B. Bekier i E. Limonov o wspólnej akcji pod ambasadami Ukrainy

W dniu 11 listopada w Warszawie i Moskwie odbyły się dwie przeprowadzone równolegle demonstracje pod miejscowymi ambasadami Ukrainy. Po polskiej stronie inicjatorami wydarzenia były m. in. środowiska związane z Falangą i Xportal.pl, które chciały sprzeciwić się dewastacji polskiego dziedzictwa historycznego na Kresach, w tym zwłaszcza usunięciu symbolicznych posągów lwów sprzed bramy Cmentarza Obrońców Lwowa, gdzie spoczywają m. in. „Orlęta Lwowskie”. Ukraińscy radni tego miasta planują ich zniszczenie, nazywając polską młodzież walczącą w 1918 roku o niepodległość Polski „bandytami”. Do protestu Falangi dołączyli przedstawiciele rosyjskiej opozycyjnej partii „Inna Rosja” pod przewodnictwem Eduarda Limonova, organizując jednocześnie protest solidarnościowy pod ambasadą Ukrainy w Moskwie, który został jednak rozbity przez OMON, ponieważ rosyjskie prawo nie dopuszcza demonstracji pod ambasadami w zgłoszonym trybie. Niektóre rosyjskie media mówią jednak o sojuszu „kałasza” i „limonki” i sugerują w tej perspektywie „globalne rozwiązanie problemu Ukrainy” poprzez jej podział. Na pytania zadane w tym kontekście odpowiadają liderzy polskiego i rosyjskiego ugrupowania, Bartosz Bekier (Organizacja Falanga, Xportal.pl) oraz Eduard Limonov (partia „Inna Rosja”).

 

Jak Pan ocenia pierwszą wspólną akcję naszych organizacji? Co Pan sądzi na temat perspektyw współpracy polskiego i rosyjskiego ośrodka siły w kontekście podziału Ukrainy?

Bartosz Bekier: Na naszą pierwszą wspólną akcję spoglądam jak na początek większego, szerszego projektu, którego celem jest walka z globalizmem, razem z jego sztucznymi państwami i neokolonialnymi wojnami. Podział Ukrainy powinien być postrzegany jako jeden z możliwych scenariuszy na wypadek całkowitego załamania się ukraińskich struktur państwowych. Czyli struktur państwa upadłego, trawionego przez korupcję, szowinistyczną nienawiść i oligarchiczną mafię. Polska, Rosja, Węgry i Rumunia powinny chronić swoje mniejszości narodowe, a także dziedzictwo kulturowe, przeciwko zakusom kijowskiego reżimu.

Czytaliśmy niektóre ukraińskie artykuły, które stawiają tezę, iż Falanga została zrekrutowana przez rosyjskie służby specjalne. Co Pan sądzi na temat tych doniesień?

BB: To nonsens, między innymi dlatego, że w Polsce każdy kto jest na tyle głupi, ląduje w więzieniu. Co ważniejsze, nie jesteśmy rusofilami – walczymy o własny kraj, chcemy odbudować jego wewnętrzną integralność i suwerenność na arenie międzynarodowej. To oznacza, że jesteśmy przeciwko poglądowi, jakoby egzystencjalną potrzebą Polski było posiadanie „Wielkich Braci”, popadanie w zależność względem obcych ośrodków siły. Z naszej perspektywy Polska powinna odzyskać swoją dziejową pozycję.

 

***

 

Na ile według Pana realny jest scenariusz podziału Ukrainy, jak rozległa to perspektywa czasu?

Eduard Limonov: Scenariusz podziału imperium ukraińskiego, które Ukraina, wypruwając sobie żyły, stara się utrzymać, jest o stokroć bardziej realny od utrzymania mińskich porozumień. Właściwie to jedyna słuszna droga. Jeśli inne państwa się w to włączą, to czasu upłynie niewiele. Nie będzie żadnych wojen, bo racja w sposób oczywisty jest po stronie Polski, Węgier, Rumunii, no i Rosji. Jeszcze oczywiście Słowacji. Proszę zwrócić uwagę na to, że mój projekt nie przewiduje końca Ukrainy jako państwa, przypadnie jej w udziale około 9 ukraińskich obwodów z ludnością ok. 20 mln, to znaczy, że będzie średniej wielkości europejskim państwem.

 

Jak udało się znaleźć wspólny język aktywistom „Innej Rosji” z polskimi nacjonalistami? Przecież nie jest tajemnicą, że z historycznego punktu widzenia pomiędzy Rosją i Polską było bardzo wiele zaciekłych sporów i nieporozumień.

EL: Udało się. Powoli, ale wyszło. W Polsce nastroje skłaniające się ku odzyskaniu Kresów, czyli należących do Polski ziem odebranych na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow tylko się nasilają. Przecież Lwów to polskie miasto. Wysiedlona i wytępiona została polska ludność, to prawda. Ale Polacy mogą wrócić, żaden problem.

Czy przeprowadzeniu wspomnianej akcji towarzyszyła jakaś reakcja ze strony Ukrainy i Rosji?

EL: Ukraina natychmiast zwróciła uwagę na spotkanie w Warszawie i szkaluje nas, że to robota GRU. Mimo, że jasne jest, iż to kłamstwo, to moja, nasza inicjatywa. Mija już 3 rok od czasu, kiedy ją wymyśliłem. Rosja trzyma język za zębami, gdyż mamy głupie kierownictwo.

Jakie perspektywy stwarza współdziałanie „nacbolów” (partii zakazanej w Federacji Rosyjskiej) z Falangą?

EL: To właściwie pierwszy taki kontakt pomiędzy narodami, a nie rządami. Rządy wiecznie kłamią i popełniają błędy.

(na podst. nakanune.ru, tłum. M.W.)

7 komentarzy

Leave a Reply