Konrad Rękas: Szkocka Zmiana też bez rejestracji

Czy sądzicie Państwo, że system polityczny domyka się tylko w Polsce?  Demokracja liberalna coraz wyraźniej wychodzi z mody jako obowiązująca maska systemu, któremu oligarchiczno-totalitarny charakter staje się tym bardziej ewidentny, im mniej to kogokolwiek obchodzi i im mniej można by na to w ogóle poradzić.

Demaskacja ta (połączona, pewnie dla równowagi – z zamaskowaniem społeczeństw) postępuje nie tylko w USA czy Francji, ale także w Wielkiej Brytanii, a odnosi się nie tylko do kwestii cywilizacyjnych, ale i nieco bardziej… staroświecko politycznych. Oto bowiem ze staromodnych oczekiwań odnośnie praworządności zostali otrząśnięci szkoccy niepodległościowcy, którzy nieodmiennie zajmując się jednym, najważniejszym dla nich zagadnieniem – odzyskaniem prawnomiędzynarodowej podmiotowości swego kraju – chcą uzyskać dodatkowe możliwości dostając się w tegorocznych wyborach do szkockiego parlamentu. Sondaże są dla nich nawet obiecujące, jednak oczywiście potrzebują jeszcze drobiazgu: zarejestrowanej partii politycznej. I nawet takową założyli, ACTION FOR INDEPENDENCE (AFI), parasol dla mniejszych ugrupowań, dzięki któremu miałyby one wzmocnić parlamentarną większość pro-niepodległościową w Edynburgu.

Złudna wiara w „praworządność

No i co? No i to, że rejestracja nowej partii zajmuje Komisji Wyborczej (EC, będącej organem państwa brytyjskiego) średnio 29 dni. A wniosek AFI czeka na rozpatrzenie już 6 MIESIĘCY. I pewnie poczeka dłużej, wybory bowiem już na początku maja, i gdyby na przykład Akcja została zarejestrowana szast-prast jeszcze dajmy na to w lutym – to jeszcze wciąż mogłaby zdążyć wystawić kandydatów i wespół z rządzącą SNP oraz Zielonymi przeważyć niepodległościową większość aż do poziomu prawie 70 proc. składu szkockiego parlamentu. AFI – co warto dodać jest także formacją zdecydowanie uniosceptyczną, antyimperialistyczną, przeciwną przynależności niepodległej Szkocji do NATO, zadeklarowanie antyoligarchiczną, łączącą liczne środowiska prawdziwie antysystemowe tak z ideowej lewicy, jak tradycjonalistycznej prawicy. Słowem – trudniejszą do… wymodelowania na kształt milszy establishmentowi mniej zważającemu na powstające i zacierane granice, a bardziej na realne interesy. Interesy pilnowane także tu, na północno-zachodnim, nieziemsko pięknym, przez wieki ubogim i zapomnianym, ale strategicznie położonym (i wciąż leżącym na surowcach energetycznych) skrawku Europy.

Era Braveheartów

Moi szkoccy przyjaciele wydają się zdziwieni, nawet nieco zgorszeni działaniami EC (czy raczej ich brakiem. Piszą stanowcze, acz uprzejme ponaglenia. Z pewną niechęcią, ale jednak powiadomili w końcu media o nieprzyjemnym (nie do)rozwoju wypadków. Z niedowierzaniem słuchają, jak to było w Polsce z podobną inicjatywą, też mającą najważniejszą wartość ponad podziałami – niepodległość. Wciąż jednak chyba wierzą, że „są jeszcze sądy w królestwie”. Otóż nie, nie ma – a jeśli nawet, to takie, które kiedyś pozwoliły poćwiartować Wallace’a. System się domyka, a choćby punktowe, prowincjonalne osłabienie go od środka i na bazie narzuconych w jego ramach reguł – staje się już niemal zupełnie niemożliwe.

I najwyższy czas zrozumieć to nie tylko w Szkocji… Inna drogi niż przez nowe Bannockburn – po prostu nie istnieje

Konrad Rękas

Leave a Reply