Eugeniusz Onufryjuk: To jest wojna

Wśród krytyków niedawnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności tzw. przesłanki eugenicznej z konstytucją RP pojawia się narracja, że zły PiS i osobiście Jarosław Kaczyński dzielą Polskę w obliczu koronawirusa. W ich mniemaniu, „przepychając” to orzeczenie, poza spowodowania „piekła kobiet”, partia rządząca niszczy jedność, której tak potrzebujemy w obecnych czasach.  

Owszem, jedność jest potrzebna wszelkim grupom, w których ludzie chcą czy nie chcą żyć razem. Jedność jest potrzebna rodzinie, jedność jest potrzebna rodowi, jedność jest potrzebna etnosowi, narodowi i państwu. Jak powiedział nasz Zbawiciel: „Wszelkie królestwo rozdzielone przeciwko sobie będzie spustoszone, i wszelkie miasto albo dom rozdzielony przeciwko sobie, nie ostoi się” [Mt 12, 25]. Brak jedności powoduje, że byty, które są manifestacją ponadludzkiego porządku, stają się dysfunkcyjne i się kompromitują. Tak skompromitowana wspólnota nie jest w stanie zapewnić sobie lojalności ze strony swoich członków, a więc w dłuższej perspektywie rodzina się rozpadnie, a państwo czy naród upadną. Upadną, bo nie będą w stanie się bronić przed stojącymi przed nimi wyzwaniami.  

W 2020 roku Państwo Polskie też stoi przed wieloma wyzwaniami. Są to przede wszystkim upodlenie Polski na arenie międzynarodowej; stanowienie prawa przez jakieś organizacje międzynarodowe i obce ambasady; zacieśnienie liberalnej hegemonii ideowej; ekonomiczna, militarne i ideologiczna kolonizacja Polski. Wyzwaniem jest budowanie dla obcych wojsk eksterytorialnych baz dla obcego żołdactwa na terytorium Polski. Wyzwaniem są listy ambasadorów, atakujące polską aksjologię i polski model życia rodzinnego. Wyzwaniem jest mówienie przez pewną obywatel USA, że Polska w kwestii dewiantów stoi „po złej stronie historii”. Wyzwaniem jest szerzenie trendów wywrotowych w polskiej noosferze przez zachodnie podmioty, które faktycznie zmonopolizowały rynek rozrywki cyfrowej. W końcu największym wyzwaniem jest postmodernistyczna dekonstrukcja naszej tradycji, kultury i doświadczenia historycznego. W porównaniu z tym wszystkim, koronawirus jest najmniejszych problemów.  

W tym kontekście żadna jedność nie została zniszczona 22 października roku bieżącego. W obliczu tych wyzwań jedność narodowa nigdy nie istniała. W tym kontekście możemy mówić o dwóch równoległych społeczeństwach. Obecnie istnieją w Polsce dwa przeciwstawne obozy, Polskę 1 i Polskę 2. Teraz ten podział nie polega na dysproporcji gospodarczych. Osią podziału są kwestie niematerialne.  

Polska 1 ma oblicze wielkomiejskiej młodzieży, tych tak wyśmiewanych w ostatnio “Julek z Twittera”. Jest to Polska wielkich metropolii, hipsterskich klubów i modnych knajp. Wartościami tej Polski są wykorzenienie, indyferentyzm, chaos, materializm i konsumpcjonizm, nazywane przez tę Polskę 1 otwartością, tolerancją i wolnością. Ta Polska niekiedy lepiej mówi po angielsku niż po polsku, bezmyślnie łyka wszystko, co podsunie jej guru na usługach globalizmu. Ta Polska, chodząca na parady równości i płacząca nad tubylczą „nietolerancją” i „ksenofobią”, żywi zażartą nienawiść do jakiejkolwiek formy autentycznej religijności, ochocza wierząc w taroty czy inne wróżby (których sensu nawet nie rozumieją). Ta Polska 1 żywi głęboką pogardę do zwyczajów i tradycji, do wsi i małych miasteczek (skąd często się wywodzi). Jest to twór pozbawiony zdolności do działania pozytywnego, bo dąży tylko do zniszczenia zastanego porządku w celu przeniesienia tu globalnego Zachodu. To obrońcy gejów, „praw człowieka”, konstytucji, demokracji i państwa prawa. Są to ubrane na czarno kobiety z błyskawicami i wieszakami. Innymi słowy, nad Wisłą jest to awangarda globalizmu i hegemonii liberalnej. 

Naprzeciwko tego obozu liberalnego postmodernizmu bez polskiej specyfiki stoi Polska 2. Polska wsi i miasteczek, gór, jezior i puszcz. Polska przydrożnych kapliczek i wiejskich kościołów. Polska deptana i pogardzana przez liberałów. Polska pobożności maryjnej i „Gorzkich Żali”. Polska przyjeżdżająca 11 listopada do Warszawy by iść w Marszu Niepodległości. Polska, dla której największą wartością jest rodzina. Polska, która od 30 lat jest oszukiwana i rozgrabiana przez demoliberalną oligarchię. Polska intuicyjnie czująca, że ten świat poszedł złą drogą. Są to ludzie, którzy chcą być dumni ze swojej historii i swojego kraju. Polska 2 odmawia różaniec o odnowę moralną narodu i zaprzestania mordowania nienarodzonych. Jest to najszerzej rozumiany lud polski, chodzący do kościoła, pracujący, kochający – po prostu żyjący na łonie swojej ojczyzny. Mimo że ten lud chce być jak najbardziej zachodni, to zachodnim nie jest i nikim takim się nie stanie. W istocie reprezentuje dziwny splot cech nowoczesnych i archaicznych.  

Do tego przymyka segment osób o poglądach antyglobalistycznych, tradycjonalistycznych i tożsamościowych. Jest ich mało, żeby stanowiły osobną siłę w kraju. Segment ten poszukuje Polski wiecznej, polskiej sancta sanctorumTe osoby szukają Polski prawdziwej, której nie da się zobaczyć inaczej, niż oczami ducha. Te osoby próbują zrozumieć ducha ludu polskiego i odkryć wieczne przesłanie, które jest niesione przez Polskę. 

W tej opcji nie jest to starcie dwóch partii czy opcji politycznych. Jest to starcie dwóch wizji świata. Mamy naprzeciwko sobie obóz liberalny i obóz ich przeciwników, dla których taką wspólnym mianownikiem jest katolicyzm (i inne formy autentycznego światopoglądu religijnego). Zarówno katolicyzm, jak i liberalizm stanowią dwie metaideologie. Rozbierając oba te zjawiska na czynniki pierwsze dojdziemy do pewnych założeń, bez których wyznawanie tej doktryny nie jest możliwe. Liberalizm i katolicyzm (i ogólnie religijność) wykluczają się co do natury człowieka, celu jego istnienia, co do pierwszej przyczyny istnienia. Ze sprzecznej antropologii, aksjologii i ontologii wynikają dwie wizje urządzenia życia publicznego. Te dwie wizje nie mogą ze sobą współistnieć. Żadnej jedności między zwolennikami tych dwóch wizji nie było, nie ma i nigdy nie będzie.  Również w kwestii problemów, z którymi mierzy się Państwo Polskie – dla liberałów nie jest to żaden problem, wręcz ich celem jest roztopienie się Polski w kotle postmodernistycznego globalizmu. 

Stan dotychczasowy przypominał stan dwóch wrogich armii w czasach obowiązywania bardzo kruchego rozejmu, w trakcie którego obie strony co jakiś czas przerzucają się pociskami. To oni zawieszą tęczową flagę, a ich przeciwnicy powieszą antyaborcyjne banery. Feministki uczynią coś obraźliwego w stosunku do katolików, a katolicy zorganizują modły, zbiórkę podpisów czy zorganizują przejazd jakiejś ciężarówki, ostrzegającej przed LGBT. To wszystko bardziej przypominało ciszę przed burzą: każdej stronie ten stan coraz bardziej ciążył, obie strony tylko czekały, by skoczyć sobie do gardeł.  

Stosunek nas, ludzi szeroko pojętej prawicy, do naszych liberalnych wrogów, najlepiej oddaje ten wers z sury „Doświadczana” Koranu 

„Zaprawdę, my nie mamy nic z wami i z tym, co wy czcicie oprócz Boga! Wyrzekamy się was!  Pojawiła się między nami i wami wrogość i zawiść na zawsze, chyba że uwierzycie w Boga Jedynego!” [Koran, 60:4]. 

Trybunał Konstytucyjny nie rozpętał żadnego konfliktu w społeczeństwie. Ten konflikt już trwa od wielu lat. Rację mają te zaczernione kobiety z parasolkami i wieszakami – to jest wojna. Wojna światła, po stronie którego stoimy i ciemności, za którą opowiadają się nasi wrogowie. Jest to wojna totalna, bo stawką nie są stołki czy spółki skarbu państwa. Jest to wojna o duszę naszego narodu. Jest to wojna z liberalną hegemonią, Zachodem i globalizmem – a te protestujące kobiety są dziś mięsem armatnim tych antyludzkich Zjawisk. A Polskiej Policji przydałyby szkolenia, organizowane przez ich kolegów z Chin, Turcji czy Iranu.

Eugeniusz Onufryjuk 

29 komentarzy

Leave a Reply