członkami grup zbrojnych], co z kolei rodzi pytanie… gdzie dokładnie przebywają White Helmets? Jeśli naprawdę byliby neutralną, niezależną organizacją działającą dla dobra całej ludzkości, to dlaczego nie niosą pomocy uciekającym cywilom? 

Jeden z dowódców Gwardii Narodowej, wspomagającej syryjską armię, powiedział mi dziś wieczorem, że podczas walk o Ramousa znaleźli jednego bojownika, który miał trzy identyfikatory [ang. ID cards] w swej kieszeni: jeden od Turcji, drugi od al-Nusry [syryjskiej gałęzi al-Kaidy] a trzeci od White Helmets.

To tylko kilkoro dzieci z niedawno wyzwolonego Hanano we Wschodnim Aleppo. Wiele z nich wznosi okrzyki „Bóg, Syria, Baszar!” Osoby rozdające jedzenie powiedziały nam, że to pierwszy dzień, kiedy dzieci nie głodują i są wreszcie najedzone. Wszyscy nasi rozmówcy twierdzili, że al-Nusra i pozostałe grupy terrorystów ukryły dla siebie zapasy żywności i lekarstw, racjonując cywilom chleb i wodę, resztę gromadząc i sprzedając im po zawyżonych cenach [faktycznie, na wielu zdjęciach, także tych nieopatrznie przesyłanych przez strony popierające „syryjską rewolucję”, tusza niektórych „rebeliantów” na tle wychudzonych cywilów bardzo rzucała się w oczy]. Częsta taktyka, gdy popierani przez NATO terroryści zajmowali terytoria w Syrii.

Podczas gdy ONZ i dobrane doń „organizacje pozarządowe” finansowane przez rządy państw lub Sorosa płaczą nad „oblężeniem” w Hanano i innych dzielnicach Wschodniego Aleppo, widzimy przełamanie prawdziwego oblężenia. Uwięzienie dziesiątek tysięcy syryjskich cywilów wreszcie się skończyło, a dzieci wychodzą wreszcie na zewnątrz po czterech latach szorstkiego życia, naznaczonego ukrywaniem się przed zemstą terrorystów, ich brutalnością, głodem i strachem.

Ich twarze i oczy mówiły nam wiele o okrucieństwie i biedzie, jakich doświadczyli.
Wszystkie z nich jednak momentalnie zaczynały się uśmiechać na pytanie o to, co sądzą o wyzwoleniu przez Syryjską Armię Arabską.

Jeden z chłopców, Mohammed, na łyżworolkach, powiedział nam w trakcie kręcenia relacji video: „czułem się jak w piekle, a teraz jesteśmy z powrotem w niebie”.

Korporacyjne media nadal będą snuć swoje kłamstwa, ale prawda będzie je niszczyć – zwłaszcza, że prawda pochodzi od tych samych dzieci, na straży których media te rzekomo stały w ciągu ostatnich czterech lat. Godne pogardy usprawiedliwienie dla dziennikarstwa, które powinno być karalne za wykorzystywanie dzieci do promowania wojny, która te dzieci zabija.

Bardzo ciekawe obserwacje poczynił również pastor Ashdown. Odbiorcę zagranicznego może zaskakiwać, że uniwersytet w Aleppo nie tylko działa, ale jest także w stanie zorganizować Targi Karier, niby żywcem przeniesione z zachodniego uniwersytetu – trwające trzy dni, z udziałem przedstawicieli biznesu, organizacji pozarządowych (w przypadku Syrii głównie org. humanitarnych pomagających tzw. uchodźcom wewnętrznym) oraz z ofertą szkoleniową skierowaną do studentów:

Niestety, należy wspomnieć, że uniwersytet był wielokrotnie celem ostrzału tzw. umiarkowanych rebeliantów; w ich wyniku na przestrzeni ostatnich lat wielu jego studentów i pracowników straciło życie. Bomby i pociski islamistów spadały (i póki co, spadają nadal – choć teraz już z mniejszą częstotliwością) także na pozostałe tereny cywilne; pomimo tego obywatele jak i władze starają się, by życie codzienne wyglądało w miarę normalnie.

Przeczuwałem, że przybyłem do Aleppo w historycznej chwili, a dziś wieczorem myślę, że to prawda.

Przez całą noc trwał nieustający ostrzał ostatnich enklaw rebeliantów, które wszystkie widzę z mojego pokoju hotelowego. Co kilka sekund ogromne eksplozje rozdzierają powietrze i rozświetlają nocne niebo, przeplatając się z seriami strzałów. Widzę pociski smugowe i ślady rakiet trafiających w cel. 

To jest przerażające, nieugięty i długotrwały atak, który trwa już od godziny. Obserwuję i słucham ze smutkiem i nie do końca jasnymi uczuciami. Odczuwam smutek, bo jako duchowny mam wstręt do przemocy, nienawiści i konfliktu, myślę o cywilach uwięzionych w tym piekle  i zastanawiam się, ilu z nich umiera – ponieważ jak każdy inny, chcę tylko spokoju. Jednak w ciągu ostatnich kilku lat słuchałem głosów zwykłych Syryjczyków, których krzyki i przemoc z rąk ugrupowań ekstremistycznych wspieranych przez społeczność międzynarodową zostały zignorowane przez świat zewnętrzny; oraz których cierpienie w konflikcie zostało wykorzystane i spotęgowane przez arogancką bezkompromisowość i okrutną determinację międzynarodowej polityki, która nie ma nic wspólnego z prawami człowieka czy interesami Syryjczyków.

Faktem jest, że w całym kraju i wśród mieszkańców Aleppo – w tym tych, którym w końcu udało się uciec z obszarów kontrolowanych przez terrorystów, przynoszących straszne opowieści o niegodziwościach doświadczonych od nich – każdy chce zobaczyć terrorystów pokonanych i zakończenie wojny. Niezależna dziennikarka Vanessa Beeley przeprowadziła wczoraj wywiad z pewną kobietą, która uciekła ze wschodniego Aleppo kilka dni temu i której ośmioletnia córka została zabita, a mąż postrzelony przez „rebeliantów”, i która widziała, jak terroryści postrzelili w usta kobietę proszącą ich o żywność. Jej rozmówczyni powiedziała „mam nadzieję, że Armia nie okaże im żadnej litości. To zwierzęta i zasługują na śmierć.”

Społeczność międzynarodowa wzywa do zawieszenia broni. Dlaczego właśnie teraz, gdy syryjska armia czyni wielkie postępy, fetowane przez mieszkańców Aleppo, a każde zawieszenie broni do tej pory było wykorzystywane do zaopatrywania terrorystów? Ostatnie zawieszenie broni, dwa tygodnie utrzymywane przez rząd, było regularnie łamane przez „rebeliantów” ostrzeliwujących zachodnie Aleppo [pod kontrolą rządu]. Dziesiątki niewinnych cywilów zostało przezeń zabitych i rannych. To nie Rząd atakuje swoich obywateli. Przed sobą mam miasto, w którym, tak jak na innych terenach pod kontrolą rządu, cywile różnego wyznania i pochodzenia etnicznego żyją ze sobą w zgodzie.

Stoję kilka kilometrów od strefy walki, ale jestem bezpieczny. Bombardowanie odbywa się nie w całym mieście, ale tylko w tych małych enklawach miejskich, gdzie nadal siedzą „rebelianci”. Większość osób cywilnych, które były w stanie uciec z tych obszarów jest pod opieką w ośrodkach prowadzonych przez rząd i syryjski Czerwony Półksiężyc, korzystają także z pomocy dostarczanej przez Rosjan. Wszyscy mówią o „rebeliantach” strzelających do tych, którzy próbowali opuścić okupowane przez siebie dzielnice. (Niewielu słyszało cokolwiek o „Białych Hełmach”, a ci, którzy słyszeli cokolwiek mają o nich niewiele dobrego do powiedzenia, gdyż tamci współpracowali z terrorystami).

Więc stoję tutaj, oglądając walkę z mieszanymi, głęboko sprzecznymi uczuciami … smutkiem z powodu utraty życia tak wielu ludzi, jednocześnie odczuwając tak jak wielu innych w tym mieście, że rząd syryjski został pozbawiony innego wyboru.

Rozwiązanie polityczne można będzie znaleźć dopiero gdy walka ustanie, ale jest jasne, że tak długo, jak popierani przez Zachód, powiązani z Al-Kaidą terroryści będą działać, nie będzie pokoju w mieście i kraju. Wierzcie mi, że większość Syryjczyków popiera armię. Zachodnich rządów i mediów nie interesuje, by posłuchać zwykłych Syryjczyków; chcą tylko realizować swoje własne programy, sprawiając, że brutalny konflikt i cierpienia po wszystkich stronach trwają już zbyt długo. Oglądając bezlitosną walkę odbywającą się na moich oczach, czuję, że niestety nie ma innej opcji.

A kiedy walka się skończy, w Aleppo i w innych częściach kraju, zacznie się bez wątpienia trudne i bolesne zadanie odbudowy życia ludzkiego.


W mediach społecznościowych krąży też zdjęcie bliżej nieznanego autora. Nie jest ono zbyt dobrze wykadrowane, jego jakość również pozostawia wiele do życzenia. Pomimo tego, ma ono pewną wartość artystyczną – z uwagi na przedstawianą sytuację, złapaną w kadr chwilę. I emocje, które oddaje. Widzimy nań rozradowanych chłopców z Aleppo, grających w piłkę z… żołnierzem Hezbollah. To są ci „terroryści” popierający „reżim”, „dziesiątkujący cywilów” itd. – jak usłużnie (dez)informują nas zachodnie media głównego nurtu i aktywiści Sorosa.

aleppo-football

(oprac. i tłum. M. Mazur)

Aleppo 13-12-2016 meczet

 

3 komentarze

Leave a Reply