Carl Schmitt: Demokracja i parlamentaryzm

„Kryzys demokracji parlamentarnej” – I – Demokracja i parlamentaryzm

Historia teorii politycznej i państwowej w dziewiętnastym wieku może być podsumowana jednym zdaniem: triumfalny marsz demokracji. Żadne państwo świata zachodnioeuropejskiej kultury nie stawiło skutecznie oporu rozprzestrzenianiu się demokratycznych idei i instytucji. Nawet tam gdzie społeczne siły broniły się, jak choćby w monarchii pruskiej, nie było sił intelektualnych, które mogłyby pokonać demokratyczne wierzenia sięgające do ich własnych kół poparcia. Rozwój i rozprzestrzenianie się demokracji były utożsamiane, a antydemokratyczny opór był uważany za czczą obronę, ochraniającą rzeczy historycznie przestarzałe oraz za walkę starości z nowością. Każda epoka myślenia politycznego i państwowego posiada koncepcje, które pojawiają się w oczywistym dla nich sensie oraz – nawet jeśli towarzyszy temu wiele nieporozumień i mitologizacji – które, bez żadnego dodatku, budzą zaufanie mas. W dziewiętnastym i dwudziestym wieku ten rodzaj oczywistości i wyraźności był naturalnie po stronie demokracji. Ranke nazywa ideę suwerenności ludu najsilniejszą koncepcją wieku, a jej konflikt z zasadą monarchii dominującym prądem. Od tego czasu konflikt ten zakończył się zwycięstwem demokracji.

Po 1830 roku wszyscy wielcy myśliciele francuscy rozpoznający intelektualne trendy coraz częściej wierzyli, że nieuniknionym losem Europy jest stać się demokratyczną. Wyczuł to najgłębiej i wyraził Alexis de Tocqueville. Guizot był także kierowany przez tę ideę mimo że bał się on demokratycznego chaosu w równym stopniu. Zdawało się, że Opatrzność wydawała postanowienia przychylne demokracji. Miało to swój powtarzający się obraz: zalew demokracji po 1789 roku przeciwko której wydawało się nie być żadnej tamy. Najbardziej imponujący opis tego rozwoju dany przez Taine`a w jego angielskiej historii literatury został stworzony pod wypływem Guizota. Osądzano ten rozwój w różny sposób: Tocqueville z arystokratycznym strachem burżujów, „kolekcji bojaźliwych i pracowitych zwierząt”; Guizot miał nadzieję, że powstrzyma tę straszliwą siłę; Michelet entuzjastycznie wierzył w naturalne dobro „ludu”; Renan czuł wstręt jako uczony i sceptycyzm jako historyk; a socjaliści byli przekonani, że są prawdziwymi dziedzicami demokracji. Jest dowodem niezwykłej oczywistości demokratycznych idei to, że nawet socjalizm, który pojawia się w dziewiętnastym wieku jako nowa idea, zdecydował o zostaniu zwolennikiem demokracji. Wielu próbowało stworzyć koalicję pomiędzy demokracją a istniejącymi monarchiami ponieważ liberalna burżuazja była wspólnym wrogiem konserwatywnej monarchii i proletariackich mas. Ta taktyczna współpraca wyraziła się w różnych sojuszach, a nawet odniosła pewne sukcesy w Anglii pod rządami Disraeliego, ale z ostatnich analiz wynika, że działały one jedynie na korzyść demokracji. W Niemczech pozostały pod tym względem pobożne życzenia i „romantyczny socjalizm”. Masowe organizacje socjalistyczne robotników przejęły postępowo-demokratyczne idee tak dokładnie, że zdają się być oni protagonistami tych idei w Niemczech, daleko przewyższając demokratów burżuazyjnych; i mają oni podwójne zadanie do zrealizowania, stawiają zarówno socjalistyczne jak i demokratyczne żądania w tym samym czasie. Można traktować je jako identyczne, ponieważ wierzy się, że stanowią progres i przyszłość. Tak więc demokracja jawi się jako oczywistość niepowstrzymanego postępu i zwiększającej się siły. Tak długo jak było to jedynie koncepcja polemiczna (to znaczy, negacją istniejących monarchii), demokratyczne przekonania mogły być łączone i godzone z różnymi innymi politycznymi aspiracjami. Ale w miarę jak były one realizowane, demokracja zaczęła być postrzegana jako służąca wielu panom i nie mająca substancjalnego, jasnego celu. W chwili gdy zniknęło najważniejsze przeciwieństwo, zasada monarchistyczna, demokracja straciła swoją solidną precyzję i podzieliła los wszystkich polemicznych koncepcji. Najpierw, demokracja pojawiła się w całkowicie oczywistym sojuszu z liberalizmem i wolnością. W demokracji socjalnej połączyła się ona z socjalizmem. Sukcesy Napoleona III i rezultaty szwajcarskiego referendum ukazały, że może być ona obecnie konserwatywna i reakcyjna, tak jak prorokował Proudhon. Jeśli wszystkie polityczne kierunki mogą używać demokracji dowodzi to, że nie ma ona politycznej treści i jest jedynie formą organizacyjną; i gdy niektórzy spoglądając na nią z perspektywy pewnych programów politycznych mają nadzieję uzyskać od demokracji pomoc, inni pytają, jaką wartość ma demokracja sama w sobie jedynie jako forma. Próba nadania demokracji treści poprzez przeniesienie jej ze sfery politycznej do ekonomicznej nie udziela odpowiedzi na pytanie. Takie przenoszenie jej z polityki do ekonomii można odnaleźć w wielu publikacjach. Angielskie cechy socjalistyczne nazywają się ekonomicznie demokratycznymi; dobrze znana analogia między konstytucyjnym państwem a uporządkowanymi fabrykami została rozszerzona we wszystkich możliwych kierunkach. Faktycznie oznacza to istotną zmianę w treści demokracji ponieważ polityczny punkt widzenia nie może być przeniesiony na grunt ekonomicznych relacji tak długo jak wolność umów i prawo cywilne uniemożliwiają kierowanie ekonomią. Max Weber argumentował już w swoim artykule „Parliament und Regierung im neugeordneten Deutschland” (1918), że państwo jest socjologicznie po prostu innym, wielkim biznesem i, że ekonomiczny system administracyjny, fabryka, oraz państwo, nie są już dzisiaj różne co do istoty. Z tego Kelsen wyciągnął wniosek, być może zbyt wcześnie, w swojej pracy Wesen und Wert der Demokratie (1921), że „z tego powodu problemy organizacyjne są zasadniczo te same w obydwu przypadkach, a demokracja jest kwestią nie tylko państwa, lecz również przedsiębiorstw komercyjnych.” Ale polityczna forma organizacji przestaje być polityczna jeśli jest, tak jak współczesna ekonomia, zbudowana na prawie prywatnym. Są oczywiście analogie między monarchą, absolutnym władcą państwa i kapitalistą, który (naturalnie w całkowicie innym znaczeniu) jest absolutnym władcą w swoim biznesie. W obydwu przypadkach istnieją możliwości uczestniczenia podwładnych, ale forma i treść władzy, posłuchu oraz reprezentacji są w swojej istocie różne. W końcu, nie jest możliwym dla porządku myślenia ekonomicznego stosowanie przez analogię politycznych form, które zostały stworzone na całkowicie innych założeniach niż warunki nowoczesnej ekonomii. Nie jest możliwym, używając dobrze znanego obrazu ekonomicznego, by przenieść konstrukcję nadstruktury na zasadniczo inną podstrukturę.

Różne narody, społeczeństwa i grupy ekonomiczne, które zorganizowały się „demokratycznie” mają ten sam przedmiot, abstrakcyjny „lud”. In concreto masy są socjologicznie i psychologicznie heterogeniczne. Demokracja może być militarystyczna lub pacyfistyczna, absolutystyczna lub liberalna, scentralizowana albo zdecentralizowana, postępowa lub reakcyjna i znowu inna w innym czasie, ale nadal będzie demokracją. Z tych faktów logicznie wynika, że nie można nadawać demokracji treści przez przeniesienie jej w sferę ekonomiczną. Czym zatem jest demokracja? Z definicji, sznurem tożsamości. Należy to do istoty demokracji, że wszystkie decyzje, które są podejmowane mają uzasadnienie jedynie dla tych którzy podejmują decyzje. Że niegłosująca mniejszość musi być ignorowana tylko z powodu teoretycznych oraz powierzchownych trudności. W rzeczywistości nawet ta reszta, która stale powtarza się w logice demokratycznej, jest tożsama; jak mówi demokratyczny argument wola niegłosującej mniejszości jest tak naprawdę identyczna z wolą większości. Często cytowane argumenty Rousseau z Contrat social są fundamentalne dla myśli demokratycznej i ostatecznie odpowiadają starożytnej tradycji. Prawie dosłownie wyraża to Locke.

W demokracji obywatel zgadza się nawet na prawo, które sprzeciwia się jego woli, gdyż prawo jest wyrazem woli powszechnej i, z drugiej strony, woli wolnego obywatela. Stąd obywatel nigdy tak naprawdę nie wyraża zgody na określone treści, ale raczej in abstracto na rezultaty, które wynikają z woli powszechnej, a głosuje w ten sposób, że jedynie głosy, które zgadzają się z tą wolą powszechną mogą być podliczane. Jeśli rezultat odbiega od intencji tych indywidualnych głosów, wtedy przegłosowani wiedzą, że pomylili się co do treści woli powszechnej: „To jedynie dowodzi, że popełniłem błąd i, że to co uważałem za wolę powszechną nie było nią” A ponieważ, jak z emfazą kontynuuje Rousseau, wola powszechna odpowiada wolności, przegłosowani nie są wolni. Ta jakobińska logika, jak wiemy, usprawiedliwia rządy mniejszości nad większością, nawet jeśli odwołuje się do demokracji. Ale istota zasad demokratycznych – twierdzenie o zgodność prawa z wolą ludu – jest zachowana. Dla abstrakcyjnej logiki naprawdę nie ma znaczenia czy identyfikuje się wolę większości lub wolę mniejszości z wolą ludu, jeśli nie może nią nigdy być absolutnie anonimowa wola wszystkich obywateli (włączając w to tych, którzy nie są uprawnieni do głosowania).

Jeśli prawa wyborcze są bez ograniczeń rozszerzane na rosnącą liczbę ludzi to jest to symptomem próby doprowadzenia do tożsamości państwa i ludu; na tej podstawie rozwija się szczególna koncepcja dotycząca warunków wstępnych, które pozwolą stwierdzić, że ta tożsamość jest rzeczywista. Ale nie zmienia to nic w koncepcji podstawowej, że wszystkie demokratyczne argumenty można logicznie sprowadzić do sekwencji tożsamości. Do tego sznura należą tożsamość rządzących i rządzonych, suwerena i poddanych, tożsamość poddanego i przedmiotu władzy państwowej, tożsamość ludu z ich reprezentantami w parlamencie, tożsamość państwa i bieżącej populacji mogącej głosować, tożsamość państwa oraz prawa i, ostatecznie, tożsamość ilości (liczbowej większość lub jednomyślność) z jakością (sprawiedliwość praw).

Wszystkie te tożsamości nie są w rzeczywistości jasne, ale nadal są uznawane za tożsamości. Nie jest to kwestią obecnej jednakowości legalności, polityczności czy socjologii, ale raczej jest to kwestią identyfikowania tych rzeczy. Rozszerzenie praw wyborczych, redukcja wymogów odnoszących się do wybieranych urzędników, wprowadzenie i rozszerzanie znaczenia referendów i inicjatyw oddolnych – w skrócie, wszystko to co identyfikuje się z instytucją demokracji bezpośredniej lub tendencją do niej zmierzającą i wszystko to co, jak już wspomnieliśmy, rządzi się pojęciem tożsamości – jest w konsekwencji demokratyczne. Ale niemożliwym nigdy będzie osiągnięcie absolutnej, bezpośredniej tożsamości, która uobecnia się w każdej chwili. Wola ludu jest oczywiście zawsze identyczna z wolą ludu, bez różnicy czy decyzja wynika z „tak” lub „nie” milionów papierków do głosowania, czy pochodzi od jednostki, która uosabia wolę ludu (nawet z pominięciem głosowania), czy ze zgody ludu wyrażonej w jakikolwiek sposób. Wszystko zleży od tego jak wola ludu jest rozumiana. Starożytny konflikt w teorii woli ludu nadal nie został rozwiązany: mniejszość może wyrazić prawdziwą wolę ludu; lud może zostać oszukany i długo ulegać technikom propagandy oraz manipulacji opinią publiczną. Ten konflikt jest tak stary jak demokracja i nie został w żaden sposób rozwiązany ani przez Rousseau, ani przez jakobinów. Nawet na początku współczesnej demokracji natykamy się na niebywałą sprzeczność – że radykalni demokraci rozumieją swój radykalny demokratyzm jako selektywne kryterium, które odróżnia ich od innych ludzi, odróżnia jako prawdziwych reprezentantów woli ludu. Wynikła z tego w praktyce ekstremalnie niedemokratyczna ekskluzywność, ponieważ jedynie reprezentanci prawdziwej demokracji otrzymali polityczne prawa. W tym czasie pojawiła się nowa arystokracja. To stary socjologiczny fenomen, który powtarza się we wszystkich rewolucjach; nie pojawił się po raz pierwszy z „listopadowymi” socjalistami roku 1918, ale pokazuje się w każdym miejscu w roku 1848 u tych, którzy nazywani są „starymi republikanami”. Jest to całkowicie spójne z twierdzeniem, że demokracja może być wprowadzona wśród ludzi, którzy myślą demokratycznie. Pierwsza demokracja bezpośrednia okresu nowożytnego, Lewellerów Rewolucji Purytańskiej, nie była zdolna do ucieczki od pytania o tożsamość i od pytania o to kto kontroluje pojęcia z których skonstruowana jest wola ludu: czy siły wojskowe i polityczne, czy propaganda, czy kontrola opinii publicznej poprzez prasę, czy organizacje partyjne, czy zgromadzenia, czy powszechna edukacja i szkoła. W pierwszym rzędzie to władza polityczna, która pochodzi z woli ludu, może kształtować wolę tego ludu.

Można by dziś powiedzieć, patrząc na postępy demokratycznego myślenia, że utożsamianie się z wolą ludu stało się tak powszechnym zjawiskiem, że przestało być politycznie interesujące i, że spór może dotyczyć jedynie pojmowania tożsamości. Głupotą byłoby odrzucać generalną zgodność ludzi w tej kwestii. Nie tylko dlatego, że nie ma obecnie monarchów, którzy mieliby odwagę zadeklarować otwarcie – gdyby to było konieczne – że pozostaną na tronie wbrew woli ludu, ale również dlatego, że wszystkie znaczące siły polityczne mogą mieć nadzieję, że w pewnym sensie osiągną kiedyś tą tożsamość. Z tego powodu nikt nie ma interesu w tym żeby odrzucić demokratyczną tożsamość. Wprost przeciwnie, wszyscy interesują się tym jak ją potwierdzić.

Rządy bolszewików w Związku Sowieckim można oczywiście uznać za godny uwagi przykład lekceważenia demokratycznych zasad. Niemniej jednak ich teoretyczna argumentacja pozostaje zgodna z kierunkiem demokratycznym i jedynie tymczasowo używa współczesnej krytyki oraz współczesnych przykładów nieużyteczności politycznej demokracji. Co uznaje się dziś za demokrację w państwach zachodnioeuropejskich dla nich jest jedynie oszustwem kapitalistycznej dominacji ekonomicznej nad prasą i partiami politycznymi, to znaczy, zakłamywaniem woli powszechnej o fałszywej świadomości. Komunizm będzie pierwszą prawdziwą demokracją. Pomijając ekonomiczne podstawy, to jest, w swojej strukturze, argument jakobiński. Z drugiej strony, rojalistyczni publicyści mogą wyrażać swoją pogardę dla demokracji zgodnie z zasadą: przeważająca opinia publiczna jest tak głupia, że z właściwym podejściem da się ją skłonić do wyrzeczenia się własnej władzy. Oznacza to, że da się skłonić „akt uczucia powszechnego do zażądania czegoś co jest pozbawione sensu – ale czy nie jest zawsze możliwym odnaleźć absurdalne motywy dla aktu, który nie jest ze swojej istoty absurdalny?” Istnieje wspólna zgoda dwóch stron w tej kwestii. Podczas gdy teoretycy bolszewizmu odrzucają demokrację w imię prawdziwej demokracji, wrogowie demokracji mają nadzieję ją oszukać, więc jedni zakładają, że zasady demokratyczne są teoretycznie słuszne, a drudzy, że z prawdziwie demokratyczną supremacją trzeba się liczyć. Jedynie włoscy faszyści wydają się nie przypisywać żadnej wartości istnieniu „demokracji”. Pomijając ten wyjątek należy powiedzieć, że w chwili obecnej demokratyczne zasady są – bez sprzeciwu – powszechnie akceptowane. To rzecz znacząca dla jurysprudencji w kontekście prawa publicznego. Ani teoria, ani praktyka konstytucyjnego i międzynarodowego prawa nie może przetrwać bez koncepcji legitymacji i z tego powodu ważnym jest, że obecnie dominująca koncepcja legitymacji jest faktycznie demokratyczna. Rozwój pomiędzy 1815 a 1918 rokiem może zostać przedstawiony jako rozwój koncepcji legitymacji: od legitymacji dynastycznej do demokratycznej. Demokratyczne zasady muszą domagać się dzisiaj uznania w stopniu w jakim wcześniej cieszyły się nim zasady monarchistyczne. Ten punkt nie może być tutaj rozwinięty, ale należy zaznaczyć, że koncepcja taka jak legitymacja nie może zmienić swojego przedmiotu bez równoczesnej zmiany swojej struktury i treści. Funkcjonują dziś dwa różne typy legitymacji, których pojęcia nie są niezastąpione i które nie zachowują swoich zasadniczych funkcji, nawet jeśli prawnicy są tego mało świadomi. W prawie publicznym wszystkie dzisiejsze rządy są generalnie jedynie tymczasowe dopóki nie zostaną usankcjonowane przez zgromadzenie bazujące na demokratycznych zasadach i każdy rząd, który nie opiera się na tej bazie jawi się jako uzurpacja. Zakłada się (choć nie wynika to z zasad demokratycznych), że ludzie są naprawdę dojrzali i ani chwili dłużej nie potrzebują jakobińskiej dyktatury edukacyjnej. Przeważające dziś przekonanie prawne i koncepcja legitymacji, która opiera się na wymogu istnienia zgromadzenia konstytucyjnego, wyrażają się w sposób, który jest uważany za interwencję w sprawy konstytucyjne państwa. Uznaje się, że fundamentalną różnicą pomiędzy Świętym Przymierzem a Ligą Narodów jest to, że Liga Narodów gwarantuje jedynie zewnętrzne status quo swoich członków i powstrzymuje się od interwencji w ich wewnętrzne sprawy. Ale zgodnie z tą logiką, która kierowała monarchistyczną legitymację do interwencji, także tutaj interwencja bywa uzasadniana. W tym wypadku przez odwołanie do prawa ludów do samostanowienia. W wielu protestach przeciwko sowieckiemu rządowi motywowanych przez demokratyczne przekonania, da się odnaleźć zasadnicze lekceważenie demokratycznej zasady nieinterwencji, a mianowicie w tym, że uważa się, że konstytucja nie może być sprzeczna z wolą ludu. Jeśli konstytucja jest narzucona i demokratyczne zasady są w ten sposób pogwałcone, prawo ludu do samostanowienia może zostać przywrócone i dzieje się tak dokładnie przez interwencję. Interwencja bazująca na koncepcji monarchistycznej legitymacji jest w demokratycznej teorii nielegalna tylko dlatego, że gwałci zasadę samostanowienia ludu. Z drugiej strony, przywrócenie wolności w samostanowieniu – wyzwolenie ludu od tyrana – osiągnięte dzięki interwencji nie narusza zasady nieinterwencji w żaden sposób, ale jedynie tworzy warunek wstępny nieinterwencji. Nawet współczesna Liga Narodów bazująca na demokratycznym fundamencie potrzebuje koncepcji legitymacji i, w rezultacie, wymaga możliwości interwencji, jeśli zasady na których prawnie się opiera doznają uszczerbku.

Stąd, w wielu prawnych dociekaniach dnia dzisiejszego, nie można traktować o demokratycznych maksymach bez ryzykowania niezrozumienia potrzeby zaakceptowania wszystkich definicji, które konstytuują polityczną rzeczywistość demokracji. Teoretycznie i – w czasach krytycznych – praktycznie demokracja była bezradna wobec jakobińskiego argumentu, to znaczy, gdy była postawiona przed autorytatywną identyfikacją mniejszości jako ludu i przed decydującym transferem koncepcji od ilościowej do jakościowej. Interes leży zatem bezpośrednio w stworzeniu i ukształtowaniu woli powszechnej oraz w wierze, że wszelka władza pochodzi od ludu, w znaczeniu podobnym do wiary w to, że wszelka władza pochodzi od Boga. Obydwie maksymy dopuszczają różnorodne formy rządzenia i zakładają prawne konsekwencje w politycznej rzeczywistości. Naukowe studia na temat demokracji muszą się rozpocząć od szczególnego aspektu , który nazwałem polityczną teologią. Ponieważ parlamentaryzm i demokracja są tak blisko zjednoczone z innymi rzeczami w dziewiętnastym wieku, że można je traktować jako synonimy, ten komentarz dotyczący demokracji musi być uczyniony jako pierwszy. Ale jak demokracja może istnieć bez tego co dziś nazywa się parlamentaryzmem, a parlamentaryzm bez demokracji, tak samo dyktatura nie jest definicyjną antytezą demokracji, a demokracja dyktatury.

Leave a Reply