Patrick J. Buchanan: Syndrom irańskiej paranoi

Od RedakcjiPrzedstawiamy tłumaczenie felietonu Patricka J. Buchanana. Tekst amerykańskiego konserwatysty ukazuje irracjonalność postaw wielu polityków amerykańskich – zwłaszcza neokonserwatystów – wobec Iranu i jego programu atomowego. Dobrze jest wiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych są ludzie mający odwagę przeciwstawienia się dominującej, prostyjonistycznej i agresywnej polityce. Pozostaje mieć nadzieję, że ich głos zostanie wysłuchany.


Iran nie dąży do posiadania broni atomowej. Jest ono bezcelowe, niebezpieczne i z punktu widzenia religii i intelektu stanowi duży grzech.” Tymi słowami najwyższy przywódca Iranu Ajatollah Ali Chamenei ogłosił w lutym tego roku, że posiadanie broni atomowej byłoby ciężkim grzechem z punktu widzenia islamu. Podobnie w roku 2007 i później w 2011 wywiad amerykański ocenił, że Iran zaprzestał kontynuowania programu budowy broni atomowej.

Czy Ajatollah kłamie? Czy nasz wywiad jest w błędzie?

Irańskie laboratoria w Natanz, gdzie uzyskuje się uran wzbogacony do 5% i w  Fodrow gdzie uran wzbogaca się do 20% (oba rodzaje nie nadają się do wykorzystania w broni atomowej) są cały czas monitorowane przez ONZ. Iran zaoferował przekazanie pod kontrolę międzynarodową uranu wzbogaconego do 20% i zaprzestanie jego produkcji w zamian za dostawy uranu do celów medycznych i zniesienie przez Zachód części sankcji.

„Nie ma mowy” mówią Stany Zjednoczone. Iran musi ostatecznie i całkowicie zaprzestać wzbogacania uranu.

Oto główna przyczyna trudności w negocjacjach. Iran twierdzi, że jako sygnatariusz Konwencji o Nierozprzestrzenianiu Broni Atomowej ma prawo wzbogacać uran do użycia w celach pokojowych. W tej kwestii mieszkańcy Iranu popierają swoje władze.

Czy impas w negocjacjach może doprowadzić do wojny?

Załóżmy, że Iran ma możliwość umieszczenia części uranu w ściśle tajnym laboratorium i wzbogacenia go do celów wojskowych. Cały proces zająłby wiele miesięcy, jeśli nie lat. Następnie Iran musiałby zbudować i przetestować zdobytą broń o czym świat dowiedziałby się w ciągu kilku godzin. Potem musiałby uzbroić rakiety. Cały proces potrwałby rok lub kilka lat. Stany Zjednoczone dowiedziałyby się o tym i miałyby czas na podjęcie akcji zbrojnej przed ukończeniem projektu.

Izraelczycy, posiadający setki głowic atomowych wiedzieliby o tym jeszcze wcześniej. I ponieważ bardziej obawiają się Iranu, nie wahaliby się wykorzystać swojego potencjału militarnego aby uniemożliwić posiadanie Teheranowi broni atomowej.

Można odpowiedzieć: „Prezydent Ahmadineżad to fanatyk, który wielokrotnie groził, że wymaże Izrael z mapy świata. Nie może się nawet zbliżyć do posiadania broni atomowej.” Ale, niezależnie od tego co Ahmadineżad mówił kilka lat temu – a to osobna kwestia do dyskusji – to nie on kontroluje armię, nie on decyduje o wojnie, a w lipcu tego roku opuszcza stanowisko prezydenta i wraca do pracy na politechnice.

Czy Ameryka boi się Ahmadineżada?

Gdzie więc leży śmiertelne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych które sprawia, że szykują się one do wojny z Iranem, o czym informują media?

Zdaniem publicysty Financial Times Gideona Rachmana, obsesja na punkcie Iranu przyćmiewa znacznie większe potencjalne zagrożenie. Pakistan posiada około 100 głowic atomowych, prawdopodobnie buduje kolejne, a antyamerykanizm jest tam znacznie bardziej rozpowszechniony niż w Iranie. Jak pisze Rachman: „Pakistan dostarczał technologię nuklearną Korei Północnej, Libii i samemu Iranowi. W roku 1999 stanął na krawędzi atomowego konfliktu z Indiami. Co do terroryzmu, Osama bin-Laden mieszkał tam przez kilka lat, a terytoria plemienne Pakistanu stanowią bastion Al-Kaidy i jej sojuszników. W Pakistanie zaplanowano także zamachy terrorystyczne w Mumbaju z 2008 r. w których zginęły 164 osoby. Mimo, że ataki zostały potępione przez władze, istnieją silne przesłanki przemawiające z tym, że terroryści mieli powiązania z funkcjonariuszami wywiadu. Gdyby ataki w Mumbaju były planowane w Iranie, Stany Zjednoczone podniosły by krzyk o <<państwowym terroryzmie>>.”

Siedmiu  na dziesięciu Pakistańczyków uznaje Amerykę za wroga. A nasilone za czasów prezydentury Obamy ataki samolotów bezzałogowych w których zginęło wielu cywili zwiększają tylko tę wrogość.

A jednak, amerykańskie samoloty i okręty są przerzucane w rejon Zatoki Perskiej a 44 członków senatu wezwało prezydenta do zerwania wszelkich rozmów z Iranem, wprowadzenia kolejnych sankcji i przygotowywania się do wojny.
Tymczasem Iran testuje rakiety zdolne uderzyć w Izrael i amerykańskie bazy, a liczna flota irańskich okrętów znajduje się na wodach Zatoki Perskiej.

Otto von Bismarck powiedział kiedyś, że wojna prewencyjna jest jak samobójstwo popełniane ze strachu przed życiem. Czy my, Amerykanie szykujemy się na kolejną bezsensowną wojnę?

W 1959 r. prezydent Eisenhower zaprosił Nikitę Chruszczowa – rzeźnika Budapesztu – na dziesięciodniowe rozmowy w Stanach Zjednoczonych. W 1972 r. Richard Nixon poleciał do Pekinu gdzie rozmawiał i wznosił toasty z przewodniczącym Mao, odpowiedzialnym za śmierć dziesiątek milionów Chińczyków i dziesiątek tysięcy Amerykanów w Korei. Ronald Reagan cały czas dążył do rozmów z przedstawicielami Związku Radzieckiego który określał jako „złe imperium.”

W porównaniu z nimi, Iran to znacznie niższa liga, zarówno jeśli chodzi o przypisywane władzom zbrodnie, jak i faktyczne i potencjalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych. Czy nie mamy polityków którzy, jak Reagan w Rejkiawiku, zasiedliby do rozmów i wynegocjowali z przywódcami irańskimi powstrzymanie programu atomowego w zamian za skierowanie relacji dwustronnych w stronę normalności? Skoro można było dyskutować ze Stalinem czy Mao dlaczego tak boimy się Ajatollaha czy Ahmadineżada? Czy są aż tak nie do zniesienia?

(za The American Conservative, tłumaczenie Redakcja Xportal.pl)

Patrick J. Buchanan (ur. 1938) amerykański polityk i publicysta. W latach dziewięćdziesiątych bez powodzenia ubiegał się o nominację Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich. W roku 2000 kandydował w wyborach z ramienia Partii Reform, w 2002 r. wycofał się z polityki. Wielokrotnie krytykował neokonserwatyzm i prosyjonistyczną politykę Waszyngtonu. Zaliczany do paleokonserwatystów, tradycjonalista katolicki.

Leave a Reply