Ronald Lasecki: Wysłuchać Rosjan. O książce Agnieszki Piwar „Widziane z Moskwy i nie tylko”

Nie bez echa przeszła publikacja wydanej w serii Biblioteczka Myśli Polskiej książki Agnieszki Piwar „Widziane z Moskwy i nie tylko”. Przychylną notkę na jej temat zamieścił na swoim profilu na Facebooku publicysta Paweł Kapuściński, a bardziej rozbudowana recenzja pióra Arkadiusza Miksy ukazała się na jednym z portali prawicowych.

Publicystyka Agnieszki Piwar zwróciła też jednak uwagę mniej sympatycznych komentatorów, takich jak Jan Bodakowski – kojarzonego skądinąd powszechnie jako nieświadomą swej roli parodię publicysty i działacza narodowego (wystarczy wspomnieć jego występ na tzw. „IV Hajnowskim Marszu Żołnierzy Wyklętych”, gdzie paradował z tekturową tabliczką z napisem „Żołnierze Wyklęci walczyli o Polskę demokratyczną i wolnorynkową!”). Tekst podpisany nazwiskiem tego autora, de facto będący kompilacją posklejanych na zasadzie kopiuj-wklej fragmentów reportażu Agnieszki z Czeczenii, z dodanymi dla pozoru kilkoma zdaniami (a tak naprawdę równoważnikami zdań) komentarza własnego Bodakowskiego, ukazał się pod tyleż krzykliwym, co „barokowo” rozbudowanym tytułem – który zbyt długi jest, by go tu cytować – na jednym z brukowych portali związanych ze środowiskiem korwinowskim.

Nie wspomniałbym w ogóle o tym incydencie, gdyby nie pewna zaskakująca koincydencja jaka w związku z nim się pojawiła. Autor tekstu, będącego w istocie próbą „donosu” zarówno na Agnieszkę jak i na samo środowisko Myśli Polskiej jako „postrzegane jako prorosyjskie”, już w jego tytule piętnuje ją za pochwalenie Czeczenów jako męskich, wysportowanych i ubranych jak na mężczyzn przystało. Zauważmy na początek, że gdy mężczyzna robi zarzut z pochwały męskich cech i męskiego wyglądu, to brzmi to cokolwiek dwuznacznie, sprawiając wrażenie jakby chciał on wartość tych przymiotów poddać w wątpliwość, zamiast samemu starać się sięgnąć wyznaczanego przez nie ideału.

Zostawmy jednak kwestię standardu męskiej powierzchowności i tego, na ile powierzchowność samego Jana Bodakowskiego odpowiada jej wymogom – wszak męskość to nie przede wszystkim kwestia fizyczności, lecz ducha. W jej rozumieniu nie mieści się między innymi donosicielstwo ani próby szczucia na innych, a tym w istocie jest przecież pisanina Bodakowskiego zamieszczana na rożnego rodzaju brukowych portalach; w tekstach podpisywanych jego nazwiskiem zawsze jest krzykliwy tytuł i podawane w sensacyjnym tonie doniesienie, jakoby doszło do niesłychanego „skandalu”, ktoś bowiem wypowiedział się na rzecz poprawy stosunku Polaków wobec Rosji, lub polemicznie ustosunkował wobec popychania nas do szkodliwego w danych okolicznościach konfliktu z Rosją.

Bodakowskiemu niewątpliwie zależy na liczbie odsłon podpisywanych jego nazwiskiem tekstów (na czym prawdopodobnie zarabia), stąd też na wspomnianych brukowych portalach prawicowych ukazuje się multum podpisanych przez niego bezwartościowych kompilacji, w rzeczywistości będących przeklejkami z autorów do których się odnoszą lub też których wypowiedzi formalnie rzecz biorąc są w nich „recenzowane” – choć z treści podpisanych przez Bodakowskiego tekstów wynika, że omawianych przez siebie publikacji nie czytał, opierając się na spisach treści i notkach redakcyjnych na tylnych stronach okładek. Bodakowskiego napędza też jednak niewątpliwie głęboki strach przed Rosją i równie głęboka nienawiść do zwolenników naprawy stosunków polsko-rosyjskich. Dając upust tej nienawiści, nie cofa się przed postępowaniem hańbiącym go jako mężczyznę – tym bowiem jest uciekanie się do stosowania donosów w stylu „gońcie ruskiego agenta!”, stąd też tak bardzo jego uwagę zwróciło skomplementowanie męskości Czeczenów; „uderz w stół – nożyce się odezwą”, chciałoby się podsumować.

Wróćmy jednak do książki Agnieszki Piwar; liczy sobie ona 131 stron tekstu i kilkanaście dodatkowych stron z zamieszczonymi na końcu zdjęciami. Na treść składa się dziewięć reportaży i jedenaście wywiadów spojonych dodatkowo krótkimi notkami i wstępem Autorki i Wydawcy. Teksty i wywiady składające się na książkę ukazywały się wcześniej na łamach tygodnika „Myśl Polska” i kwartalnika „Opcja na Prawo”. Powstawały zaś jako plon dwóch wyjazdów Autorki do Moskwy, jednego do Czeczenii, jednego do Soczi, jednego na Krym, jednego do Niżnego Nowogrodu i Jarosławia, oraz jednego do Obwodu Kaliningradzkiego. Autorka wykorzystała też w narracji spostrzeżenia ze swoich facebookowych zderzeń z eksponentami polskiej rusofobii i islamofobii, potyczki (swoje własne, jak i – dużo bardziej dramatyczne – rosyjskiego dziennikarza Leonida Swiridowa) z polskimi i ukraińskimi służbami bezpieczeństwa, a także wiedzę na temat inicjatyw animowanych przez rozmaite organa rosyjskiej administracji i przedstawicielstwa Rosji w naszym kraju.

Osobiście, najbardziej zainteresował mnie reportaż Agnieszki z Czeczenii zatytułowany „Z Czeczenii lepiej widać Europę”, oraz przeprowadzony w trakcie wyjazdu Autorki do tego kraju wywiad z czeczeńskim filmowcem Biesłanem Terekbajewem (kto z nas wie, że w ogóle istnieje coś takiego jak kinematografia czeczeńska?). Czytelnik znajdzie tam sporo ciekawych spostrzeżeń własnych Autorki na temat tej kaukaskiej prowincji Rosji, jak i informacji pozyskanych przez Agnieszkę od napotkanych w czasie wyprawy osób. Nie jest tu moim celem streszczanie lub choćby referowanie książki Agnieszki, lecz zachęcenie Czytelnika do samodzielnego sięgnięcia po nią, stąd też nie będę wymieniał ciekawostek jakie znaleźć można w tekście. Na zachętę wspomnę tylko o jednej: kto z nas zdawał sobie sprawę, że w Republice Czeczenii nie ma domów dziecka ani domów starców? Bynajmniej nie z powodu materialnego i cywilizacyjnego niedorozwoju tego podmiotu Federacji Rosyjskiej, bo Czeczenia należy akurat do najlepiej dofinansowanych prowincji Rosji. Chcesz zatem, Drogi Czytelniku, poznać wyjaśnienie tego niecodziennego fenomenu? – znajdziesz go w książce Agnieszki Piwar, do sięgnięcia po którą Cię zachęcam!

Tego rodzaju perełki znaleźć można praktycznie w każdym z zamieszczonych w książce reportaży; Agnieszka nie wypełnia swoich tekstów informacjami z zakresu etnologii, historii, politologii, czy kulturoznawstwa – do takich, przy odrobinie starań, dotrzeć możemy samodzielnie, nie ruszając się z Polski, a jedynie wnikliwie studiując literaturę przedmiotu. Jej relacje podróżnicze to notatki z tego, co sama zobaczyła i tego, co usłyszała rozmawiając na miejscu z ludźmi. Tej wiedzy nie da się suplementować encyklopediami, podręcznikami ani literaturą fachową.

Agnieszka prowadzi nas nowoczesnymi korytarzami moskiewskiego lotniska Szeremietiewo, podróżujemy z nią kolejką linową rozpiętą nad Wołgą, odwiedzamy fabryki i muzea, prowadzi nas przez posowieckie blokowiska Niżnego Nowogrodu i Kaliningradu spoglądając w smutne twarze ich mieszkańców, wraz z nią oglądamy z okien autobusu zaniedbane i wyludniające się rosyjskie wsie, pływamy łódką po kaukaskim jeziorze słuchając miejscowych legend, staramy się odnaleźć w organizacyjnym chaosie i poradzić sobie z biurokratycznymi absurdami organizowanych przez rosyjskie władze imprez masowych, zachwycamy się urodą stacji moskiewskiego metro i staramy w nim nie zgubić, widzimy rosyjski kunszt i rosyjską tandetę.

Wyprawy Agnieszki na Wschód to także kontakty z tamtejszymi czynnikami oficjalnymi, co również dla przeciętnego Polaka raczej nie jest osiągalne – jej relacje z tych wizyt są zatem kolejnym argumentem by sięgnąć po książkę „Widziane z Moskwy i nie tylko”. Agnieszka rozmawia z byłym ambasadorem Federacji Rosyjskiej w Polsce, Leonidem Draczewskim oraz z obecnym przedstawicielem dyplomatycznym Moskwy w naszym kraju, Siergiejem Andrejewem. Przyjmuje ją Ałła Iwanowa – kaliningradzka minister ds. kontaktów międzynarodowych i międzyregionalnych, i zaprasza na swoją konferencję Andriej Jermak – kaliningradzki minister ds. kultury i turystyki. Agnieszka odwiedza też magistraty rosyjskich miast, gości na spotkaniach organizacji zrzeszających Polaków i osoby polskiego pochodzenia w Rosji, rozmawia ze zbliżonymi do Kremla dziennikarzami, ekspertami i kierownikami semi-rządowych podmiotów takich jak Fundacja Wspierania Dyplomacji Publicznej im. Aleksandra Gorczakowa, czy Rosyjsko-Polskie Centrum Dialogu i Porozumienia.

Dobre kontakty Autorki z rosyjską elitą pozwalają jej popularyzować wiedzę na temat cennych a słabo w Polsce znanych rosyjskich inicjatyw, takich jak choćby projekt Rusofil (od „Русская Философия” – ros. „rosyjska filozofia”), czy też przedstawić zasady i sposób nabycia i korzystania z bezpłatnej wizy elektronicznej przy wjeździe do Obwodu Kaliningradzkiego. Zainteresować nas też powinno poznanie rosyjskiej perspektywy w spojrzeniu na miejsce samej Rosji w Europie i w układzie stosunków polsko-rosyjskich. Ci najwyżej postawieni rozmówcy Agnieszki pozornie nie mówią nic odkrywczego; starają się obalić zachodnie stereotypy na temat Rosji i powtarzają oficjalne stanowisko Kremla. Stanowisko to, najczęściej w Polsce zbywane jako propaganda, pozwala jednak spojrzeć na wiele kwestii, będących przedmiotem polsko-rosyjskich sporów, z odmiennej niż ta do której przywykliśmy perspektywy, co ma niewątpliwy walor poznawczy, poszerzając nasze pole widzenia o nowe wymiary.

Oto bowiem widzimy z jakim zaangażowaniem emocjonalnym ambasador Andrejew wyraża pretensje wobec Polski w związku z demontażem na terenie naszego kraju sowieckich pomników i mauzoleów upamiętniających radzieckich bohaterów wojny z Niemcami – mamy tu do czynienia nie tylko z pozą dyplomatyczną, ale z wyrazem całkiem szczerego i głębokiego oburzenia moralnego człowieka głęboko dotkniętego w swych patriotycznych uczuciach. Niezależnie od stanowiska zajmowanego wobec problemu radzieckich pomników i mauzoleów w naszym kraju (niżej podpisany jest zwolennikiem ich demontażu i usunięcia), dobrze jest rozumieć jak drażliwa i bolesna jest ta kwestia dla strony rosyjskiej.

Zwróciłem również uwagę na wywiady Autorki z Olegiem Nemenskim z Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych w Moskwie i z ojcem Gieorgijem Maksimowem z Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Pierwszy z rozmówców prowadzi nas przez manowce i grzęzawiska „polityki historycznej”, przede wszystkim jednak obrazuje różnice w rozumieniu państwowej wspólnoty politycznej po stronie polskiej i rosyjskiej – o ten element, dla zapoznania się z którym odsyłam Szanownych Czytelników do stosownego fragmentu książki Agnieszki, wywraca się większość polskich prób zrozumienia fenomenu rosyjskiego. Podobne zagadnienia poruszają też w swoich, zamieszczonych w książce wypowiedziach, Jurij Bondarenko i Dmitrij Babicz, z których cennymi przemyśleniami również warto się zapoznać. Ojciec Gieorgij przedstawia nam natomiast prawosławną perspektywę stosunków z Kościołem rzymskokatolickim i muzułmańską ummą – również warto coś o niej wiedzieć, by uwzględniać ją w ewentualnych dalszych kontaktach z Rosyjską Cerkwią Prawosławną.

Wspomniany już ambasador Andrejew, jak również Jurij Bondarenko z Rosyjsko-Polskiego Centrum Dialogu i Porozumienia, obrazują nam też zupełnie inną perspektywę strategiczną w stosunkach Zachód-Rosja, niż ta do której przywykliśmy w zachodnich środkach masowego przekazu. Gdy czytałem wypowiedzi obydwu Rosjan, przypomniał mi się opowiadający o początku żydowsko-arabskiej wojny 1967 r. francuski film fabularny„Pour Sacha” (1991) w reżyserii Alexandre’a Arcady’ego; jeden z żydowskich protagonistów próbuje tam zobrazować swojemu arabskiemu rozmówcy perspektywę strategiczną Tel Awiwu, ustawiając na mapie regionu plastikowe modele samolotów bojowych dziobami skierowane od państw arabskich ku państwu żydowskiemu; na to Arab odpowiada mu „my widzimy to tak” i odwraca modele o 180º, tak że tym razem ich bazą wyjściową jest terytorium kontrolowane przez Żydów, kierunkiem ataku są zaś otaczające kraje arabskie.

Rosyjscy rozmówcy uświadamiają nam zatem, że wielkość wydatków wojskowych samych tylko europejskich członków NATO sześciokrotnie przewyższa budżet wojskowy Rosji, zaś uwzględniając USA – globalne wydatki wojskowe NATO stanowią dwudziestokrotność rosyjskich. Podobnie rzecz ma się z wielkością utrzymywanych w Europie konwencjonalnych sił zbrojnych i broni masowego rażenia. Uzależnienie zachodniej Europy od rosyjskiego gazu ma zaś swoją drugą stronę w postaci uzależnienia Rosji od sprzedaży swojego gazu na rynki zachodnioeuropejskie. Nawet przedstawiciele NATO-wskich kręgów wojskowych jak brytyjski gen. Richard Shirreff, czy polscy generałowie Mieczysław Różański i Czesław Skrzypczak, a także zbliżeni do polskiej elity władzy analitycy jak Witold Jurasz, zgodnie przyznają, że w przypadku konwencjonalnej wojny NATO z Rosją, ta ostatnia ostatecznie musiałaby ją przegrać, przejściowo mając szansę zająć co najwyżej republiki bałtyckie i być może część ziem polskich. Warto zatem na wzrost napięcia między Zachodem a Rosją spojrzeć również oczami Rosjan, co umożliwiają nam wywiady przeprowadzone przez Agnieszkę Piwar.

Autorka nie jest jednak dla swoich rosyjskich rozmówców klakierem ani bezkrytycznym potakiwaczem; pyta o pojawiające się po stronie rosyjskiej kłamstwa na temat rzekomego polskiego sprawstwa zbrodni na europejskich Żydach, spiera się z rosyjskim ambasadorem na temat polskiej polityki wobec jeńców radzieckich z lat wojny 1919-1921, interesują ją swobody dziennikarskie i polityczne w Rosji. Agnieszka nie szczędzi również stronie rosyjskiej krytyki w swoich reportażach; pisze otwarcie o fatalnym programie Krajowego Forum Edukacyjnego Tavrida 2018, wymienia pozytywy ale też nie cofa się przed napiętnowaniem fuszerki po stronie organizatorów XIX Międzynarodowego Festiwalu Młodzieży i Studentów w Soczi, dostrzega pokazowy charakter wielu aranżowanych przez rosyjskich gospodarzy atrakcji.

Czynnikiem wyróżniającym Agnieszkę spośród innych polskich (i nie tylko polskich) dziennikarzy (i nie tylko dziennikarzy) jest gotowość do słuchania rozmówcy i… zainteresowanie tym co ma on do powiedzenia, nie zaś przede wszystkim tym, co samemu ma się do powiedzenia. Człowiek Zachodu udający się na Wschód musi najpierw mentorskim tonem poinformować swoich rozmówców kim tak naprawdę są, i że są kimś w istocie zupełnie innym niż myślą że są, następnie zaś poinstruować ich kim być powinni i co muszą w związku z tym zrobić. Ewentualny wywiad zachodniego dziennikarza z rozmówcą ze Wschodu polega zatem na wytykaniu rozmówcy w „pytaniach” że nie jest tym, kim wedle standardów zachodnich być powinien, oraz na demonstrowaniu antypatii, gdy rozmówca nie wyrazi jednoznacznej woli dostosowania swojej aksjologii i sposobu postępowania stosownie do oczekiwań zachodniego przybysza.

U Agnieszki tego poczucia wyższości i mentorskiego tonu nie ma, choć – jak wspomnieliśmy wcześniej – nie cofa się ona przed bronieniem polskiego punktu widzenia i krytyczną oceną rosyjskich partnerów. U Autorki książki widać natomiast chęć poznania odwiedzanego kraju i dowiedzenia się czegoś o nim, a także życzliwość i dobrą wolę wobec gospodarzy. Agnieszka nie jeździ do Rosji, by pouczać Rosjan jacy powinni być, by zasłużyć na szacunek po polskiej stronie. Jeździ tam, by dowiedzieć się jaka naprawdę jest Rosja i jacy naprawdę są Rosjanie, szanując ich takimi jacy są – pod warunkiem, że z drugiej strony może liczyć na wzajemność. Myślę, że taka dziennikarska dojrzałość i rzetelność została już doceniona po stronie rosyjskiej. Jestem też przekonany, że powinna zostać doceniona również po stronie polskiej – że powinniśmy życzyć sobie dalszego rozwoju dziennikarskiej kariery Agnieszki, oraz pojawienia się kolejnych, idących w jej ślady autorów. Zapoznanie się z książką „Widziane z Moskwy i nie tylko” będzie na pewno drogowskazem, jakiego rodzaju dziennikarstwa powinniśmy sobie życzyć, i do osiągnięcia jakich standardów dążyć.

Książka „Widziane z Moskwy i nie tylko” nie jest oczywiście wolna od kilku mankamentów – dla przykładu, Autorce należy zarzucić powołanie się (str. 78) na swój własny wywiad z Dmitrijem Karnauchowem, którego jednak w książce nie znajdziemy – nawet jeśli powodem tego jest założona kompozycja pracy do której rzeczony wywiad nie pasował, należałoby w przypisie zamieścić odsyłacz bibliograficzny, by zainteresowane osoby mogły do niego dotrzeć; z kolei Wydawca zaniedbał w znacznym stopniu korektę, czego efektem jest kilka literówek. Te drobne niedostatki warsztatowe nie powinny nas jednak odwieść od zakupu i lektury zdecydowanie wartościowej pozycji, jaką jest książka Agnieszki Piwar.

Ronald Lasecki

4 komentarze

Leave a Reply