Konrad Rękas: Polska to Wschód

Funkcjonowanie obecnej Polski w ramach bloku zachodniego/amerykańskiej hegemonii – może i powinno być rozpatrywane przez pryzmat racji stanu i interesu narodowego – jako stan rażąco z nimi niezgodny.

Jest to też jednak powiązane, a w istocie jest skutkiem faktu, że Polska atlantycka jest obarczona fundamentalną, wewnętrzną sprzecznością, pozycjonując się WBREW geopolityce. To trochę tak, jakbyśmy ogłaszając bunt przeciw grawitacji wystrzelili III RP w powietrze – fakt, chwilę polata, ale jak piep… ostatecznie o ziemię…

Polski turanizm

Z tej perspektywy należy patrzeć nie tylko na teraźniejszość, ale także na historię Polski – jak również formułować programy na przyszłość. Polska jest bytem kontynentalnym, eurazjatyckim, co ma implikacje wykraczające daleko poza samą geografię, pozwala scharakteryzować żyjący tu etnos, wyjaśnić i opisać wiele jego cech, formy organizacji i kierunki rozwoju w ostatnim tysiącleciu, wliczając w to m.in. naturalną tendencję do wspólnotowości (ostatnio sztucznie i zewnętrznie tępioną), hierarchizowanie elementu społecznego (politycznego) przed ekonomicznym, a produkcji, zwłaszcza rolnej nad handlem, niską ekspansywność poza granice uznawane za naturalne itd.

Nakładając tę siatkę na nasze dzieje, możemy więc zrozumieć, że naturalne zaangażowanie Polski wiąże się z uczestnictwem w zorganizowaniu obszaru eurazjatyckiego – tak z własnym, słabo zresztą uświadomionym projektem (XV-XVII w., ze szczególnym uwzględnieniem sarmatyzmu – polskiego turanizmu!), w podporządkowaniu cudzej wizji (XVIII-XIX i połowa XX wieku, w tym bowiem, geopolitycznym, a nie ideologicznym kontekście winna być także rozpatrywana nasza przynależność do Bloku Wschodniego w okresie komunistycznym), wreszcie w ramach wielopodmiotowej integracji eurazjatyckiej, która jest geopolityczną koniecznością wieku XXI w ramach postępującej dywersyfikacji globalnych ośrodków władzy.

Zawstydzająca wyższość PRL

Proces ten oczywiście utrudnia coś, co nazywa się obecnie w Polsce „polityką historyczną”, a jest w istocie ordynarną propagandą, nie dość, że ideologiczną, to jeszcze zadaniowaną na ukrycie geopolitycznych interesów Polaków. Sfałszowanie tych przeszłych ma bowiem utrudnić rozpoznanie współczesnych i dających szanse na przyszłość.

Cała różnica sprowadza się do rozpoznania geopolitycznego interesu Polski w okresie dominacji sowieckiej. Bezrefleksyjne uznawanie, że polski interes narodowy wymagał wówczas przejścia do bloku zachodniego – skutkował bezkrytycznym poparciem dla polityki amerykańskiej, zwłaszcza tej w świadomości polskiej uosabianej przez Reagana. Dopiero rozpoznanie, że Polska po 1944 r. zorientowana była geopolitycznie zgodnie z obiektywnie widzianą racją stanu i polskim interesem narodowym, a zmiany wymagała jedynie ideologizacja bloku – pozwala wyzwolić się z absurdalnego czczenia Reagana i innych, czyli z klasycznych zachowań kolonialnych.

Dorastając w latach 80-tych doskonale pamiętam i rozumiem tych, którzy emocjonalnie obstawiali i radowali się zwycięstwem sił niepolskich, mylnie uważając ich za sojuszników. Jako endek nie rozumiem jednak jak można nadal trwać przy tym błędzie, uparcie ignorując co wydarzyło się po 1989 r. Tymczasem priorytetem tak lat temu 40, 25 jak i dzisiaj – musi być dla nas wyłącznie zabezpieczenie interesów narodowych polskich. To jest fundamentalna różnica z pogrobowcami „antykomunizmu”, niemal uniemożliwiająca znalezienie płaszczyzny dialogu.

Dość przypomnieć, że Związek Sowiecki i z nim cały Blok przez całe niespełna półwiecze deidelogizował się, detotalitaryzował, a w przypadku podmiotów zależnych – zmniejszał się stopień wewnętrznej zależności od moskiewskiego centrum. Zachód przeciwnie, przez cały czas zwiększał nacisk na sferę ideologiczną (demoliberalnej frazeologii korporacyjnego kapitalizmu), pogłębia zależność od ośrodka waszyngtońskiego, także w zakresie polityki wewnętrznej członków Bloku, a od lat 90-tych zmierza już wprost w kierunku organizacji totalitarnej, dążącej do pełnej inwigilacji jednostek. Elementarny zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy narodu powinny więc trzymać Polskę jak najdalej od Zachodu, za to w ramach pozytywnie ewoluującego bloku wschodniego, aż do osiągnięcia pełnej emancypacji i suwerenności w sprzyjających realiach geopolitycznych i bez uciążliwej czapy ideologicznej.

Taka jest bowiem bolesna (np. dla mnie, szczerze popierającego obalenie komuny w latach 80-tych pro-KPN-owca) prawda, że PRL per saldo lepiej zabezpieczała interesy narodowe polskie, niż uczyniła to III RP. Dążenie do pełnej niepodległości wydawało się bowiem oczywistością i przyzwoitością w latach 80-tych – a już w dekadzie kolejnej okazało się być zawstydzającą naiwnością.

Oczywiście też wyższość PRL nad III RP nie wynika bynajmniej z jakichkolwiek ideologicznych założeń tej pierwszej formy państwowości polskiej, ale jest skutkiem klęski, jaką dla Polski okazały się lata 90-te, okres bezprzykładnej dewastacji społecznej, gospodarczej, solidarnościowej, a w efekcie i narodowej. Jednocześnie jednak musimy pamiętać, że wprawdzie III RP jest zdegenerowaną już obecnie poniżej zera formą państwowości polskiej, ale Polska oczywiste trwa i trwać musi. Tak w każdym razie za każdym razem przysięgamy śpiewając polski hymn…

Polski biegun

By to jednak osiągnąć – musi zrozumieć nasz własny, polski, zdeterminowany, ale też przecież wymagający uświadomienia interes geopolityczny. Ten zaś obecnie nieuchronnie związany jest z multipolarnością. Wielobiegunowość świata to stan, w którym nie słucha się ani Stanów Zjednoczonych, ani Rosji, ani Chin, tylko dba się o interesy poszczególnych etnosów, także tworząc równorzędne i dobrowolne ich porozumienia. To realia osiągane nie w skutek pustosłowia, ani deklaracji bez pokrycia, ale przez stopniową emancypację, czyli wchodzenie na drogę Turcji, Pakistanu, Azerbejdżanu czy oczywiście Białorusi, by dotrzeć do pozycji samodzielności Iranu i innych. W takim świecie byłoby miejsce nawet i dla UK, jednak z premierem raczej z „Love Actually” niż z „The Ghost Writtera„. Odnalazłyby się w nim może nawet Stany Zjednoczone, gdyby zostały porzucone przez degenerującego je tasiemca finansjery! Najpierw jednak my wszyscy – nieliczne wolne państwa i narody dążące do wyzwolenia, do wyzdrowienia z dziwacznej schizofrenii geopolitycznej – musimy umieć skoordynować nasze działania obronne i razem obalić amerykańsko-syjonistyczną dyktaturę! Tego zaś w przypadku Polski nie uda się osiągnąć bez zrozumienia kim jesteśmy i… gdzie jesteśmy na mapie świata i w procesie historycznym.

Polska nie może być Grodzką geopolityki, udawanie kogoś / czegoś, kim się nie jest – niczego nie da i nie zmieni, poza powodowaniem bieżących i strategicznych szkód. Polska to Eurazja, Polska to zlatynizowany na miarę własnych marzeń turanizm, Polska to Wschód.

Konrad Rękas

11 komentarzy

Leave a Reply