Niewiele znam równie dobrych obiektów do kontemplacji, co obrazy maryjne. I może to kogoś zaskoczy: im „brzydsze” (dla oka profana), im starsze, im surowszą techniką malarską wykonane, tym lepiej. Tym większa ich głębia i siła wyrazu. Dobrym przykładem jest obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej z Kalwarii Pacławskiej. Jeszcze lepszym, bo skrajniejszym, obraz Maryi w klasztorze cystersów w Wąchocku. Podobno nie było u nas takiego gościa, żeby mu się spodobała – komentował wesoło mnich, który przed laty oprowadzał mnie i moich towarzyszy po opactwie, łysy i gruby jak beczka, niczym św. Tomasz z Akwinu na swoich portretach. Jeśli powiedział prawdę, to ja byłem pierwszy.
Zupełnie natomiast nie przemawiają do mnie typowe dla ery nowoczesnej przedstawienia, upowszechnione masowo za pomocą tanich oleodruków, cukierkowe i wyszminkowane, których znany przykład stanowi figura z Fatimy. Na siłę robią z Matki Boga przyziemnie piękną kobietę w najpospolitszym, najbardziej banalnym wydaniu. Redukowanie zaznaczonych na wizerunkach przymiotów Maryi do lalkowatej urody sieje w sercach wiernych zapomnienie, że Jej obrazy nie są portretami, czyli czymś wykonanym na pamiątkę, lecz symbolami. Symbol w znaczeniu religijnym to widzialna reprezentacja rzeczywistości wyższej, przekraczającej zarówno sam znak, jak i w ogóle nasz świat. Czasem jednak wyższa rzeczywistość dokonuje eksterioryzacji i uobecnia się w rzeczywistości ziemskiej. Wtedy to obraz Najświętszej Panienki staje się „łaskami słynący” albo, jak mówią potocznie ludzie, „cudowny”.
Nie wiem, w jakim stopniu Polska, ten niegdyś kraj Maryi, nadal jeszcze nim jest. Wizerunki maryjne wciąż spotyka się dość często, wiszą sobie dla ozdoby na różnych ścianach, ale jak często staramy się je odczytać?
Na starych obrazach niejednokrotnie uderza smukłość i kruchość rąk Bogarodzicy. Niekiedy są wprost eteryczne (na co, myśląc o Matce Boskiej Ostrobramskiej, w jednym ze swoich opowiadań zwrócił uwagę Stefan Grabiński, autor powieści grozy nazywany polskim Edgarem Allanem Poe). Nic nie równa się delikatności, z jaką dotykają serc i poruszają w duszach najbardziej utajone struny. Ale na najmniejszy gest tych drobnych dłoni klękają armie aniołów. Ipsa conteret. Na niektórych wizerunkach w rękach Maryi spoczywa berło, ale takie atrybuty wcale nie są konieczne, by podkreślić ich władczość.
Głowę Królowej zdobi korona. I znów – nie przepadam za tymi doklejanymi później koronami czy diademami ze szlachetnych metali i kamieni, które zbyt mocno kojarzą się z ziemskim blichtrem. Namalowana na obrazie korona to znak ducha, jego wolności i supremacji. To dlatego w traktatach alchemicznych postacie-symbole na ilustracjach przedstawiających etapy opus alchemicum noszą korony (1). W kulturze pogańskiej kobieta często uosabiała pierwiastek cielesny – materię lub wody pierwotne – przeciwstawny uduchowionemu pierwiastkowi męskiemu. Motyw ten powracał nieraz w kulturze nowoczesnej, jak w mrocznych teorematach filozofii Ottona Weiningera czy Jean-Paula Sartre’a albo w równie mrocznym malarstwie Edvarda Muncha. W chrześcijaństwie, a zwłaszcza w jego najbardziej maryjnej gałęzi, jaką jest katolicyzm (2), odrzucono ten przesąd: Maryja uosabia doskonałość ducha, zaś jej wniebowzięcie, a potem ukoronowanie na królową nieba i ziemi to ostateczny triumf zasady duchowej nad ciałem, grzechem i „tym światem”.
Stare obrazy Matki Bożej mogą różnić się wieloma szczegółami, ale jeden zawsze jest na nich podobny – Jej przepaściste oczy. Ciemne swą głębokością i jednocześnie rozświetlone od wewnątrz, jak nocne niebo.
Nie próbujcie Jej zamykać w naszych ludzkich wyobrażeniach o pięknie. Nie bądźcie głupcami. Ci, którzy będą mieli szczęście, przekonają się, jak naprawdę wygląda.
Adam Danek
1. Zastanawiające, jak bliskie terminologii i symbolice alchemicznej są niektóre tradycyjne tytuły Matki Bożej: Domus aurea, Rosa mystica. Sama postać Najświętszej Panienki również odgrywała w alchemii ważną rolę. Białą tynkturę – jedno z najważniejszych pojęć alchemicznych – przedstawiano jako mleko Maryi. Operację pojenia białą tynkturą kamienia filozoficznego obrazowano natomiast jako karmienie Dzieciątka przez Madonnę.
2. Ze względu na dogmaty o Niepokalanym Poczęciu (ogłoszony w 1854 r.) i o Wniebowzięciu NMP (ogłoszony w 1950 r.), których nie uznają odłączone Kościoły wschodnie.
Matka Boża Chorzelowska
Jeden komentarz