Andrzej Zienkiewicz: W obronie deficytu budżetowego w oparciu o teorię efektywnego popytu Kaleckiego – Keynesa

Mało jest zagadnień wokół których narosło tyleż sporów co kontrowersji jak wokół kwestii deficytu budżetowego i związanego z nim zadłużenia publicznego.

Środowiska intelektualne związane z nurtem ekonomii podażowej, wierzący w niekwestionowaną mądrość leseferyzmu, patrzą na każdą formę interwencjonizmu z wielką nieufnością, nie inaczej ma się sprawa z kwestią wydatków publicznych. Ekstrapolując prawidła mikroekonomiczne na gospodarkę jako całość powiadają oni, iż Państwo powinno postępować jak rozsądna gospodyni, która stara się nie wydawać więcej niż zarabia, aby nie doprowadzić siebie oraz swej rodziny do bankructwa. Konsekwentnym następstwem takiego poglądu jest postulat zrównoważonego budżetu jako głównego zadania polityki fiskalnej oraz rezygnacja z zadłużania się u sektora prywatnego, które to rzekomo ma obciążać przyszłe pokolenia. Twierdzenia ekonomii podażowej są prawdziwą pożywką dla najróżniejszych środowisk antypaństwowych uprawiających neoliberalną propagandę. Teoria efektywnego popytu sformułowana przez lorda Johna Maynarda Keynesa (1889-1946) oraz niezależnie odeń polskiego ekonomisty – Michała Kaleckiego (1899-1970), jest idealnym narzędziem, aby przeciwstawić się wolnorynkowym humbugom.

,,Ekonomia klasyczna była nieprawym dzieckiem fizyki newtonowskiej”- stwierdził lord Robert Skidelsky na jednej ze stron swej książki traktującej o teorii ekonomicznej lorda Keynesa. Otóż to, szkoła klasyczna dziedzicząc pogląd Adama Smitha o harmonijnym charakterze gospodarki kapitalistycznej hołdowała przekonaniu, iż składa się ona z niezależnych cząstek (istot ludzkich), których interakcje prowadzą do ogólnej równowagi (1). Znamienne, że sam Smith nazywał się Newtonem nauk społecznych. Takie mechanistyczne podejście w ekonomii zrodziło przekonanie, że gdyby zdegradować Państwo do roli zaledwie nocnego stróża to swobodne, egoistyczne działania wolnych jednostek będą w stanie przyczynić się do dobrobytu całego społeczeństwa, a wielkości ekonomiczne pozostawione same sobie zostaną zharmonizowane. Patrzenie na gospodarkę w kategoriach równowagi na długie lata zdominowało myśl ekonomiczną.

Wyrazem tej tendencji jest jedno z fundamentalnych praw równowagi w ekonomii podażowej. Mowa tu o prawie rynku Jeana Baptiste Saya, które to przyniosło mu największą popularność, a odnosi się do rynku dóbr.

1

Z przedstawionego wyżej schematu należy wnioskować, że podaż tworzy dla siebie popyt w równej wielkości, a zatem nie może być mowy o globalnej nadprodukcji. Podaż zrównoważy się z popytem jeśli tylko pozwolimy mechanizmom rynkowym działać bez przeszkód. Zrozumiałe, że zainteresowanie ekonomii liberalnej skupić się musiało tylko na stronie podażowej gospodarki, gdyż w świetle rozumowania Saya produkcja sama tworzy dla siebie rynki zbytu, a więc popyt zachowuje się biernie. Dodatkowo, prawo rynków implikuje, iż każdy czynnik produkcji znajduje zatrudnienie (gospodarka funkcjonuje na poziomie produktu potencjalnego), a więc niemożliwe jest bezrobocie niedobrowolne. Jakakolwiek forma bezrobocia niedobrowolnego musi więc z definicji wynikać z przyczyn egzogenicznych.

Naturalne, że prawo Saya musi obowiązywać jedynie wtedy, gdy planowane oszczędności równe są planowanym inwestycjom (w innym przypadku mogłyby pojawić się niedopasowania po stronie popytu i podaży na rynku dóbr), ta zależność pomiędzy podażą kapitału a popytem na kapitał nazwana jest prawem de Turgote’a (2). Prawo to sformułowane dla rynku kapitału głosi, iż oszczędności automatycznie przekształcają się w inwestycje za pośrednictwem stopy procentowej. Gdy tylko podaż kapitału będzie przewyższać popyt na kapitał, stopa procentowa ulegnie obniżeniu tak, aby nadpodaż oszczędności została zrealizowana, rynek kapitałowy ex post będzie zrównoważony.

2

Ekonomiści klasyczno – neoklasyczni przyjmując prawo Saya dla rynku dóbr, prawo de Turgote’a dla rynku kapitału oraz tezę o neutralności pieniądza przekonani byli o egzogenicznym charakterze kryzysów. Jeśli doszłoby do niespodziewanych fluktuacji ekonomicznych, to za przyczynę takiego stanu rzeczy należałoby przyjmować nieumiejętną politykę gospodarczą Państwa, działalność związków zawodowych lub efekty zewnętrzne.

Centralnym zagadnieniem teorii efektywnego popytu opracowanej przez Kaleckiego i Keynesa jest zależność oszczędności od inwestycji. Przedstawiliśmy już wyżej koncepcje liberalną, wedle które rozmiar inwestycji jest określany przez rozmiar podaży oszczędności. Kalecki analizując w swym dziele Teoria dynamiki gospodarczej. Rozprawa o cyklicznych i długofalowych zmianach gospodarki kapitalistycznej czynniki wyznaczające rozmiar zysków w gospodarce zamkniętej dochodzi do wniosków, które będą rozstrzygające dla naszych dalszych rozważań. Otóż w gospodarce zamkniętej produkt społeczny brutto będzie wyrażony w równaniu:

Zyski brutto + płace i uposażenia = inwestycje brutto + konsumpcja kapitalistów + konsumpcja robotników

Równanie to dowodzi tego, że w makroekonomii istnieją zasadniczo tylko dwa stanowiska – pierwsze, utrzymujące, że wydatki są określane przez dochody (zgodnie z prawem Saya) oraz drugie, twierdzące, że związek przyczynowo skutkowy ma się na odwrót. Tertium non datur (3).

Dochody dla kapitalistów i robotników równają się ex definitione ich wydatkom. Jeśli założymy dodatkowo, że robotnicy nie oszczędzają (a zatem konsumpcja robotników równa jest ich dochodowi) to otrzymujemy równość:

Zyski brutto = inwestycje brutto + konsumpcja kapitalistów

Ważna jest interpretacja tego równania, tj. wykazanie zależności między wydatkami a dochodami. Jest jasne, że kapitaliści podejmują decyzje o rozmiarze wydatków inwestycyjnych oraz konsumpcyjnych, lecz nie mogą decydować o wielkości swych dochodów. Tym samym prawdą jest, że wydatki określają dochody. Mówiąc słowami Kaleckiego – ,,kapitaliści zarabiają tyle ile wydają”. Zyski oczywiście nie są niezmienne, wynika to z tego, że kapitaliści nie konsumują oraz nie inwestują w danym okresie tej samej wielkości co w okresie poprzednim (4).

Jeśli od zysków brutto odejmiemy konsumpcję kapitalistów to dostaniemy oszczędności brutto kapitalistów. Zatem zachodzi równość:

Oszczędności brutto = inwestycje brutto

Z analizy Kaleckiego wynika, że intuicja wydaje się nas zwodzić, gdy twierdzimy, że prawidła stosujące się w skali mikro stosują się również do sfery makro. Na poziomie mikro faktycznie jest tak, że oszczędności tworzą inwestycje, lecz równanie Kaleckiego pokazuje nam, że w ujęciu całościowym sprawa ma się dokładnie na odwrót, ekonomia liberalna popełnia zatem poważny błąd.

Wiemy już, że w ramach całej gospodarki wydatki określają dochody, a zatem rozmiar inwestycji określa rozmiar oszczędności. Oznacza to, iż inwestycje finansują się same. Okazuje się, że stopa procentowa nie może być uznana za mechanizm prowadzący do równości oszczędności i inwestycji, potrzebna jest zatem nowa teoria stopy procentowej (zagadnienie stopy procentowej z punktu widzenia teorii efektywnego popytu nie będzie nas tu interesowało). Mechanizm dzięki któremu inwestycje stwarzają oszczędności na swe pokrycie to mechanizm mnożnikowy. Mnożnik inwestycyjny sprawia, że przyrost PKB jest wielokrotnością przyrostu inwestycji (co ważne, mechanizm mnożnikowy odnosi się zarówno do inwestycji produkcyjnych jak i nieprodukcyjnych).

Przedstawmy teraz jak realizują się zyski w gospodarce otwartej z udziałem Państwa. Nie możemy więc pominąć podatków, wydatków rządowych oraz eksportu netto.

Zyski brutto + płace i uposażenia + podatki = inwestycje brutto + nadwyżka eksportowa + wydatki publiczne + konsumpcja kapitalistów + konsumpcja robotników .

Odejmując od obu stron podatki pomniejszone o przelewy, z lewej strony znikną nam ,,podatki” zaś z prawej strony ,,wydatki publiczne” zamieniają nam się w ,,deficyt budżetowy” :

Zyski brutto + płace i uposażenia = inwestycje brutto + nadwyżka eksportowa + deficyt budżetowy + konsumpcja kapitalistów + konsumpcja robotników

Odejmując następnie od obu stron ,,płace i uposażenia” równanie przedstawia się następująco:

Zyski brutto = inwestycje brutto + nadwyżka eksportowa + deficyt budżetowy – oszczędności robotników + konsumpcja kapitalistów

Odejmując ,,konsumpcję kapitalistów” oraz dodając ,,oszczędności robotników” otrzymujemy:

Oszczędności brutto kapitalistów + oszczędności robotników = inwestycje brutto + najwyższa eksportowa + deficyt budżetowy

Rekapitulując, dochodzimy do wniosku, że z uwzględnieniem Państwa oraz handlu zagranicznego podaż oszczędności jest warunkowana przez wysokość inwestycji prywatnych, deficytu budżetowego oraz nadwyżkę eksportową. Pomijając handel oraz pomniejszając oszczędności brutto o inwestycje brutto mamy równanie:

Oszczędności netto = deficyt budżetowy

Okazuje się, że pomijając wymianę z zagranicą deficyt budżetowy pozwala sektorowi prywatnemu na zgromadzenie oszczędności ponad poziom wyznaczony przez prywatne inwestycje. Należy to rozumieć w ten sposób, że gdyby nie fakt, że Państwo inwestuje więcej niż posiada oszczędności to każda próba zanotowania nadwyżki oszczędności kończyłaby się spadkiem dochodu narodowego i zatrudnienia. Sytuację tę, czyli tzw. paradoks oszczędzania (w istocie jest to paradoks tylko dla ekonomii podażowej), ilustruje poniższy wykres :

3

Kolejny ważny wniosek, który wynika z wspomnianego wcześniej równania jest fundamentalny – deficyt budżetowy finansuje się sam, tak samo jak to się ma w przypadku inwestycji prywatnych. Deficyt budżetowy prowadzi do wzrostu długu publicznego, zaś w cyklu koniunkturalnym jako całości ważne jest, aby poziom zadłużenia zwiększał się stale w celu podtrzymywania popytu. Aby wzrost zadłużenia był uzgodniony ze wzrostem gospodarczym najlepszym rozwiązaniem jest dążenie do utrzymywania wzrostu nominalnego PKB powyżej długoterminowej stopy procentowej.

Często traktuje się dług publiczny tak samo jak dług prywatny. Gospodarstwa domowe nie powinny się nadmiernie zadłużać, a zatem rządy, aby nie doprowadzić do bankructwa swego kraju winny postępować tak samo. Z teorii efektywnego popytu wynika, że dług publiczny jest kluczowy dla stymulowania gospodarki, a więc straszenie nadmiernymi wydatkami publicznymi (co jest jednym z ulubionych zajęć ekonomii liberalnej), okazuje się czystą demagogią. Jest to znowuż pomieszanie zasad mikroekonomicznych z makroekonomicznymi. Jeśli Państwo zrezygnowałoby z zadłużania to doprowadziłoby do drastycznego spadku popytu, a co za tym idzie – zatrudnienia i produkcji. Długu publicznego zatem nie można traktować jako czynnika destabilizującego gospodarkę, lecz właśnie za czynnik zabezpieczający gospodarkę przed długotrwałą stagnacją.

Gdy posiedliśmy już pewne pojęcia teoretyczne, warto teraz przyjrzeć się relacji planowanych oszczędności do planowanych inwestycji w ramach gospodarek o kapitalistycznym sposobie produkcji. Prof. Kazimierz Łaski zwraca szczególną uwagę na to, że gospodarstwa domowe wykazują większą skłonność do oszczędzania, niż firmy do inwestowania (5). Jest to następstwem tego, iż inwestycje jako motor napędowy gospodarki kapitalistycznej są niezwykle niestabilne, a to wynika z faktu, iż są obciążone ryzykiem i podejmuje się je z ostrożnością. Skutkiem sytuacji, w której planowane inwestycje nie dotrzymują kroku planowanym oszczędnościom jest powstanie tak zwanej luki popytowej wynikającej ze zbyt niskiego popytu globalnego (zwłaszcza inwestycyjnego). Z powyższych rozważań wynika, iż kapitalizm pozostawiony sam sobie pracuje poniżej swych mocy produkcyjnych, produkt realny jest niższy od produktu potencjalnego (6). Wobec powyższego, prawo Saya zostało sformułowane błędnie.

4

Krzyż keynesowski opracowany przez Alvina Hansena służy za dobrą ilustracje naturalnego stanu gospodarki kapitalistycznej. Gospodarka wprawdzie jest w równowadze (S=I), lecz jest to równowaga przy niewykorzystanych mocach wytwórczych – produkt rzeczywisty Y* jest niższy od produktu potencjalnego Ymax, a także występuje nadpodaż pracy (jest jasne, że zjawiska te muszą występować równocześnie) (7). Gdyby zostawić gospodarkę w takim położeniu (tj. zrezygnować z mechanizmów pobudzania popytu) mielibyśmy do czynienia ze stratą produktu, co ważne, stratą nie do odrobienia w przyszłości. Dopiero wydatki budżetowe finansowane z deficytu są w stanie zwiększyć poziom globalnego popytu i tym samym zredukować bezrobocie do frykcyjnego oraz dobrowolnego i tym samym zagwarantować większy przyrost produktu.

Istnieje przekonanie, że deficyt budżetowy jest źródłem inflacji, a zatem należy z niego zrezygnować. Osoby wygłaszające podobne twierdzenia nie zdają sobie sprawy, że deficyt budżetowy jest tylko częścią globalnego popytu, a więc równie zasadnym byłoby traktować wzrost konsumpcji czy inwestycji jako przyczynę inflacji (8). Zwróćmy ponadto uwagę na niezwykle ważną prawidłowość, która odróżnia gospodarkę funkcjonującą na poziomie produktu potencjalnego od gospodarki, która dysponuje wolnymi mocami wytwórczymi (przy czym należy pamiętać, że ten pierwszy przypadek jest zdecydowanie zjawiskiem incydentalnym). Otóż efekt mnożnikowy może doprowadzić do dostosowania ilościowego, bądź do dostosowania cenowego. O tym jakie dostosowanie przeważy jest zależne od warunków podażowych w gospodarce (9). Podaż, w krótkim okresie niewątpliwie ma charakter elastyczny (wynika to z faktu, że firmy dysponują rezerwami zdolności produkcyjnych), a więc na wzrost zapotrzebowania firmy zareagują wzrostem produkcji, a nie cen. Wzrost efektywnego popytu doprowadzi jedynie do zwiększonego rozmiaru produkcji i zatrudnienia. Dopiero, gdy gospodarka zbliża się do granicy potencjalnego PKB mnożnik będzie wywoływał dostosowanie cenowe, a więc inflację.

W literaturze ekonomicznej istnieje dość rozpowszechniony mit tzw. efektu wypierania inwestycji prywatnych przez inwestycje państwowe. Zakłada się, że zarówno Państwo jak i podmioty prywatne konkurują między sobą o podaż oszczędności, która jest dana ex ante. Z teorii efektywnego popytu wiemy, że nie jest to prawdą, gdyż podaż oszczędności nie może być dana, gdy dane nie są inwestycje prywatne i deficyt budżetowy. Główną funkcją polityki monetarnej jest zapewnienie bankom odpowiedniej płynności. Jeśli zadanie to nie jest spełnione wówczas gospodarka będzie miała do czynienia z brakiem kredytów i wtedy faktycznie inwestycje państwowe mogą wywołać wzrost stopy procentowej a w ten sposób wyprzeć inwestycje prywatne. Jednakże miejmy na uwadze, że przy braku płynności również inwestycje prywatne mogą zostać wyparte przez inne prywatne projekty inwestycyjne. Jak podkreśla profesor Łaski – deficyt budżetowy ma sens jedynie w przypadku słabej koniunktury, wtedy zaś banki mają do czynienia z nadpłynnością i nie wykorzystują w pełni swych możliwości kredytowych (10). Co więcej, popyt inwestycyjny sektora prywatnego może być nieelastyczny względem stopy procentowej i reagować silniej na wzrost PKB wywołany wzrostem deficytu budżetowego, wtedy to inwestycje prywatne mogą wzrosnąć. W związku z powyższymi rozważaniami nie jest wcale takim znów pewnym twierdzenie często wysuwane przez środowiska antypaństwowe, iż wydatki Państwa kolidują z wydatkami sektora prywatnego. Przeciwnie – mogą je wręcz pobudzać, a wtedy będziemy mieli do czynienia nie z wypychaniem prywatnych inwestycji (crowding out), lecz z ich wciskaniem (crowding-in).

Wbrew powszechnym opiniom nie jest prawdą jakoby dług publiczny obciążał przyszłe pokolenia. Zrównywanie długu prywatnego z długiem publicznym jest całkowicie nieuprawnione już choćby z tej przyczyny, że Państwo jest pomyślane jako instytucja wieczna, w związku z czym nie musi ono spłacać długu w określonym terminie. Jeśli nadejdzie termin spłaty długu Państwo może wyemitować dodatkowe skrypty dłużne nie zmieniając w ten sposób stanu swego zadłużenia. Dług publiczny jest jednakże oprocentowany i w związku z tym musi być obsługiwany, lecz trzeba mieć na uwadze, że Państwo wypłaca procenty (gdy mówimy o zadłużeniu krajowym) swoim mieszkańcom, gdyż to oni nabyli papiery wartościowe. O zapożyczaniu się u przyszłych pokoleń nie może być w ogóle mowy.

Zatem z naszych rozważań wynika ważna nauka – gospodarkę należy traktować całościowo i właśnie w tym tkwi sedno keynesizmu. Równanie Kaleckiego prowadzi nas do zaleceń ekonomicznych biegunowo przeciwnych względem dyrektyw ekonomii liberalnej. Dowiedzione zostało, że deficyt budżetowy podnosi wydatki na wyższy pułap czego gospodarka oparta na zasadzie laissez-faire nie jest w stanie sama uczynić, gdyż musi niemal zawsze utknąć na poziomie dochodu, który nie odpowiada poziomowi zapewniającemu pełne zatrudnienie. Przyczyną tego stanu rzeczy jest zbyt niski popyt inwestycyjny. Wniosek jaki się nasuwa: bez wsparcia ze strony Państwa gospodarka kapitalistyczna nie jest w stanie osiągnąć maksymalnego zatrudnienia, a co za tym idzie – potencjalnego PKB.

Andrzej Zienkiewicz

(1) – R. Skydelsky, Keynes. Powrót Mistrza, Warszawa 2012, s. 107

(2) – R. Bartkowiak, Historia myśli ekonomicznej, Warszawa 2008, s. 46

(3) – M. Kalecki, Teoria dynamiki gospodarczej. Rozprawa o cyklicznych i długofalowych zmianach gospodarki kapitalistycznej, Warszawa 1986, s. 51

(4) – Tamże, s. 52

(5) – K. Łaski, Mity i rzeczywistość w polityce gospodarczej i w nauczaniu ekonomii, Warszawa 2009, s. 62

(6) – R. Bartkowiak, Historia myśli…, s. 171

(7) – A. Bhaduri, Makroekonomiczna teoria dynamiki produkcji towarowej, Warszawa 1994, s. 41

(8) – K. Łaski, Mity i rzeczywistość…, s. 55

(9) – A. Bhaduri, Makroekonomiczna teoria…, s. 75

(10) – K. Łaski, op. cit., s. 57

5 komentarzy

Leave a Reply