Adam Skwarczyński i początki rewolucji konserwatywnej w Polsce

Rewolucyjny konserwatyzm nierzadko bywa przedstawiany przez historyków myśli politycznej jako nurt specyficznie niemiecki, nie występujący w innych krajach – a więc jako rodzaj folkloru politycznego, lokalne dziwactwo, któremu uwagę można poświęcić co najwyżej jako ciekawostce. Takie ujęcie wydaje się jednak nadmiernie uproszczone, by nie rzec – zwyczajnie fałszywe. Bardziej spostrzegawczy autorzy zauważają, że niemiecka Rewolucja Konserwatywna miała swe wyraźne odpowiedniki w innych państwach, a tym samym rewolucyjny konserwatyzm był (i jest) zjawiskiem uniwersalnym. W Polsce prof. Jacek Bartyzel pisał na temat radykalizacji, tak politycznej, jak społecznej (zwłaszcza to drugie zbliża ją do faszyzmu), ruchów nacjonalistycznych w latach trzydziestych XX wieku. Można ją tedy usytuować w ideowym obszarze antydemokratycznej, antyliberalnej i antymarksistowskiej rewolucji konserwatywnej, zapoczątkowanej w Niemczech i przez niektórych traktowanej jako bardziej wyrafinowana intelektualnie uwertura do narodowo-socjalistycznej „rewolucji nihilizmu”, co jest oczywiście niedopuszczalną symplifikacją. W tym samym nurcie sytuują się takie zjawiska, jak Ruch Chrystusa Króla Léona Degrelle’a w Belgii, Brazylijska Akcja Integralistyczna Plinia Salgado, Legion Michała Archanioła Corneliu Z. Codreanu w Rumunii czy ONR w Polsce – zwłaszcza w koncepcji przełomu Bolesława Piaseckiego i jego RNR-Falangi. Niektórzy ze zjawiskiem rewolucji konserwatywnej łączą również „rewoltę przeciwko nowoczesności” Juliusa Evoli we Włoszech. (1).

Polska rewolucja konserwatywna zaczęła jednak kiełkować wcześniej, niż w latach trzydziestych. Jedną z jej zapowiedzi był artykuł Adama Skwarczyńskiego opublikowany w pierwszym, programowym numerze piłsudczykowskiego pisma „Droga”. Artykuł ukazał się na początku roku 1922, tego samego, w którym miał nastąpić Marsz na Rzym, wydarzenie-sygnał dla prądów rewolucyjno-konserwatywnych w całej Europie. Skwarczyński spointował swój szkic przedstawioną w jego końcowej części (przedrukowanej poniżej) ideą buntu podejmowanego w imię tradycji i przez tradycję kierunkowanego – ideą stanowiącą jądro rewolucyjnego konserwatyzmu.

Życie i świadomość, osiągnąwszy pewne rezultaty, czując wartość wytworzonych form, ciesząc się z uzyskanej swobody w zakresie już posiadanego świata, popada w niemoc wyjścia poza siebie. Zamyka się i mechanizuje, nie chce ryzyka, tworzy świat zamknięty i nawet ideały ogranicza do gotowych i znanych form.

Życie dawne chce budować świat według swych planów. Każe nam dziś zadowalać się – określonością przeszłości, nie sięgać wysiłkiem w jutro, zamknąć się w regulowaniu prawidłowego toku rzeczy, ograniczyć do Polski streszczonej w programach i ideałach sytego chama i sklepikarza, w myśli zapatrzonego w prawo do lenistwa proletariusza, w duchu dewotki i stróża porządku, chcących uzyskać prawo do świata bez wysiłku, bez trudu, raju niemocy, rentierstwa z wysiłków przeszłości.

Prawdę nowego życia ludzie ci, nie wierzący w ciągle bijące źródło życia i ducha, chcą nagiąć do swoich wygód i spokoju. Chcą wykpić się od wysiłku i potu życia – na mocy prawd i zasad ustalonych, uwolnić się od pracy dla przyszłości, jej udręk i nieukojów, zastąpić ją nawykami, odruchami mechanicznymi: obcinaniem kuponów z pracy minionych pokoleń.

Wbrew oporowi starych form i nawyków, wbrew tylu ideom, dogmatom i prawom, wbrew sile, z jaką owładnęły one świat dzisiejszy, życie tworzy zewsząd nowe organa, nowe siły. Świadomość buduje organa nowej prawdy, wyrastającej z naszych poczynań i uczuć, rozpoczyna powoli walenie i wyrzucanie martwych rekwizytów przeszłości.

A one panują wszędzie.

Czy to będą pchające się do rządu dusz, ubrane w łachmany dawnej świetności, prawa równości, braterstwa, sprawiedliwości, idee demokracji i postępu, programy „woli ludu”, utajonej w powszechnym głosowaniu i wotowaniu sejmowym, zastępujące hałasem i sporami w Sejmie czyn twórczy narodu, konieczność pracy, sięgającej w fundamenty siły państwowej. Czy to będą stare, ustalone metody wychowania człowieka w murach szkolnych czy murach koszar, gdzie wyrozumowana tresura, czy to umysłów czy ruchów, zastępuje w młodzieńcu wyrabianie organów psychicznych i moralnych, by mógł sprostać walce z życiem i walce z wrogiem. Czy to będą dawne metody naukowe, starające się określić świat wraz z duszą ludzką racjonalistycznymi i deterministycznymi formułami, eliminującymi gdzieś poza obręb rzeczywistości psychikę ludzką, moralność i odpowiedzialność. Czy wreszcie skostniałe formuły dogmatów religijnych lub prawd estetycznych, robiące z religii martwy konwenans, a ze sztuki ucieczkę przed życiem.

Śmiało można rzucić dziś pytanie: czy np. dzięki frazesom „programowym” i ich wyrazowi społecznemu – stronnictwom politycznym – choć jedna z dziedzin życia narodowego: polityka zewnętrzna, przemysł, szkolnictwo, armia, administracja, nauka, zyskała coś więcej oprócz kamieni na drodze; czy dzięki programom partii politycznych, dbających o gwarancje i prawa dla swoich stronników bez narzucania im obowiązku czynu, Polska zyskała choć jedną szkołę, jednego żołnierza czy armatę, jedną maszynę czy fabrykę.

Wbrew tym zmurszałym formom życia ubiegłego stulecia – stronnictwom politycznym – walczącym kiedyś w imię obalenia starych ustrojów o zwycięstwo nowych sił, oprzeć trzeba program tworzenia życia i sił Polski na elementach żywych i twórczych.

Muszą wyrosnąć czynniki, które oczyszczą życie państwowe Polski z tego wszystkiego, co żeruje na rzeczywistym wysiłku kraju, na wysiłku tych, co budują elementy mocy i przyszłości narodu: siłę ekonomiczną i państwową, kulturę i ducha.

Musi powstać człowiek i warstwy, które podejmą program wychowania narodowego. Rozsadzą one zakrzepłe, zatęchłe z czasów jezuityzmu i racjonalizmu formy: gotowego werbalnego systemu kształcenia pojęć, które mają wystarczyć i zastąpić wysiłek osobisty myśli i życia, przygotowanie do twórczej pracy i wynalazczości. Przeciwstawią one produkowaniu nieudolnych moralnie i fachowo do czynu wychowanie wszystkich zdolności, sił fizycznych, moralnych i intelektualnych, wychowanie człowieka woli i czynu, człowieka pracy i myśli zbiorowej. Sztuka i religia, które istnieją w oparciu się o wiecznie obecne życie człowieka, które rodzą się z dna ducha i rozwijają jego moc, muszą przezwyciężyć wiecznie grożącą im pokusę. Nie mogą zamknąć się w kanonach i dogmatach, w gotowych formach, które, choć są rezultatem piękna i życia przeszłości, zabijają nowe natchnienia: ograniczają sztukę do ram anegdoty i formy, zamykając drogę do sztuki przyszłości, która ma być mitem i sakramentem zarazem.

Dziś nawet niepokój głębszy życia, jakieś przeczucia tajemnic i boskości znajdą zaraz swych kuglarzy, twórców fałszywych, jednodniowych bóstw i ołtarzy. Ci fałszywą modlitwą, zjawami świateł, ułudnych duchów, guzikami i stolikami zatapiają głębsze pragnienia i tęsknoty w wirach podkasanych prawd i dogmatów. Poprzestają na elementarnych szczeblach beztreściwej i bezsilnej uczuciowości religijnej i każą zapoznać istotne związki i potrzeby religijnego ducha człowieka.

Czujną musi być myśl współczesna. Myśl poszukująca, związawszy się z tymi postaciami nowej pracy wewnętrznej, staje się dziś organem, który wbrew istniejącym na powierzchni fałszom i łachmanom – formom przeszłości, ujmuje w swe ręce zagadnienia prawdy i życia. Opierając się na dokonanej analizie i krytyce dotychczasowych form i metod odrzuca omamienia dogmatyki i martwych słów. Staje się organem, który chce ujmować samo życie. Chce być myślą, co budzi, zapala i pcha do budowy, myślą nie oderwanej i zmartwiałej abstrakcji, lecz myślą żywą: czynu.

Lecz życie nasze, my sami nie jesteśmy czymś oderwanym; zastając dorobek całej przeszłości, która żyje w nas, jest początkiem i źródłem naszego czynu i myśli, mamy obowiązek uczynić z niej podstawę i organ twórczości i prawdy.

Żaden wysiłek nie idzie z nicości w nicość, lecz wrasta sam w glebę życia, w jego organizm. Życie nas otaczające, forma i materia, sprzeczne i opierające się naszemu wysiłkowi, naszej twórczości, są czynnikiem organizującym, nadają twórczości moc realizacji, utrwalenia się, zachowania wysiłku jednostkowego dla życia zbiorowego. I tylko wtedy, poprzez realizację i włączenie w życie całe, nie stanie się wysiłek nasz buntem bezpłodnym, idącym w próżnię, lecz będzie współtwórcą przyszłości.

Dlatego w wysiłku życia i myśli twórczość musi oprzeć się jednak na tradycji, szlachetnym jarzmie dokonanego, na przeszłości; poznać, co w jej więzach jest żywe, co podtrzymuje nasze siły, co nie jest jeno martwym szkieletem, trumną ducha, lecz glebą przechowującą jego ziarna dla przyszłości. Musi uczcić święte relikwie, których siła cudowna chroni nas, byśmy w osamotnieniu nie zmarnieli; rozpoznać to, co jest tchem twórczym, który z najodleglejszej przeszłości tchnie poprzez nas w najdalsze pokolenia.

I człowiek dzisiejszy czuje, że musi nawrócić do początku swego, do Genesis społeczności narodowej, która jest rodzicielką żywych sił w nas, nawrócić do źródeł instynktu zbiorowego, który żyje i wyrasta poprzez nas.

Przeszłość i jej formy ukazują nam często, że pod wyświechtanym frazesem dzisiejszości tkwią zapomniane i zapoznane prawdy życia, dają nam poznać, ile sił utajonych, ile uczuć wiary i woli zamknięte zostało w starym obyczaju i prawie, w dawnych wierzeniach i formach.

Nieraz będzie musiał człowiek buntu ulec prawu i przeszłości, poddać się ich sile, ale gdy pamiętać o nich będzie nie dla nich samych, ale dla jutra, zaczerpnie tam siłę dla życia. Ilekroć w nowym wysiłku rozrosną się formy nowego życia, o ile mocniej odetchnie człowiek wolny i szerzej obejmie władzę nad światem – głośniej zahuczy maszyna, mocniej uderzy młot i dalej zagłębi się pług w ziemię oraną; o ile naród nasz, nie lękając się przemocy obcych, silniej wykuwać będzie organa życia i potęgi; o ile wyżej sięgnie uczucie i westchnienie człowieka ku Bogu; o ile głębiej wniknie myśl w tajnie żywota; pewni bądźmy: i pień twardy wieczysty drzewa, tradycja – i liść i kwiat doroczny, bunt – będą służyły Życiu wiecznemu, Prawdzie.

Adam Skwarczyński

Źródło: Adam Skwarczyński, O władzę życia, „Droga”, 1922, nr 1. (Pisownię uwspółcześniono.).

Adam Skwarczyński (1886-1934), pseud. Stary, Ad. Lux, Adam Płomieńczyk – piłsudczyk, myśliciel polityczny i filozof. Oficer Legionów Polskich; zastępca dowódcy Oddziału Wywiadowczego przy Komendzie Głównej Związków Strzeleckich i przy I Brygadzie Legionów (1914-1915), następnie przedstawiciel I Brygady w Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego, dowódca kompanii na froncie wschodnim. Członek Komendy Naczelnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Za wydawanie (od 1916 r.) podziemnego pisma „Rząd i Wojsko” aresztowany przez Niemców i więziony w obozie jenieckim w Modlinie (1917-1918). Współzałożyciel efemerycznej Konfederacji Ludzi Pracy (1924). W 1932 r. twórca Straży Przedniej – propaństwowej organizacji przeznaczonej dla młodzieży szkolnej. Odznaczony Krzyżem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych i Krzyżem Niepodległości, a pośmiertnie Wielką Wstęgą Orderu Polonia Restituta. Autor m.in. książek: „Cele wojny na wschodzie” (1920), „O Władysławie Sikorskim” (1925), „Myśli o nowej Polsce” (1931), „Pod znakiem odpowiedzialności i pracy. Dziesięć wieczorów” (1933), „Podstawy pracy w zespole” (1933), „Straż Przednia” (1934), „Wskazania” (1934). Redaktor pism: „Gazeta Polska” (1919), „Naród” (1920), „Droga” (1922-1934), „Nakazy Chwili. Sprawie rewolucji moralnej w Polsce” (1926). W swojej refleksji z zakresu filozofii, polityki i kultury inspirował się romantyzmem i neoromantyzmem, nietzscheanizmem oraz „filozofią życia”.

Przypisy:

1. Jacek Bartyzel, Nacjonalizm a religia w krajach iberyjskich w XX wieku, [w:] Bogumił Grott (red.), Nacjonalizm czy nacjonalizmy? Funkcja wartości chrześcijańskich, świeckich i neopogańskich w kształtowaniu idei nacjonalistycznych, Kraków 2006, s. 152.

opr. Adam Danek

2 komentarze

Leave a Reply