Bartosz Bekier: Podróżując po ogarniętym wojną Bliskim Wschodzie, a także Donbasie, czy odwiedzając wcześniej wzgórza Sarajewa, z których strzelał Pan w kierunku miasta, miałem w pamięci wyznanie, które jest Panu przypisywane: „Lubicie słowa: wojna domowa? Ja bardzo”. Czy jest coś, co lubi Pan w wojnie domowej na Ukrainie?
Eduard Limonow: Jeśli chodzi o wojnę domową – przytoczył Pan fragment z mojej książki „Dziennik nieudacznika”, którą napisałem w Nowym Jorku w latach 1977-1978. Dla porównania, Partia Narodowo-Bolszewicka została założona w Moskwie w 1993 roku. Rzecz w tym, że istnieje Limonow-pisarz, autor 63 książek, i jest od 1993 roku Limonow-polityk. Jest sprawą oczywistą, że polityk jest w swoich wypowiedziach znacznie ostrożniejszy.
Jeśli zaś chodzi o wzgórza Sarajewa, to nigdy nie ukrywałem faktu, że uczestniczyłem w trzech serbskich wojnach w latach 1991-1993. Przy czym epizod z filmu dokumentalnego „Serbski epos”, z udziałem Radovana Karadzicia (produkcja BBC, reżyser: Paweł Pawlikowski), gdzie strzelam z karabinu, nie był akurat epizodem wojennym. Został on sfilmowany podczas treningu na strzelnicy, a potem wmontowany do filmu Pawlikowskiego, tylko w jego, Pawlikowskiego, celach. To oznacza, że wzgórza Sarajewa wymyślił sam Pawlikowski, co podchwycili zachodni dziennikarze. Chociaż rzeczywiście walczyłem ze swoim oddziałem w Sarajewie, w dzielnicy Grbavica, dokumentuje to pewien film.
W filmie jest fragment, w którym Karadzić i ja stoimy ponad Sarajewem, on zaś pokazuje mi w dali swój dom i biuro. I jeszcze czyta poezję.
Przy okazji, Paweł Pawlikowski sam zachęcił mnie do tego, bym przeprowadził wywiad z Karadziciem. Uważał, że tak będzie bardziej interesująco, jeśli rosyjski pisarz porozmawia sobie z serbskim poetą i prezydentem bośniackiego, serbskiego państwa.
Partia Narodowo-Bolszewicka miała w Rosji, mówiąc łagodnie, swoje ciężkie chwile, jednak obecnie trudno uznać pana za totalnego opozycjonistę. Jak do tego doszło?
– Partia Narodowo-Bolszewicka została rozwiązana decyzją sądu w kwietniu 2007 roku. W 2010 roku założyłem partię „Inna Rosja”. W obecnym czasie czwórka naszych aktywistów znajduje się w więzieniach i obozach pracy. Pogłoski o naszym rzekomym zbliżeniu z rządem rozpowszechniane są przez naszych przeciwników – rosyjskich liberałów. Rząd represjonuje nas z każdego powodu, a także bez żadnego powodu: przeszukania w naszych biurach są na porządku dziennym.
Już w 1992 roku uprzedzałem, że za Krym i Donbas przyjdzie nam jeszcze walczyć. Potwierdzają to dokumenty i filmy wideo. Podoba się nam zjednoczenie Krymu z Rosją. W 1994 roku byłem aresztowany w Sewastopolu, w 1999 roku piętnastu moich towarzyszy zajęło jeden z budynków w Sewastopolu pod hasłem “Sewastopol – rosyjskie miasto” [ros. Севастополь-русский город!” – przyp. B.B.]. Uważamy jednak, że w Donbasie Putin jest zbyt niezdecydowany. Obecnie przypodobuje się patriotom, ponieważ patriotyzm jest popularny wśród ludu.
Różnice, które dzielą nas z reżimem, są ogromne. Wypływają one z faktu, że Putin to prezydent dla bogatych. Jesteśmy zwolennikami ludowego socjalizmu [ros. народного социализма] w wariancie latynoamerykańskim. Wciąż powtarzam, że członkowie klas najbogatszych powinni zostać pozbawieni obywatelstwa, a ich majątki poddane ekspropriacji.
Jak według Pana powinny wyglądać relacje polsko-rosyjskie?
– Sądzę, że członkostwo w UE nic już Polsce nie daje i dać nie może. Z UE dostaniecie najwyżej tłumy migrantów. Tymczasem zbliżenie z Rosją pomoże w odzyskaniu polskich ziem, które w 1939 roku zostały wcielone do ZSRR po pakcie Ribbentrop-Mołotow, a następnie przyswojone przez Ukrainę.
Historycznie Polska i Rosja, mówiąc delikatnie, nie lubią się wzajemnie, a czasem nawet nienawidzą. Jednakże tylko wspólnie mogą odebrać ukraińskiemu imperializmowi swoje terytoria, Rosja – obszary rosyjskojęzyczne, Polska – swój Lwów i cztery województwa, naprawdę duży obszar. Na przykład województwo stanisławowskie i inne. W końcu miejsce narodzin Waszej narodowej bohaterki Maryny Mniszchówny znajduje się dzisiaj na Ukrainie.
Konieczna jest pragmatyczna transformacja naszych wzajemnych relacji. Polska i Rosja potrzebują się wzajemnie, chociażby w celu rozwiązania kwestii ukraińskiej. Ukraina zachowa prawo do swoich dziewięciu obwodów, będzie wtedy wielkości średniego, europejskiego państwa, z dwudziestoma milionami obywateli, stolicą w Kijowie i brakiem dostępu do morza. Niech tak się stanie.
W takim wypadku co dalej z przyszłością tzw. państw bałtyckich? Ktoś mógłby powiedzieć, że np. Republika Litewska w sferze swojej polityki etnicznej już dawno przekroczyła pewną granicę…
– W rzeczywistości rola państw bałtyckich jest bardzo przeceniana. Estonia, Łotwa i Litwa są mniejsze niż średnia dla regionu Rosji (a mamy ich 86), a według standardów europejskich znaczą one niewiele więcej niż Monako i powinny być postrzegane w tej samej kategorii co Luksemburg i Andora. Znaczenie państw bałtyckich w stosunkach międzynarodowych wynika z ich sąsiedztwa z Rosją. Bliskość Rosji – to jest to, czym oni grają, szantażują Zachód swoją geografią. Handlują swoimi antyrosyjskimi stanowiskami i udało im się zarazić UE swoją antyrosyjską histerią.
Nawiasem mówiąc, nie wszystkie państwa bałtyckie są jednakowe. Litwa historycznie była częścią Polski. Vilnius jakoś przypomina mi Wilno, czy może się mylę? Nie, nie mylę się. A Kłajpeda, pokaźnych rozmiarów port, była przyłączona do Litewskiej SSR po telefonie od Stalina. W kwestii statusu Kłajpedy działał już na początku lat 2000 pan Rogozin.
Jeśli Bałtowie lubią myć Skandynawom naczynia – niech myją. Rosja powinna zapewnić w tych krajach równe prawa dla mniejszości rosyjskiej, a wtedy władzę obejmą tam rządy przyjazne Rosji. Terytoriów państw bałtyckich nie potrzebujemy. Z czasem Bałtowie się uspokoją i zamienią swoje kraje w republiki turystyczne, takie z pocztówkami i gołębiami na rynku.
Rosyjski etniczny nacjonalizm (etnonacjonalizm) posiada niekiedy wyraźne konotacje antypaństwowe, uderzające w integralność terytorialną Rosji, zaś geopolitycznie maszeruje ręka w rękę z liberałami. Jaki nacjonalizm zaproponowałby Pan Rosji w XXI wieku?
– Nie uważam siebie za nacjonalistę, my raczej nazywamy siebie imperialistami, ponieważ w skład Rosji wchodzi mnóstwo narodów, w związku z czym nie możemy sobie pozwolić na nacjonalizm. Nowoczesny, moskiewski nacjonalizm – to separatyzm, wiedzie on do przeszłości, do państwa rozmiarów księstwa moskiewskiego.
Nie ma nic dziwnego w tym, że my imperialiści występujemy przeciwko imperialistom ukraińskim. Oni jednak nie mogą robić czegoś zupełnie analogicznego, ponieważ swoje ziemie ukradli ZSRR, tymczasem my – możemy, ponieważ historycznie udało się nam aktywnie wywalczyć swoje imperium. Natomiast Ukraina – to żulik, oszust, oni zawsze byli niesamodzielni. Biegali od polskiego króla, do moskiewskiego cara, z zadowoleniem witali okupację Niemiec w 1918 i 1941 roku, a teraz padli przed Wujem Samem.
Oni nie mogą istnieć samodzielnie.
A w Pana opinii Polska może istnieć samodzielnie, bez Wujka Sama, z własną podmiotowością w regionie? Jak Pan sobie wyobraża status quo w Europie Środkowej i Wschodniej po zbliżeniu polsko-rosyjskim? Mieliśmy swoje imperium, byliśmy w Moskwie, ale przegraliśmy je – nie tylko z uwagi na własne błędy i wady narodowe, ale z dużym udziałem Imperium Rosyjskiego.
– Tak, to prawda, historycznie Polska okazała się być nieszczęśliwie zakleszczona między dwoma silnymi narodami – Niemcami i Rosjanami (wcześniej jeszcze z Północy przez Szwecję, jednak ta szybko zeszła ze sceny wielkich państw). Cóż zrobić, geografia skazała Polskę na historyczny los, który był Polski udziałem.
Rosji też niezbyt się teraz wiedzie. W 1991 roku straciliśmy Ukrainę, Kazachstan, Uzbekistan, oraz inne terytoria w Azji Centralnej, czyli w sumie większą część populacji. Popełniono zbrodnię na narodzie rosyjskim. 27 milionów Rosjan znalazło się poza Rosją. Nie będziemy z tego tytułu płakać, będziemy pracować, będziemy żyć. Sam Bóg każe się nam wzajemnie wspierać – to nasza część planety.
Co więcej, historia jeszcze się nie zakończyła. Oto słabnie na naszych oczach Francja, nie jest już wielkim państwem. Po odzyskaniu (pokojowym) swoich ziem na Ukrainie i Litwie, Polska może zastąpić Francję w Europie – stać się państwem wielkim. Wygląda na to, że współcześnie więdną też np. Włochy, więc walka o pozycje liderów w Europie jeszcze się nie zakończyła, a Polacy są odważnym, lubiącym wyzwania narodem. Obrażanie się i dąsanie z powodu tego, co było, to zajęcie bez perspektyw. To zachowanie depresyjne.
Wuj Sam? Cóż, Wuj Sam jest zmęczony, jeśli wierzyć Trumpowi, bardzo zmęczony wstawianiem się za leniwymi Europejczykami, i wygląda na to, że wkrótce splunie na ich los, koniec końców międzynarodowe koszmary rodzą się tylko w umysłach pokonanych narodów. Trump mówi: Ameryka nie chce (i nie może) być szeryfem dla całej planety. Niech inni sami się bronią.
No tak, USA jeszcze nie odcięło się od swoich upartych i bezczelnych wasalów, którzy ciągną je za nogawki krzycząc „Papa, wstaw się za nami”. Wszystko zmierza jednak do tego, że papa przestanie się wstawiać. Ameryka też nie jest wieczna. Niedołężnieje.
Niebawem inauguracja prezydentury Donalda Trumpa. Jakie przewiduje Pan inne geopolityczne konsekwencje wyboru Amerykanów z perspektywy Rosji?
Jeszcze z końca lat osiemdziesiątych znam się prywatnie z Jean-Marie Le Penem. Trump jest politykiem, jak mogłoby się wydawać, typu „lepenowskiego”. Udało mu się zyskać na sile poprzez mówienie Amerykanom gorzkiej i nieprzyjemnej prawdy. Zobaczymy, jak będzie zachowywał się w przyszłości. Moja opinia jest taka, że będzie szukał porozumienia z Rosją, w celu wykorzystania nas w walce USA z Chinami. I właśnie dlatego jestem wobec niego ostrożny.
W odniesieniu do sytuacji politycznej w Polsce i Rosji, co chciałby Pan przekazać Polakom, czytelnikom Xportal.pl?
Prędzej czy później, lecz nieuchronnie, dojdzie do pragmatycznego zbliżenia Polski i Rosji. Będzie to dla mnie wielki honor, a także realne potwierdzenie mojej myśli politycznej, jeśli proces ten zostanie zapoczątkowany nie przez rządy naszych państw, lecz przez nas, polityczne ugrupowania awangardy, która nie jest obciążona, mam nadzieję, uprzedzeniami naszych politycznych establiszmentów.
Ogromnie Was wszystkich pozdrawiam,
Wasz,
ЭЛимонов
Rozmowę przeprowadził: Bartosz Bekier
Tłumaczenie z języka rosyjskiego: Bartosz Bekier
11 komentarzy